- Skąd masz te perełki?
To już chyba setne pytanie nowej
współlokatorki, które Leyen zignorowała.
Podróż faktycznie nie zajęła dużo czasu i w
miarę szybko dojechały do Mirt. Ośrodek był mały, raptem kilka budynków.
Szczerze mówiąc spodziewała się czegoś większego. Na szczęście to tylko
przejściowe miejsce, tak przynajmniej usłyszała. I dobrze. Nie zamierzała
spędzić tu wieczności.
- To prezent. Dostałam je od dwóch maagi -
odpowiedziała w końcu dla świętego spokoju.
- Mi nic nigdy nie dały.
- Może za mało się starałaś? Byłaś miła dla
nich?
- Noo… chyba nie, dlatego tu mnie wysłały.
- A ja tu jestem w nagrodę. - Leyen spokojnie
odpowiadała, patrząc jak w dziewczynie rodzi się zazdrość. Mimo, że ciężko
przychodziło jej myślenie, nie była najgorsza, choć nieco irytująca. - Myślę,
że takich perełek zdobędę wkrótce więcej.
- A dlaczego tylko ciemne dostajesz? Perełki
nie powinny być jasne?
- Może i powinny, mnie się takie podobają. A
teraz dość, do łóżka. - Leyen choć powiedziała to spokojnym tonem, to jednak
zabrzmiał jak głos pouczającej maagi. Pozwoliła sobie na porzucenie roli
tryskającej energią dziewczynki, która nieustannie szczebioce, przynajmniej na
chwilę. Potrzebowała nieco ciszy dla siebie. Ciszy, którą mogłaby się
nacieszyć. W końcu odzyskała wolność. Zamierzała się nią długo cieszyć i raczej
nikt jej w tym nie przeszkodzi. W domu już z trudem zachowywała pozory i
zaczynała się na poważnie obawiać, że nie uda się ciągnąć tej gry dłużej.
Postawa uśmiechniętej blondyneczki, wiecznie radosnej była bardzo wygodna,
jednak jeszcze bardziej męcząca, ale dawała jednocześnie znacznie więcej swobody.
Tutaj również postanowiła to wykorzystać i w ciągu jednego dnia ułożyła
wszystkich tak, że skakali koło niej jak niewolnicy. Co za idioci. Wystarczyło
się ładnie uśmiechnąć, a od razu miękli.
Miała czas aby na spokojnie sprawdzić jakie
perły może tu jeszcze złowić, choć na pierwszy rzut oka nie dostrzegła nikogo
interesującego. Wszystkie dziewczęta, które tu przebywały, były od niej
starsze, ale jednocześnie niczego sobą nie prezentowały. Nie miały żadnych
interesujących zdolności, albo ich jeszcze nie odkryły. Postara się zatem być
naprawdę dobrą przyjaciółką i pomoże tym biedactwom odnaleźć w sobie prawdziwe
talenty.
Ciemnowłosa Leyen przez kilka ostatnich dni
zwiedzała ośrodek. Odwiedziła niemal każde dostępne miejsce, spotkała każdego
mieszkańca tego zadupia. Inaczej nazwać tego miejsca nie mogła. Prócz kilku
budynków niczego tu nie było. Niewielki mur, który otaczał pobliskie tereny nie
mógł uchronić nikogo przed czymkolwiek, co chciałoby zagrozić temu miejscu. W
sumie nie dziwiła się, dlaczego nikt nikomu tu nie groził. Wszystkich zabijała
nuda, choć tego nie dostrzegali, w przeciwieństwie do niej. Maagi ciągle organizowały
jakieś zajęcia dla podopiecznych, ale nie było w nich nic interesującego.
Odkąd zyskała nowy dar widzenia, straciła
ochotę na cokolwiek, poza tym i tak nie zamierzała długo tu zabawić. Zostało
jedno miejsce, które chciała odwiedzić, nim na dobre opuści to miejsce. Tunel.
Nadal nie mogła zapomnieć tych głosów, kiedy przez niego przejeżdżali. Czuła,
że coś do niej wołają, wzywają ją. Musiała odwiedzić to miejsce jeszcze raz, a
sposób zawsze się jakiś znajdzie.
- Co za tunel?
- Co? - spytała zaskoczona, gdy szorstki głosik
wybił ją z rozmyślań.
- Powiedziałaś tunel.
- Nic nie mówiłam.
Właścicielem nieprzyjemnego głosu była
kilkuletnia dziewczynka, znacznie od niej młodsza. Nie dziwiła się, że rodzice
ją tu oddali, była równie brzydka jak głos, którym raniła słuch każdego, do
kogo się odezwała. Brzmiał jak papier ścierny. Zauważyła, że nikt za
dziewczynką nie przepadał, sama też starała się jej unikać. Zignorowała ją i
odeszła w stronę murku, na którym lubiła siedzieć. Jedyne co lubiła w tym
ośrodku, to wspaniały widok gór. Były ciemne i mroczne, potężne i niezmienne. Trwały
ciągle takie same i chyba to ją najbardziej w nich pociągało. Oczywiście prócz
tego, że chciała odkryć wszystkie tajemnice jakie skrywały, bo na pewno jakieś
były. Wyczuwała to nawet stąd. Tyle ciemnych miejsc, niezbadanych wejść,
jaskiń, tuneli… a może istniał inny tunel z podobnymi głosami, albo inne
wejście. Musiała się jeszcze raz dobrze rozejrzeć i zbadać cały teren,
zwłaszcza ten przylegający bezpośrednio do góry.
- Co za tunel?
- Odczep się! - warknęła, gdy dziewczynka
przystanęła ponownie tuż obok. - Idź sobie stąd. Pobaw się z innymi.
- Nie chcę. Ty jesteś Leyen? Ta nowa? -
dziewczynka zupełnie nie zrażona zadawała kolejne pytania.
- Tak. Jestem Leyen, a ty zaraz stąd znikniesz!
- Jestem Mae. Pobawimy się?
- Nie. Odejdź stąd! Nie rozumiesz co się do ciebie
mówi? - Leyen nie była w nastroju do niańczenia dzieci. Odetchnęła z ulgą, gdy
dziewczynka wzruszyła ramionami i odeszła. - W końcu.
Spojrzała na drogę, która prowadziła do tunelu.
Brama zawsze była zamknięta i stale ktoś jej pilnował. Musiał istnieć sposób,
by ominąć te zabezpieczenia, wystarczyło go tylko znaleźć. Myślała już o tym,
by przejść przez murek, ale odrzuciła tę możliwość. W niektórych miejscach nie
można było postawić swobodnie stopy, nie wspominając już o tym, aby mogła
utrzymać się nad przepaścią trzymając się niezbyt solidnego murku. W każdej
chwili mógł ukruszyć się jakiś kawałek, mogłaby wtedy podziwiać dno wąwozu z
bliska. Miała solidne podstawy, by bać się, że runie w przepaść, która była
niemal tuż za nim. Dopiero zaczynała nowe życie i nie zamierzała go tak szybko
skończyć. Wychyliła się na próbę, by sprawdzić czy cokolwiek dostrzeże w dole.
- Leyen, chciałabym ci kogoś przedstawić.
Mogłabyś wrócić ze mną do środka?
Leyen zupełnie zaskoczyły słowa pani Dare
zwłaszcza, że nie zauważyła wcześniej żeby szła w tym kierunku. Serce waliło
jak oszalałe i bynajmniej nie z powodu samej maagi. Gdyby ta postanowiła
odezwać się tuż przy niej, a nie wołać z daleka, to mogła nie utrzymać nerwów
na wodzy… a droga w dół była daleka.
- Dobrze - powiedziała, zastanawiając się o
kogo chodzi. Czyżby matka chciała się z nią zobaczyć? Tylko po co?
„Nie idź za nią.” - cichy szept sprawił, że
zgubiła jeden krok. Szybko złapała równowagę. Na szczęście maagi nic nie
zauważyła. Nie słyszała głosów od tamtej nocy, kiedy pani Dare zamknęła ją w
izolatce, mimo iż nie raz wołała.
„Niby dlaczego mam za nią nie iść?” - spytała,
pilnując się, by pytanie zadać w myślach.
„Będziesz mieć problemy.”
„Jeśli nie pójdę, to na pewno będę je mieć.” - Uciszyła
głos. Nie mówił jej nic interesującego, ani godnego uwagi. Poza tym przynajmniej
się dowie o co chodzi, dopiero potem zacznie się martwić ewentualnymi
problemami.
- Leyen, to jest pan Kertow.
Leyen skłoniła się grzecznie, gdy maagi ją
przedstawiała. Był jedynym mężczyzną, prócz milczącego woźnicy, którego
widziała. Co dziwniejsze wyglądał tak jak go widziała, bez żadnego zakłamania.
Starszy, przysadzisty typ, ale nie otyły. Gdzieniegdzie włosy zaczynały mu już
siwieć, co łagodziło nieco szpakowaty wygląd. Wydawał się być miły.
- Witaj Leyen - mężczyzna odezwał się głębokim,
nieco szorstkim głosem. - Mam dla ciebie propozycję. W wiosce poniżej prowadzę
gospodę, akurat teraz jedna z dziewczyn zachorowała i potrzebujemy kogoś do
obsługi klientów. Pani Dare powiedziała, że jesteś tu jedną z najstarszych
dziewczyn. Wspomniała też, że w razie kłopotów będziesz mogła sobie poradzić
sama.
Leyen była zupełnie zaskoczona. Nie tego się
spodziewała. W sumie nie wiedziała czego ma się spodziewać, ale na pewno nie
była tym propozycja pracy.
„Nie przyjmuj jej” - cichy głos znów zabrzmiał
gdzieś obok.
„Dlaczego?” - spytała nieco podejrzliwie, cały
czas lekko się uśmiechając do mężczyzny, aby zyskać nieco na czasie. Nie
musiała udawać zaskoczonej, spojrzała pytająco na siedzącą obok maagi, która
przytaknęła jedynie głową dając znak, aby się zgodziła.
„To nie jest dobra propozycja.”
„Dlaczego?” - spytała ponownie, jednak
odpowiedziała jej już tylko cisza.
- Jestem zaskoczona tą ofertą, nie spodziewałam
się tego. Czy muszę zaczynać od razu? Chciałabym się najpierw przemyśleć to… -
urwała delikatnie spuszczając wzrok na dół. Nie mogła otwarcie odmówić, czuła,
że takie wyjście z sytuacji źle by się skończyło. - Jestem tu od niedawna i
jeszcze nie przyzwyczaiłam się do tego miejsca, a te góry nieco mnie przerażają
i w ogóle…
- Nie, oczywiście że nie. Dam ci kilka dni na
zastanowienie. Powiedzmy… hmm… przyjadę po ciebie za trzy dni. Pani Dare w tym
czasie wszystko przygotuje. Dobrze?
- Dobrze. Czy to wszystko?
- Tak Leyen, możesz odejść.
- Dziękuję. - Skinęła ponownie głową, po chwili
wychodząc.
- Nie wspominałaś, że jest taka spokojna i
ułożona - odezwał się Kertow - może sobie nie poradzić.
- Poradzi sobie, widziałam jak potrafi się
bronić.
- Oby, wiesz dobrze, że moi klienci są
wymagający… - pozostawił nie dopowiedziany fakt, że Dare bierze spore zyski z
dziewczyn, które u niego pracowały. Przyznać musiał, że do tej pory wybierała
dobrze, nigdy nie zastanawiał się skąd pochodzą ani o to nie pytał. Ważne, że
nie były stąd. Nikt też na głos nie powiedział, czym tak naprawdę zajmują się
owe dziewczyny. - Wrócę za kilka dni. Przygotuj wszystko.
- Oczywiście, jak zwykle.
Dare od dawna prowadziła ośrodek Maredu, który
tak naprawdę nie istniał, albo raczej istniał kiedyś, ale go rozwiązano. Miała
jednak umowę z kilkoma agentkami, które znała jeszcze za czasów własnej pracy w
agencji. Były to dziewczyny, które kiedyś sama wychowała, a które obecnie
zajmowały się naznaczonymi dziećmi. To właśnie one dostarczały jej te osoby, w
których drzemał największy potencjał. Tego też właśnie oczekiwali klienci Kertowa
- odrobiny wyzwania, polowania na zwierzynę, nim dostaną to, czego chcą.
Naznaczeni nadawali się do tego idealnie. Dare pamiętała czasy, gdy bycie
naznaczonym nie znaczyło nic, mało kto się wyróżniał i traktowano ich zupełnie
normalnie. Byli zwykłymi ludźmi, których los obdarował znamieniem i wyjątkowymi
zdolnościami, o ile je odkryli w sobie co nie zdarzało się jednak często. Potem
zdarzył się wypadek, jedna naznaczona dziewczynka nie potrafiła zapanować nad
swoim darem. Zginęło wiele osób. Nikt wtedy nie zwrócił uwagi, że biedaczka
pozbawiona była jakiejkolwiek opieki i nie uczono jej kontroli nad sobą. Od
tamtej pory zaczęto izolować osoby posiadające znamiona, nawet jeśli nie
wykazywały żadnych zdolności. Powstały ośrodki, w których zamykano je pod
pretekstem sprawowania nad nimi kontroli. Zazwyczaj nic takiego miejsca nie
miało, po prostu były to miejsca, dzięki którym rodziny mogły delikatnie i bez
wstydu pozbyć się naznaczonych. Mało kiedy ktoś się interesował nimi dłużej.
Była to wielka strata, gdyż w tych dzieciach tkwił ogromny potencjał. Po tej
stronie gór sprawy miały się jednak nieco inaczej, zwłaszcza gdy chodziło o
naznaczone dziewczynki. Były pożądanym towarem. Im bardziej niebezpieczne dary
posiadały, tym cenniejsze były. Dare czasami ich żałowała, jednak był to tylko
interes, nic więcej. Wyrzuty sumienia znikały zaraz po tym, gdy dostawała swoje
udziały, poza tym rzadko gościły w ośrodku na tyle długo, by mogła się do nich
przyzwyczaić.
Zostało dwa dni do opuszczenia ośrodka. Leyen
długo myślała o propozycji, jaką otrzymała. Wiedziała już, że przyjmie ofertę,
jakakolwiek by ona nie była, byle tylko wyrwać się stąd. Musiała tylko załatwić
jedną rzecz, odwiedzić tunel i dowiedzieć się więcej o głosach. Przez ostatnie
dni obserwowała bramę i zmieniających się strażników. Nie było ich wielu, więc
nie powinna mieć problemów. Wymyślała przeróżne historyjki, którymi miała
przekonać pilnującego bramę, ale nie mogła się zdecydować, którą wybrać. Szła
spokojnie, starała się wyglądać na zaciekawioną dziewczynę, chcącą dowiedzieć
się jedynie czegoś na temat tunelu.
Zaskoczona zatrzymała się tuż przy bramie. W
niewielkiej stróżówce zamiast strażnika siedziała Mae.
„Uciekaj!”
Zignorowała głos w głowie, choć miała ogromną
ochotę go posłuchać. Niestety była to jedyna okazja, by wykonać swój plan,
następnej może nie być.
- Co tu robisz? - spytała podchodząc do
dziewczynki. - Nie powinno cię tu być, za mała jesteś na to.
- Dzisiaj jest moja kolej na pilnowanie bramy. -
Mae wzruszyła ramionami, stwierdzając po prostu fakt. - Wybierasz się gdzieś?
Może chcesz zwiedzić tunel? Mówiłaś, że chcesz się tam wybrać, mogę cię
zaprowadzić - mówiła szybko, szorstkim, nieprzyjemnym głosem, który zupełnie
nie pasował do dziewczynki. Wydawał się być raczej męski.
Leyen przez dłuższą chwilę walczyła ze sobą.
Nie chciała nigdzie chodzić z Mae, ale z drugiej strony miała możliwość wejść
do tunelu. Poza tym nie dawał jej spokoju fakt, że mała pilnowała bramy, w
dodatku sama. Może była córką jednego ze strażników i ten na chwilę zostawił ją
samą. Jeśli tak, musiała wykorzystać tę szansę.
- Dobrze, zaprowadź mnie. Ale zostanie to
między nami, tak? - Leyen wolała się upewnić, że dziewczynka nie doniesie o tym
zaraz pani Dare. Miałaby wtedy nie lada kłopoty.
- Oczywiście, że nie. Chodź za mną. Pokażę ci
moje tajemne wejście. Nikt nas wtedy nie zauważy.
Nim Mae skończyła mówić, już biegła w
podskokach w stronę tunelu, choć nie bezpośrednio do wejścia. Leyen poczuła
dreszczyk ekscytacji, ale za dziewczynką poszła zdecydowanie spokojniejszym
krokiem. Nie chciała na siebie zwracać uwagi.
Kilka metrów za bramą skręciły nieco w prawo,
kierując się ku litej skale, przynajmniej początkowo tak to wyglądało. W miarę
zbliżania się, Leyen dostrzegła ledwo widoczne pęknięcie w ścianie, które z
każdym ich krokiem powiększało się.
„Nie idź tam!”
W jej głowie, jak grom zabrzmiał głos, który
tym razem również szybko uciszyła. Przejeżdżała już przecież przez tunel i nie
się jej nie stało.
„Dlaczego?” - spytała w myślach.
„To niebezpieczne miejsce. Odejdź stąd!”
- Idziesz?
Leyen nie zauważyła nawet, że przystanęła.
Ruszyła, szybko doganiając Mae.
- To jest wejście do tunelu?
- Tak, moje sekretne - Mae wydawała się bardzo
zadowolona z tego, że może się na coś przydać.
Weszły przez szczelinę, która teraz nie
wydawała się taka mała. Przez chwilę szły wąskim korytarzem. Leyen czuła każdym
zmysłem nawał skał nad sobą, a uczucie przerażenia stale narastało. Wiedziała
jednak, że to pierwotny strach przed utknięciem tutaj, mimo to nadal się bała.
Nie widziała natomiast niczego takiego u Mae, może dziewczyna bywała tu
wystarczająco często aby się nie bać, albo była równie głupia jak wyglądała.
Leyen nie była do końca pewna, którą opcje wybrać. Wzruszyła jedynie ramionami,
skupiając się na drodze. Zrobiło się ciasno, a wąskie dotąd przejście zwęziło
się jeszcze bardziej. Czuła napór skał z każdej strony. Widziała, że dziewczyna
przed nią nie miała takich problemów, ale też była znacznie od niej mniejsza.
Odetchnęła głębiej, chcąc uspokoić szalejące serce i skołatane nerwy. Nie wiele
to pomogło, niestety. Na szczęście po kilkunastu krokach przejście zdecydowanie
się poszerzyło i wkrótce stanęły w ciemnym tunelu. Niewiele widziała, choć
wydawało się jej, że dociera tu nieco więcej światła niż do szczeliny. Stała
chwilę nasłuchując. Już miała się odezwać i spytać, czy na pewno dotarły na
miejsce, gdy usłyszała głosy. Niektóre były ciche inne nieco głośniejsze.
Słyszała, że coś mówią, krzyczą, ale nie mogła zrozumieć co. Zagłuszał je histeryczny
śmiech, w którym jednak słychać było pełne satysfakcji zadowolenie. Leyen
odwróciła się. Nie tego się spodziewała ujrzeć.
Po chwili usłyszała kolejny krzyk. Tym razem
swój własny.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz