- Daleko jeszcze? - Leyen zdecydowanie miała
dość podróży. Odkąd wyjechały, nie zatrzymały się nigdzie na dłużej. Jedynie na
stacjach przesiadkowych mogły na chwilę rozprostować nogi, gdy woźnica zmieniał
zaprzęg, no i oczywiście noclegi, ale tych wolała nie wspominać. Były to jedyne
momenty, gdy mogła zobaczyć zewnętrzny świat, jak go nazywała. Nie tego
oczekiwała po tej podróży.
- W tym tempie, wieczorem będziemy na miejscu.
Została nam jedynie przeprawa przez góry. Nie, nie będziemy się wspinać. -
Lucia uśmiechnęła się uspokajająco widząc dokąd wędruje wzrok dziewczynki. -
Przejedziemy tunelem wydrążonym w górze. Nie ma się czego bać. - Dodała szybko,
mimo że sama nie była pewna tych ostatnich słów. Słyszała zbyt wiele opowieści
o tunelu, by teraz mogła ze spokojem nim jechać. Sama przemierzyła go zaledwie dwa
razy i nie wspominała tych chwil zbyt dobrze. Już sama myśl o tym, ile skał ma
się nad głową, wywoływała przerażenie i paniczny strach. A przecież była to
jedynie drobnostka, bo nie tego należało się bać.
Leyen patrzyła z podziwem, a zarazem z
niepokojem na ośnieżone szczyty gór. Jakoś nie mogła przyzwyczaić się do myśli,
że będzie to jej przyszły dom. Czuła się przy nich taka maleńka, niemal
niewidoczna. Wzrokiem szukała wejścia do tunelu, jednak niczego takiego nie
znalazła. Droga wiodła pod górę, a dalej po prostu znikała za kolejnym
wzniesieniem.
- Jedziemy dalej. Leyen… - Lucia otworzyła
drzwiczki powozu, czekając aż dziewczynka wejdzie do środka. Sama ostatni raz
spojrzała na szczyty gór po tej stronie. Zaczerpnęła głęboko chłodnego
powietrza, tak jakby wraz z nim nabierała odwagi. Martwiła się jedynie o Leyen,
czy nie będzie to dla niej zbyt dużo obciążenie, jednak jeśli jazda przebiegnie
bez zakłóceń, wkrótce powinny być już na miejscu. Najgorsze, że sama będzie
musiała wrócić tędy jeszcze raz.
- Pozamykaj szczelnie okiennice - poinstruowała
ją. - Tak, dobrze.
Leyen przyzwyczaiła się już do tego, że nie
mogła oglądać okolicy. Na początku chciała, jednak panna Biern skutecznie
wybiła jej to z głowy. Wygód też zbytnio nie miały, powóz nie należał do tych
najwygodniejszych, ale do tych szybkich. Przynajmniej wkrótce uwolni się od milczącego
towarzystwa guwernantki, potrafiła wydawać jedynie polecenia, nic poza tym,
tylko patrzyła się na nią, jakby chciała przejrzeć na wylot.
- Mogę zobaczyć jeszcze raz góry?
- Nie. - Cichy sprzeciw brzmiał niemal jak
groźba.
- Ale przecież nie ma tu nikogo, nikt mnie nie
zobaczy. - Leyen ponowiła prośbę, choć jej głos nie brzmiał zbyt pewnie.
- Nie. - Lucia była nieugięta. Miała jednak ku
temu powody. - I nie pytaj już więcej. Proszę.
Leyen spojrzała uważniej na guwernantkę. Miała nie
raz ochotę powtórzyć swój wyczyn, ale powstrzymywała się. Przynajmniej przez
pierwsze dni, później ochota minęła, zastąpiona chłodnym spokojem. Starała się
mówić jak najmniej. Nie miała z tym problemu. Panna Biern odzywała się jeszcze
mniej. Było to nawet na rękę Leyen, ale pod koniec trzeciego dnia zaczęła się nieco
niepokoić. Guwernantka była jakaś inna, może chorowała, ale tego akurat nie
wiedziała i szczerze mówiąc nie interesowało to ją za bardzo. Mimo wszystko
dziewczyna zaczęła baczniej obserwować maagi, która z dnia na dzień stawała się
coraz bledsza, jakby znikała. Leyen takie właśnie miała wrażenie, jakby panna
Biern znikała.
Turkot kół nabrał innego brzmienia, a jazda
stała się… delikatniejsza. Powóz zatrzymał się nagle, jednak nie zdziwiło to
Lucii. Za to Leyen jak najbardziej, zwłaszcza że drzwiczki otworzyły się, a do
środka wszedł woźnica. Bez słów zamknął dokładnie za sobą drzwiczki. Dopiero,
gdy zauważył pytające spojrzenie dziewczyny, wyjaśnił krótko.
- Wierzchowce znają drogę.
Były to pierwsze słowa jakie Leyen usłyszała od
tego chudego, milczącego człowieka, który wydawał się być jak skała. Po
dłuższej chwili powóz znów ruszył, tym razem wolniej. Jak przypuszczała,
wjechali w tunel. Już wcześniej pytała o to maagi, jednak ta uparcie odmawiała
jakichkolwiek wyjaśnień. Spojrzała na mężczyznę. Może od niego w końcu czegoś
się dowie.
- Dlaczego jedzie pan teraz z nami? - spytała
wprost.
Woźnica spojrzał na guwernantkę, niemo pytając
o zgodę. Ta tylko nieznacznie pokręciła głową.
- Tak trzeba.
To było jedyne wyjaśnienie, które nic jej nie
wyjaśniło. Jednak zauważyła, że zarówno on jak i panna Biern stali się nerwowi,
choć bardzo starali się tego nie okazywać. Każdy świst czy skrzypienie
wywoływało niespokojny ruch dłoni, czy zmarszczenie czoła. Dziewczynka
wzruszyła jedynie ramionami. Nie chcieli z nią rozmawiać, to nie. Płakać z tego
powodu nie będzie.
Cisza była nieznośna, a atmosfera bardzo…
niespokojna. Przynajmniej tak to odczuwała Leyen. Postanowiła zrezygnować z
obserwowania dorosłych, skupiła się natomiast na odgłosach dobiegających z
zewnątrz. Przymknęła oczy, wsłuchując się w świsty wiatru. Po dłuższej chwili
stwierdziła, że jednak nie słyszy wiatru, a zniekształcone głosy. Zaskoczona
otworzyła oczy. Woźnica chyba zasnął i niczego nie słyszał. Zauważyła, że w
jego uszach tkwią kulki z waty. Panna Biern również miała przymknięte oczy,
jednak nie wyglądała na pogrążoną w śnie. Głosy na zewnątrz brzmiały coraz
wyraźniej, jakby nawoływały, jednak nie była w stanie odróżnić słów. Coraz
bardziej ciekawa uchyliła delikatnie okiennicę, starając się nie wydać przy tym
najmniejszego szmeru. Nie wiedziała czego ma się spodziewać po tunelu, ale na
pewno rozczarowała się. Głosy nie stały się wyraźniejsze i nic nie zobaczyła.
Dosłownie nic, bo na zewnątrz panowała absolutna ciemność. Leyen starała się
cokolwiek zobaczyć, lecz bezskutecznie.
- Zamknij okno! - Dziewczyna aż krzyknęła
przerażona, gdy usłyszała głos maagi tuż obok.
Lucia zamknęła okiennicę, po czym zmusiła
Leyen, by ta usiadła na jej miejscu, koło woźnicy. Leyen chciała zaprotestować,
jednak widząc piorunujące spojrzenie maagi, zrezygnowała. Zauważyła jednak, że
oboje teraz, wraz z woźnicą bacznie ją obserwują. Wzruszyła jedynie ramionami.
Dorośli byli dziwni. Nie wiedziała czego się teraz po niej spodziewają,
zamknęła więc oczy. Skoro czekało ich kilka godzin jazdy, ile tego też nie
wiedziała, bo nikt jej nie powiedział, postanowiła się przymknąć oczy i
wsłuchać się w świsty, mając nadzieję, że odróżni chociaż jakieś słowa.
Obudził ją zimny podmuch wiatru, gdy drzwiczki
powozu otworzyły się na oścież. Nie pamiętała nawet kiedy zasnęła.
- Witamy w Maredu. Mam nadzieję, że nie mieliście
zbyt męczącej podróży. Lucia Biern, miło panią znów widzieć. - Głos należał do
szczupłej kobiety ubranej w prostą granatową suknię, na którą zarzuconą miała
jedynie grubszą chustę. - Chodźcie szybko do środka, na zewnątrz robi się coraz
zimniej. Niedługo zapadnie zmrok. Nazywam się Janin Dare i jestem przełożoną
tego ośrodka - zwróciła się bezpośrednio teraz w stronę dziewczynki, jednak w
odpowiedzi otrzymała się jedynie zacięte milczenie. Nie przejęła się tym, będą
miały jeszcze czas na pogawędki.
Woźnica skinął tylko głową i od razu poszedł w
stronę mniejszych budynków. Leyen wysiadła ostrożnie. Na zewnątrz panowała
ciemność, albo raczej półmrok zabarwiony odcieniem czerwieni. Było to dość
dziwne, ale chyba tylko ona to zauważyła. Widać nie było się czym przejmować.
Panią Dare zupełnie zignorowała. To, że w końcu wyrwała się z domu, nie
oznaczało, że będzie skakać teraz z radości. Zdawała sobie sprawę, że jedno
więzienie zamieniła na drugie. Ruszyła w milczeniu za kobietą. Zobaczyła, że
guwernantka weszła do jednego z pierwszych pokoi, one natomiast poszły dalej.
- Leyen, to będzie twój pokój - kobieta
wprowadziła ją do niedużego pomieszczenia, w którym stały dwa łóżka. Był tylko
trochę większy od jej poprzedniego więzienia, również dość skromnie urządzony. -
Będziesz mieszkać razem z Bergit. Bergit? - zawołała nie widząc dziewczyny
pokoju. Po chwili jasnowłosa panna wyszła z pokoju obok.
- Co znowu? Nawet wykąpać się nie można w
spokoju, by zaraz… Kto to jest? - zrzędzenie od razu zamieniło się w warczenie.
- Bergit to jest Leyen. Będziecie razem
mieszkać.
- O nie. Wykluczone. Mieszkam sama. Nie będę
dzielić pokoju z jakimś gówniarzem!
- Bergit, bacz na słowa, proszę. - Kobieta
wydawała się nie wzruszona całą tą sceną. - Twoje łóżko jest tutaj - wskazała
Leyen to stojące pod ścianą przy drzwiach. - Mam nadzieję, że szybko się
dogadacie. Twoje rzeczy zaraz przyniosę. Macie parę minut, by się poznać.
Bergit?
- Tak, pani Dare. - Bergit posłusznie
przytaknęła. Poczekała aż maagi wyjdzie, po czym podeszła do nowej
współlokatorki. - Nie myśl sobie, że tutaj zamieszkasz. To jest mój pokój i
takim pozostanie. - Głos ociekał jadem i zupełnie nie pasował do ładnej
twarzyczki okolonej bujnymi blond lokami, teraz jeszcze nie do końca
wyschniętymi. Łagodny wyraz twarzy teraz przypominał wściekłego kota fuczącego
na intruza.
- Nie ode mnie zależy…
- Racja! Nic tu od ciebie nie zależy!
Zapamiętaj to sobie gówniaro!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz