A gdyby tak użyć sznura i przywiązać go
pomiędzy drzewami w dębowej alei. Wymagałoby to nieco pracy i sporego sprytu,
ale przecież dla niej to błahostka. Poza tym pora będzie w sam raz odpowiednia,
wymknęłaby się o brzasku i niepostrzeżenie umocowała liny, tuż przed Jej
przejażdżką konną. Tak, to mogłoby się udać, ot wypadek przy drodze, koń się
spłoszył, a biedaczka spadając łamie sobie obie nogi, albo lepiej, łamie sobie
kark. Tak, tak byłoby dobrze. W wyobraźni widziała wszystko doskonale, zaśmiała
się na samą myśl o tym wszystkim.
Nienawidziła swojego pokoju, tej małej klitki,
w której ją trzymali, jedynie dzięki planowaniu wymyślnych sposobów na pozbycie
się tej, tej… brakowało jej słów, aby ją odpowiednio nazwać, proste
przekleństwa nie oddawały niczego z prawdy o Niej. Codziennie znajdowała chwilę
z samego rana na snucie nowych planów lub ulepszaniu starych. Tylko dzięki temu
mogła wytrzymać tutaj, w tym małym więzieniu. Nie raz marzyła o tym co zrobi
jak już stąd ucieknie, jak się pozbędzie swojego największego problemu. W końcu
miałaby święty spokój i uwolniłaby się od tej jędzy, której obecność nie
pozwalała nawet na ułamek normalnego życia. Byłaby wtedy wolna i mogła robić co
tylko zechce.
Najgorsze, że nie wiedziała o której zwykle
jeździ konno, z tego pokoiku naprawdę miała ograniczone pole widzenia. Może
jednak zaplanować to tak, by wypadek nastąpił w drodze powrotnej? Byłoby pewnie
sporo hałasu przy tym. W to nie wątpiła, ale w myślach już słyszała komentarze,
które padną nad truchłem suki. „Taki nieszczęśliwy wypadek, nikt nie wie
dlaczego to się stało, kto mógłby chcieć popełnić taką zbrodnię? Najpewniej
ktoś ze służby…” Zaśmiała się głośno smakując te myśli jak najsłodszy tort,
którego nigdy przecież nie dostała.
- Nie, to się nie uda. I tak nie mogę wychodzić
na zewnątrz. Poza tym skąd wzięłabym sznur? - myślała teraz na głos, po cichu
mrucząc pod nosem - w dodatku na tyle cienki, by nikt go nie zauważył. Z resztą,
służba jest szkolona i wierna bardziej niż jakiekolwiek tresowane zwierzę. Nie,
muszę zdecydowanie wymyślić coś innego. Ale pomysł z liną nie jest głupi. Gdyby
tak wykorzystać linę na schodach? Ona czasami nocą spaceruje korytarzami,
sprawdzając wszystko osobiście. Słychać ją tuż przed tym, jak otwiera drzwi do
pokoju, a ja udaję wtedy, że już śpię. Chwilę później słychać tylko zgrzyt
przekręcanego klucza… nie, to też się nie uda. - Nie miałaby żadnego wpływu na
przebieg zdarzeń nadal będąc w pokoju, nie miałaby nawet możliwości
sprawdzenia, czy ten drobny zamach się powiódł. Głośne myślenie zawsze pomagało
się jej skupić. Nie raz miała przez to kłopoty, stale upominana, że mamrocze
coś pod nosem. Musi się kiedyś tego oduczyć, nie może tak zdradzać planów,
jeszcze ktoś podsłucha i doniesie. Wtedy nie byłoby za ciekawie.
- Mam tylko jedną szansę - nie mogła jej
zmarnować przez niedopracowany plan. Poza tym zbyt dużo świadków, no i nie
miała jak się wymknąć wcześniej. Nie miała też klucza do swojego pokoju, choć może
gdyby udało się go zdobyć, miałaby jakieś szanse. Tylko jak go zdobyć? Ona
zawsze miała go przy sobie. Pokręciła głową zrezygnowana. Po chwili na twarzy
zagościł nieśmiały uśmiech. A gdyby tak wcześniej zabrać z kuchni nóż, miałaby
wiele czasu, aby go naostrzyć. O tak, robiłaby to z prawdziwą rozkoszą, myśląc
o tym, o momencie gdy wbije nóż w plecy tej suki. Dźgała by ją raz za razem, a
krew tryskałaby w koło, plamiąc ten znienawidzony pokój. Każda kropla byłaby
niczym klejnot, wytęskniony, upragniony. Na samą myśl zadrżała. Takie piękne
marzenie… patrzeć jak kona w męczarniach, widzieć nadchodzącą śmierć w jej
oczach. To było coś.
- Leyen!
Marzyła nadal, nie zwracając uwagi na wołanie.
Nie miało przecież żadnego znaczenia, gdy tutaj właśnie rozgrywały się takie
sceny, co z tego, że tylko w wyobraźni.
- Leyen! - tym razem głośny, nie znoszący
sprzeciwu ton zabrzmiał wyraźnie w wołającym głosie. Nie zwróciła jednak na to
uwagi. Poza tym musiała przyznać, że lubiła się droczyć i robić na złość, kiedy
tylko miała na to ochotę. Nie zamierzała nijak ułatwiać Jej życia. Mogłaby też
użyć podstępu, tak aby dopiero w ostatniej chwili powiedzieć, że to ona sama
sprowadziła na Nią śmierć, a jeszcze lepiej, powiedzieć to prosto w oczy
konającej. Najlepiej nadawałaby się chyba do tego trucizna. Nie miała nic
takiego, ale przecież w domu musiało coś być, trzeba było tylko dobrze
poszukać. Mogłaby powiedzieć, że pomoże sprzątać w kuchni, a przy okazji
poszperałaby za jakąś trutką. Nie znała się na tym praktycznie wcale, ale
przecież nie musi to być strasznie wymyślny sposób, ważne aby był skuteczny.
Już widziała jak przy obiedzie krztusi się, puchnie nie mogąc nic więcej
przełknąć, jak oczy wychodzą na wierzch, a w nich wyraźnie malujące się
zaskoczenie. Wtedy znajdzie się tuż obok i powie jej do ucha, dlaczego to
zrobiła, dlaczego ją otruła…
- Leyen! - głos zabrzmiał na tyle blisko, że
dziewczyna ocknęła się z własnych marzeń.
- Idę! - Akurat teraz musiała zawołać. I kiedy
ma wszystko zaplanować dokładnie? W ciągu dnia miała zbyt dużo zajęć,
wystarczająco by nie znalazła chwili dla siebie, jakby robili to specjalnie. A
wieczorem… trudno cokolwiek pisać po ciemku, a wszyscy przecież wiedzą, że
pamięć jest ulotna. Nie mogła pozwolić, by tak doskonałe pomysły popadły w
zapomnienie. Zapiski muszą być w dodatku jak najdokładniejsze, poza tym zawsze
może później je uzupełnić. Schowała szybko niewielki notatnik do schowka pod
łóżkiem. Musiała się pospieszyć. Jeśli znów jędza zawoła, będzie źle. Jeszcze
wpadnie na pomysł, aby wpaść tu na kontrolę jakąś. A tego bynajmniej nie
chciała.
- Leyen!
- Idę! - Nie rozumiała po co tyle krzyku.
Przecież już szła. Nie była na nic spóźniona. No nic. Jakoś przeżyje ten wybuch
niezadowolenia, który na pewno ją czekał, a plany posnuje później. Choćby i w
myślach. Spuściła wzrok, przygarbiła lekko ramiona, wygładziła sukienkę. Teraz
była gotowa na spotkanie. Pozory należało zachować. Im mniej inni wiedzą o
planach, tym lepiej. Nie potrzebowała teraz zbyt dużego zainteresowania własną
osobą, zdecydowanie wolała samotność i święty spokój.
Odetchnęła głębiej, po czym wyszła z pokoju,
dla pewności głośniej trzaskając drzwiami za sobą. Pora zabawić się ponownie w
rodzinny teatrzyk.
- Jesteś w końcu. Siadaj przy stole, kolacja
stygnie.
- Tak matko. - Leyen pokornie odpowiedziała jak
przystało na grzeczną dziewczynkę, żałowała jedynie, że nie może zabijać
wzrokiem. Nie musiałaby patrzeć na twarz tej suki nigdy więcej.
- Jak mogli mi to zrobić?! - Leyen chodziła
nieustannie po pokoju, odkąd tylko zatrzasnęła za sobą głośno drzwi, używając
przy tym tyle siły, ile była w stanie z siebie dać. Nie mogła uwierzyć, że w
tak głupi sposób zepsuli jej cały dzień, cały tydzień!. Wszystkie plany jakie
miała na ten tydzień legły w gruzach, teraz musiała wszystko pozmieniać, a
przede wszystkim postarać się o to, by mieć święty spokój. Kolacja miała być
zwykłym, nudnym posiłkiem, a okazała się prawdziwą katastrofą, przynajmniej dla
niej. Nie miała nic do powiedzenia, kompletnie nic! Przyjdzie jednak czas, gdy
zemści się na wszystkich, w bardzo bolesny sposób. O… już się o to postara, by
długo ją pamiętali. Zatrzymała się nagle, zdając sobie sprawę z jednej rzeczy.
- Plany! - musiała je dobrze ukryć. Jutro odbędzie
się huczna przeprowadzka, oczywiście poza jakąkolwiek jej kontrolą. Fakt, nie
miała zbyt wielu wartościowych rzeczy, ale to nie znaczyło, że mógł przeglądać
je każdy kto chciał. Rozejrzała się po pokoju. Mały, przytulny pokoik. Zbyt
często słyszała to określenie. Nienawidziła każdego kąta w tym pomieszczeniu,
każdej ściany. Niewielkie łóżko, na którym kwiecista kapa broniła dostępu do
łóżka każdemu, zwłaszcza jej, mdliło ją na sam widok. Stoliczek przy łóżku, na
którym nic nie było, szafa, w której również nic nie było oraz skromne biurko.
Nie rozumiała po co tu stało, wszak nie posiadała żadnych rzeczy
umożliwiających naukę. Oczywiście prócz małego zestawu do pisania, który zabrała
dawno temu jednej z niań, kiedy ta zasnęła raz twardo. Nie przyznała się do
niczego, a zestawu nikt nigdy nie znalazł, więc nie było się czym przejmować.
Poza tym starsza pani miała już problemy z pamięcią, dlatego też nikt
szczególnie nie przywiązywał do tego wagi.
- Guwernantka! - warknęła zbyt głośno, niemal
krzycząc, chcąc pozbyć się tłumionej dotąd złości. Jakby zwykła niańka nie
wystarczała, do tej pory było dobrze, a nagle coś im się odmieniło. Poradzi
sobie nawet z głupią guwernantką! Już tak da jej popalić, że szybko zapragnie
się stąd wynieść. Na szczęście nie zwróciła niczyjej uwagi. Widać nikt się nią
nie interesował, jak zwykle. Teraz najważniejsza rzecz, którą musiała się zająć.
Musiała ukryć wszystkie notatki, szkoda byłoby je stracić, z resztą zniszczyć
też ich nie mogła, bo jak wyjaśniłaby resztki papieru? Jedyne wyjście to skrytka.
Tylko gdzie? Nie mogła użyć tej, z której korzystała na co dzień, zbyt łatwo
można było ją odnaleźć, a przecież nie o to chodziło.
Rozejrzała się uważniej po pokoju, studiując
każdy jego kawałek. W ścianie nie mogła dziury zrobić, od razu by znaleźli.
- Ale… - uśmiechnęła się, gdy patrząc na łóżko
przypomniała sobie o starej skrytce. Szparę w deskach znalazła przez przypadek,
gdy chowała się przed nianią. Mogła ją nieco poszerzyć, a może deski były
poluzowane? Trzeba było to sprawdzić. Przesunęła szafkę, żeby zrobić więcej
miejsca, ale niestety nie było go na tyle, by z tej strony udało się wejść pod
łóżko. Spróbowała je odsunąć, ale ani drgnęło, nie miała na tyle sił, by choć
odrobinę przesunąć łóżko. Z drugiej strony stało biurko, tam powinna znaleźć
więcej miejsca. Było ciężkie, ale istniała szansa, że zdoła go przesunąć, ale
może uda się wejść pod łóżko i bez tego.
- Żeby to szlag trafił! - zaklęła po kilku
nieudanych próbach. Nie mieściła się pod łóżkiem, nawet nie mogła ręką sięgnąć
głębiej. Starała się dojrzeć skrytkę, ale była zbyt daleko. Musiała przesunąć
biurko, innego wyjścia nie było. Już na pierwszy rzut oka wiedziała, że nie
będzie łatwo. Wyglądało na ciężkie i chyba było zrobione z tego samego ciemnego
drewna co łóżko. Faktycznie, nie myliła się, ale na szczęście odrobinę udało
się przesunąć mebel, a po dłuższej chwili jeszcze trochę. Niestety głośny
zgrzyt i szuranie nie było jej na rękę. Nasłuchiwała przez chwilę czy nikt nie
idzie, po czym znów przesunęła biurko głośno przy tym stękając. Kolejna chwila
nasłuchiwania i ostatnia próba, musiało wystarczyć. Teraz miała zdecydowanie
więcej wolnej przestrzeni, przynajmniej na tyle, by wygodniej ułożyć się na
podłodze. Może w końcu uda się choć troszeczkę sięgnąć dalej. Nie do końca
udało się jej wcisnąć pod łóżko, ale na szczęście wyczuła szparę w podłodze.
Starała się dokładnie wymacać jakiej jest wielkości, przy okazji usuwając zbędne
starocie. Nie pamiętała nawet co tam wkładała. Zwinęła w ciasny rulonik notatki
i wcisnęła je mocno w szczelinę. Teraz musiała ponownie przesunąć biurko. Może
pójdzie szybciej. Stęknęła z wysiłku, gdy uparty mebel stawiał opór.
- No, w końcu. - Zadowolona z siebie usiadła
ciężko na łóżku. Zmęczyła się, po prostu była wykończona, ale przynajmniej
wiedziała, że nic już nie zagrozi sekretnym planom, jakie do tej pory snuła.
- Leyen! - usiadła sztywno słysząc znajomy głos,
a zaraz po nim zgrzyt przekręcanego klucza w zamku. - Zejdź ze mną na dół,
proszę. Jest tu ktoś, kto chciałby cię poznać.
- Oczywiście. - Jak inaczej mogła odpowiedzieć
tej poganiaczce niewolników? Na szczęście udało się jej schować plany przed
nią. Uśmiechnęła się przymilnie, po czym ruszyła za kobietą. Domyślała się kogo
ma poznać, albo raczej kto koniecznie chciał poznać ją. W każdym razie nowa
guwernantka długo tu nie zabawi. Już ona się o to postara. Z przymilnym
uśmiechem ruszyła za matką idąc na spotkanie z nowym wrogiem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz