Nie wiem czy wolałam poprzedni szablon czy ten, ten być może bardziej pasuje do tematyki opowiadania, a przynajmniej tak sądzę, skoro ma być o wampirach. Przeleciałam pobieżnie dodatki, sporo ich, większość wg mnie zbędna, wiem jednak, że na innych ocenialniach uważają, że im więcej tym lepiej. Mnie tam na szczęście do niczego to potrzebne. Podoba mi się cytat na belce, intrygujący.
Na pierwszy rzut oka rozdziały nie są zbyt długie. Moim zdaniem to dobrze, czytelnik nie zdąży się znudzić, za to zainteresować jak najbardziej. Na blogu zawsze czyta się inaczej, oczy szybciej męczą, a i zainteresowanie również maleje niemal proporcjonalnie wprost to długości tekstu. Oczywiście wiadomo, że z książką jest inaczej, ale przecież nie trzymam książki w ręku, tylko laptopa. Ale dość tych dywagacji. Idę czytać.
Przeczytałam już całość. Ocena będzie raczej krótka, bo niewiele jest rzeczy, do których mogłabym się przyczepić. Masz lekki styk pisania, nie przynudzasz, dialogi wychodzą Ci dość autentycznie i w tych sprawach nie mam nic do zarzucenia. Błędów gramatycznych praktycznie nie robisz, chociaż od siódmego rozdziału kilka znalazłam, głównie literówki, sądzę że ze zwykłego niedopatrzenia. Może najpierw je podam, aby mieć z tym spokój i już nie wracać do tego.
W rozdziale siódmym:
- Od godziny drugiej do trzeciej pięć największych magazynów należących do pana formy wybuchło.
W rozdziale ósmym:
Dieter podał mu szklankę w whisky i lodem.
W rozdziale dziesiątym
Scarlett pożegnała Filipa rano, bez żalu, za to dając mu wyraźną sugestię, żeby nie liczył nie dokładkę.
W rozdziale jedenastym:
Po kilku atakach histerii, przerażenia i ogólnej nieufności mały Charlie zaczął orbitować koło wokół niego niczym satelita i ani myślał zaprzestać tego procederu.
W rozdziale dwunastym:
Najpierw listy, teraz możliwe, że dybie na nas ten sami psychol.
Błędów logicznych również jest bardzo mało, i tu widać, że powstały z natłoku myśli podczas pisania rozdziału. Mam na myśli ostatni rozdział.
Oczywiście, była to sytuacja do głębi ironiczna: wampirzyca podczas posiłku rozmyśla na temat martwego człowieka, który był jej znajomym, a którego krwawo zakatował w imię popsucia jej humoru, o czym dowiedziała się kilka godzin temu od pracownika Interpolu. -> kto go zakatował?
Poza tym pozostaje kwestia pogrzebu. Skoro zainteresowana jest w to policja, jako że było to morderstwo, a w dodatku Interpol, czyli sprawa międzynarodowa (nie mam pojęcia dlaczego), to jednak pogrzeb nie mógł się odbyć tak wcześnie po śmierci. Nawet na wyraźną prośbę rodziny. Po prostu procedury by na to nie zezwoliły, musiałaby się odbyć sekcja zwłok, dochodzenia itp.
To tyle z błędów. Piszesz naprawdę dobrze, lekko , bez przymusu i to widać w tekście. Zwykle jest dopracowany, dbasz by nie było żadnych błędów, więc po względem warsztatu technicznego jest bardzo dobrze. Przyznam, że długo myślałam nad oceną. Na samym początku mnie zainteresowałaś i myślałam, że dostaniesz nawet diament, albo i lepiej. Jednak w trakcie czytania niestety zmieniłam zdanie. Dam Chryzoberyl. Dlaczego? Brakuje mi czegoś w tym opowiadaniu. Połączyłaś Marvelowskiego Iron Mena z wampirami, i to jest dość interesujące, w dodatku pojawił się Moriarty, imię znane z Sherlocka Holmes'a. Jednak... sam pomysł i lekki styl pisania to nie wszystko. Brakuje mi tej iskry, magii, która pociągnęłaby mnie bez reszty w głąb tej historii. Bohaterzy są nijacy. Szanuję, Twoje wyobrażenie o wampirach, bo każdy ma swoje. Fakt, być może jestem pod wpływem serii Nekroskop, którą aktualnie pochłaniam, ale to i tak niczego nie zmienia. Eric to znudzony mężczyzna, który nie ma pojęcia co ze sobą zrobić, więc szlaja się tylko to tu, to tam, bez żadnego celu. Dla zabawy przemienił chłopca zajmującego się prostytucją w wampira, raczej bez większej kontroli nad tym co robi. Charlie, ów młodociany przemieniony... jedyne co można o nim powiedzieć to przerażone dziecko, które momentami bywa zbyt pyskate. Scarlett... również znudzona wampirzyca, która tak naprawdę nie różni się niczym od bezczelnych milionerek, które uważają się za ekscentryczki i mogą robić co chcą. Nawet nie potrafię jej sobie dobrze wyobrazić. Tony Stark, również jest nijaki, ot bogacz, któremu podoba się Scarlett, poza tym wydaje mu się, że odkrył jej tajemnicę. Agent Kołczyński... nie wiem co mam o nim napisać, ot, tyle że się załapał do łóżka Scarlett. Myślę, że najbardziej wyraźny z nich jest Dieter, typowy lokaj ekscentrycznych bogaczy, zawsze nienagannie ubrany, milczący, odzywa się tylko wtedy, gdy trzeba, a jego rady są bezcenne. Nie rozumiem też tych sond, kto z kim, który bohater jest ulubieńcem. Mam wrażenie, że są w niej uwzględnione osoby, które jeszcze się nie pojawiły, albo przeoczyłam ich istnienie.
Pisałam, że na blogu krótkie rozdziały są dobre, jednak muszą być pełne treści, emocji, opisów, a nie samej treści. Muszą mieć tą magię... inaczej będą nijakie.
Pomysł sam w sobie nie jest zły, wymaga jednak dopracowania, zwłaszcza nad bohaterami. Popracuj nad tym, bo masz talent do pisania. Odszukaj magię tego opowiadania i włóż ją w nie, a wtedy na pewno zyska blask i stanie się diamentem, jeśli nie brylantem.
Pozdrawiam i życzę wytrwałości.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz