wtorek, 17 kwietnia 2012

1. Plany

A gdyby tak użyć sznura i przywiązać go pomiędzy drzewami w dębowej alei. Wymagałoby to nieco pracy i sporego sprytu, ale przecież dla niej to błahostka. Poza tym pora będzie w sam raz odpowiednia, wymknęłaby się o brzasku i niepostrzeżenie umocowała liny, tuż przed Jej przejażdżką konną. Tak, to mogłoby się udać, ot wypadek przy drodze, koń się spłoszył, a biedaczka spadając łamie sobie obie nogi, albo lepiej, łamie sobie kark. Tak, tak byłoby dobrze. W wyobraźni widziała wszystko doskonale, zaśmiała się na samą myśl o tym wszystkim.
Nienawidziła swojego pokoju, tej małej klitki, w której ją trzymali, jedynie dzięki planowaniu wymyślnych sposobów na pozbycie się tej, tej… brakowało jej słów, aby ją odpowiednio nazwać, proste przekleństwa nie oddawały niczego z prawdy o Niej. Codziennie znajdowała chwilę z samego rana na snucie nowych planów lub ulepszaniu starych. Tylko dzięki temu mogła wytrzymać tutaj, w tym małym więzieniu. Nie raz marzyła o tym co zrobi jak już stąd ucieknie, jak się pozbędzie swojego największego problemu. W końcu miałaby święty spokój i uwolniłaby się od tej jędzy, której obecność nie pozwalała nawet na ułamek normalnego życia. Byłaby wtedy wolna i mogła robić co tylko zechce.
Najgorsze, że nie wiedziała o której zwykle jeździ konno, z tego pokoiku naprawdę miała ograniczone pole widzenia. Może jednak zaplanować to tak, by wypadek nastąpił w drodze powrotnej? Byłoby pewnie sporo hałasu przy tym. W to nie wątpiła, ale w myślach już słyszała komentarze, które padną nad truchłem suki. „Taki nieszczęśliwy wypadek, nikt nie wie dlaczego to się stało, kto mógłby chcieć popełnić taką zbrodnię? Najpewniej ktoś ze służby…” Zaśmiała się głośno smakując te myśli jak najsłodszy tort, którego nigdy przecież nie dostała.
- Nie, to się nie uda. I tak nie mogę wychodzić na zewnątrz. Poza tym skąd wzięłabym sznur? - myślała teraz na głos, po cichu mrucząc pod nosem - w dodatku na tyle cienki, by nikt go nie zauważył. Z resztą, służba jest szkolona i wierna bardziej niż jakiekolwiek tresowane zwierzę. Nie, muszę zdecydowanie wymyślić coś innego. Ale pomysł z liną nie jest głupi. Gdyby tak wykorzystać linę na schodach? Ona czasami nocą spaceruje korytarzami, sprawdzając wszystko osobiście. Słychać ją tuż przed tym, jak otwiera drzwi do pokoju, a ja udaję wtedy, że już śpię. Chwilę później słychać tylko zgrzyt przekręcanego klucza… nie, to też się nie uda. - Nie miałaby żadnego wpływu na przebieg zdarzeń nadal będąc w pokoju, nie miałaby nawet możliwości sprawdzenia, czy ten drobny zamach się powiódł. Głośne myślenie zawsze pomagało się jej skupić. Nie raz miała przez to kłopoty, stale upominana, że mamrocze coś pod nosem. Musi się kiedyś tego oduczyć, nie może tak zdradzać planów, jeszcze ktoś podsłucha i doniesie. Wtedy nie byłoby za ciekawie.
- Mam tylko jedną szansę - nie mogła jej zmarnować przez niedopracowany plan. Poza tym zbyt dużo świadków, no i nie miała jak się wymknąć wcześniej. Nie miała też klucza do swojego pokoju, choć może gdyby udało się go zdobyć, miałaby jakieś szanse. Tylko jak go zdobyć? Ona zawsze miała go przy sobie. Pokręciła głową zrezygnowana. Po chwili na twarzy zagościł nieśmiały uśmiech. A gdyby tak wcześniej zabrać z kuchni nóż, miałaby wiele czasu, aby go naostrzyć. O tak, robiłaby to z prawdziwą rozkoszą, myśląc o tym, o momencie gdy wbije nóż w plecy tej suki. Dźgała by ją raz za razem, a krew tryskałaby w koło, plamiąc ten znienawidzony pokój. Każda kropla byłaby niczym klejnot, wytęskniony, upragniony. Na samą myśl zadrżała. Takie piękne marzenie… patrzeć jak kona w męczarniach, widzieć nadchodzącą śmierć w jej oczach. To było coś.
- Leyen!
Marzyła nadal, nie zwracając uwagi na wołanie. Nie miało przecież żadnego znaczenia, gdy tutaj właśnie rozgrywały się takie sceny, co z tego, że tylko w wyobraźni.
- Leyen! - tym razem głośny, nie znoszący sprzeciwu ton zabrzmiał wyraźnie w wołającym głosie. Nie zwróciła jednak na to uwagi. Poza tym musiała przyznać, że lubiła się droczyć i robić na złość, kiedy tylko miała na to ochotę. Nie zamierzała nijak ułatwiać Jej życia. Mogłaby też użyć podstępu, tak aby dopiero w ostatniej chwili powiedzieć, że to ona sama sprowadziła na Nią śmierć, a jeszcze lepiej, powiedzieć to prosto w oczy konającej. Najlepiej nadawałaby się chyba do tego trucizna. Nie miała nic takiego, ale przecież w domu musiało coś być, trzeba było tylko dobrze poszukać. Mogłaby powiedzieć, że pomoże sprzątać w kuchni, a przy okazji poszperałaby za jakąś trutką. Nie znała się na tym praktycznie wcale, ale przecież nie musi to być strasznie wymyślny sposób, ważne aby był skuteczny. Już widziała jak przy obiedzie krztusi się, puchnie nie mogąc nic więcej przełknąć, jak oczy wychodzą na wierzch, a w nich wyraźnie malujące się zaskoczenie. Wtedy znajdzie się tuż obok i powie jej do ucha, dlaczego to zrobiła, dlaczego ją otruła…
- Leyen! - głos zabrzmiał na tyle blisko, że dziewczyna ocknęła się z własnych marzeń.
- Idę! - Akurat teraz musiała zawołać. I kiedy ma wszystko zaplanować dokładnie? W ciągu dnia miała zbyt dużo zajęć, wystarczająco by nie znalazła chwili dla siebie, jakby robili to specjalnie. A wieczorem… trudno cokolwiek pisać po ciemku, a wszyscy przecież wiedzą, że pamięć jest ulotna. Nie mogła pozwolić, by tak doskonałe pomysły popadły w zapomnienie. Zapiski muszą być w dodatku jak najdokładniejsze, poza tym zawsze może później je uzupełnić. Schowała szybko niewielki notatnik do schowka pod łóżkiem. Musiała się pospieszyć. Jeśli znów jędza zawoła, będzie źle. Jeszcze wpadnie na pomysł, aby wpaść tu na kontrolę jakąś. A tego bynajmniej nie chciała.
- Leyen!
- Idę! - Nie rozumiała po co tyle krzyku. Przecież już szła. Nie była na nic spóźniona. No nic. Jakoś przeżyje ten wybuch niezadowolenia, który na pewno ją czekał, a plany posnuje później. Choćby i w myślach. Spuściła wzrok, przygarbiła lekko ramiona, wygładziła sukienkę. Teraz była gotowa na spotkanie. Pozory należało zachować. Im mniej inni wiedzą o planach, tym lepiej. Nie potrzebowała teraz zbyt dużego zainteresowania własną osobą, zdecydowanie wolała samotność i święty spokój.
Odetchnęła głębiej, po czym wyszła z pokoju, dla pewności głośniej trzaskając drzwiami za sobą. Pora zabawić się ponownie w rodzinny teatrzyk.
- Jesteś w końcu. Siadaj przy stole, kolacja stygnie.
- Tak matko. - Leyen pokornie odpowiedziała jak przystało na grzeczną dziewczynkę, żałowała jedynie, że nie może zabijać wzrokiem. Nie musiałaby patrzeć na twarz tej suki nigdy więcej.

- Jak mogli mi to zrobić?! - Leyen chodziła nieustannie po pokoju, odkąd tylko zatrzasnęła za sobą głośno drzwi, używając przy tym tyle siły, ile była w stanie z siebie dać. Nie mogła uwierzyć, że w tak głupi sposób zepsuli jej cały dzień, cały tydzień!. Wszystkie plany jakie miała na ten tydzień legły w gruzach, teraz musiała wszystko pozmieniać, a przede wszystkim postarać się o to, by mieć święty spokój. Kolacja miała być zwykłym, nudnym posiłkiem, a okazała się prawdziwą katastrofą, przynajmniej dla niej. Nie miała nic do powiedzenia, kompletnie nic! Przyjdzie jednak czas, gdy zemści się na wszystkich, w bardzo bolesny sposób. O… już się o to postara, by długo ją pamiętali. Zatrzymała się nagle, zdając sobie sprawę z jednej rzeczy.
- Plany! - musiała je dobrze ukryć. Jutro odbędzie się huczna przeprowadzka, oczywiście poza jakąkolwiek jej kontrolą. Fakt, nie miała zbyt wielu wartościowych rzeczy, ale to nie znaczyło, że mógł przeglądać je każdy kto chciał. Rozejrzała się po pokoju. Mały, przytulny pokoik. Zbyt często słyszała to określenie. Nienawidziła każdego kąta w tym pomieszczeniu, każdej ściany. Niewielkie łóżko, na którym kwiecista kapa broniła dostępu do łóżka każdemu, zwłaszcza jej, mdliło ją na sam widok. Stoliczek przy łóżku, na którym nic nie było, szafa, w której również nic nie było oraz skromne biurko. Nie rozumiała po co tu stało, wszak nie posiadała żadnych rzeczy umożliwiających naukę. Oczywiście prócz małego zestawu do pisania, który zabrała dawno temu jednej z niań, kiedy ta zasnęła raz twardo. Nie przyznała się do niczego, a zestawu nikt nigdy nie znalazł, więc nie było się czym przejmować. Poza tym starsza pani miała już problemy z pamięcią, dlatego też nikt szczególnie nie przywiązywał do tego wagi.
- Guwernantka! - warknęła zbyt głośno, niemal krzycząc, chcąc pozbyć się tłumionej dotąd złości. Jakby zwykła niańka nie wystarczała, do tej pory było dobrze, a nagle coś im się odmieniło. Poradzi sobie nawet z głupią guwernantką! Już tak da jej popalić, że szybko zapragnie się stąd wynieść. Na szczęście nie zwróciła niczyjej uwagi. Widać nikt się nią nie interesował, jak zwykle. Teraz najważniejsza rzecz, którą musiała się zająć. Musiała ukryć wszystkie notatki, szkoda byłoby je stracić, z resztą zniszczyć też ich nie mogła, bo jak wyjaśniłaby resztki papieru? Jedyne wyjście to skrytka. Tylko gdzie? Nie mogła użyć tej, z której korzystała na co dzień, zbyt łatwo można było ją odnaleźć, a przecież nie o to chodziło.
Rozejrzała się uważniej po pokoju, studiując każdy jego kawałek. W ścianie nie mogła dziury zrobić, od razu by znaleźli.
- Ale… - uśmiechnęła się, gdy patrząc na łóżko przypomniała sobie o starej skrytce. Szparę w deskach znalazła przez przypadek, gdy chowała się przed nianią. Mogła ją nieco poszerzyć, a może deski były poluzowane? Trzeba było to sprawdzić. Przesunęła szafkę, żeby zrobić więcej miejsca, ale niestety nie było go na tyle, by z tej strony udało się wejść pod łóżko. Spróbowała je odsunąć, ale ani drgnęło, nie miała na tyle sił, by choć odrobinę przesunąć łóżko. Z drugiej strony stało biurko, tam powinna znaleźć więcej miejsca. Było ciężkie, ale istniała szansa, że zdoła go przesunąć, ale może uda się wejść pod łóżko i bez tego.
- Żeby to szlag trafił! - zaklęła po kilku nieudanych próbach. Nie mieściła się pod łóżkiem, nawet nie mogła ręką sięgnąć głębiej. Starała się dojrzeć skrytkę, ale była zbyt daleko. Musiała przesunąć biurko, innego wyjścia nie było. Już na pierwszy rzut oka wiedziała, że nie będzie łatwo. Wyglądało na ciężkie i chyba było zrobione z tego samego ciemnego drewna co łóżko. Faktycznie, nie myliła się, ale na szczęście odrobinę udało się przesunąć mebel, a po dłuższej chwili jeszcze trochę. Niestety głośny zgrzyt i szuranie nie było jej na rękę. Nasłuchiwała przez chwilę czy nikt nie idzie, po czym znów przesunęła biurko głośno przy tym stękając. Kolejna chwila nasłuchiwania i ostatnia próba, musiało wystarczyć. Teraz miała zdecydowanie więcej wolnej przestrzeni, przynajmniej na tyle, by wygodniej ułożyć się na podłodze. Może w końcu uda się choć troszeczkę sięgnąć dalej. Nie do końca udało się jej wcisnąć pod łóżko, ale na szczęście wyczuła szparę w podłodze. Starała się dokładnie wymacać jakiej jest wielkości, przy okazji usuwając zbędne starocie. Nie pamiętała nawet co tam wkładała. Zwinęła w ciasny rulonik notatki i wcisnęła je mocno w szczelinę. Teraz musiała ponownie przesunąć biurko. Może pójdzie szybciej. Stęknęła z wysiłku, gdy uparty mebel stawiał opór.
- No, w końcu. - Zadowolona z siebie usiadła ciężko na łóżku. Zmęczyła się, po prostu była wykończona, ale przynajmniej wiedziała, że nic już nie zagrozi sekretnym planom, jakie do tej pory snuła.
- Leyen! - usiadła sztywno słysząc znajomy głos, a zaraz po nim zgrzyt przekręcanego klucza w zamku. - Zejdź ze mną na dół, proszę. Jest tu ktoś, kto chciałby cię poznać.
- Oczywiście. - Jak inaczej mogła odpowiedzieć tej poganiaczce niewolników? Na szczęście udało się jej schować plany przed nią. Uśmiechnęła się przymilnie, po czym ruszyła za kobietą. Domyślała się kogo ma poznać, albo raczej kto koniecznie chciał poznać ją. W każdym razie nowa guwernantka długo tu nie zabawi. Już ona się o to postara. Z przymilnym uśmiechem ruszyła za matką idąc na spotkanie z nowym wrogiem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz