wtorek, 17 kwietnia 2012

8. Tunel


- Skąd masz te perełki?
To już chyba setne pytanie nowej współlokatorki, które Leyen zignorowała.
Podróż faktycznie nie zajęła dużo czasu i w miarę szybko dojechały do Mirt. Ośrodek był mały, raptem kilka budynków. Szczerze mówiąc spodziewała się czegoś większego. Na szczęście to tylko przejściowe miejsce, tak przynajmniej usłyszała. I dobrze. Nie zamierzała spędzić tu wieczności.
- To prezent. Dostałam je od dwóch maagi - odpowiedziała w końcu dla świętego spokoju.
- Mi nic nigdy nie dały.
- Może za mało się starałaś? Byłaś miła dla nich?
- Noo… chyba nie, dlatego tu mnie wysłały.
- A ja tu jestem w nagrodę. - Leyen spokojnie odpowiadała, patrząc jak w dziewczynie rodzi się zazdrość. Mimo, że ciężko przychodziło jej myślenie, nie była najgorsza, choć nieco irytująca. - Myślę, że takich perełek zdobędę wkrótce więcej.
- A dlaczego tylko ciemne dostajesz? Perełki nie powinny być jasne?
- Może i powinny, mnie się takie podobają. A teraz dość, do łóżka. - Leyen choć powiedziała to spokojnym tonem, to jednak zabrzmiał jak głos pouczającej maagi. Pozwoliła sobie na porzucenie roli tryskającej energią dziewczynki, która nieustannie szczebioce, przynajmniej na chwilę. Potrzebowała nieco ciszy dla siebie. Ciszy, którą mogłaby się nacieszyć. W końcu odzyskała wolność. Zamierzała się nią długo cieszyć i raczej nikt jej w tym nie przeszkodzi. W domu już z trudem zachowywała pozory i zaczynała się na poważnie obawiać, że nie uda się ciągnąć tej gry dłużej. Postawa uśmiechniętej blondyneczki, wiecznie radosnej była bardzo wygodna, jednak jeszcze bardziej męcząca, ale dawała jednocześnie znacznie więcej swobody. Tutaj również postanowiła to wykorzystać i w ciągu jednego dnia ułożyła wszystkich tak, że skakali koło niej jak niewolnicy. Co za idioci. Wystarczyło się ładnie uśmiechnąć, a od razu miękli.
Miała czas aby na spokojnie sprawdzić jakie perły może tu jeszcze złowić, choć na pierwszy rzut oka nie dostrzegła nikogo interesującego. Wszystkie dziewczęta, które tu przebywały, były od niej starsze, ale jednocześnie niczego sobą nie prezentowały. Nie miały żadnych interesujących zdolności, albo ich jeszcze nie odkryły. Postara się zatem być naprawdę dobrą przyjaciółką i pomoże tym biedactwom odnaleźć w sobie prawdziwe talenty.

Ciemnowłosa Leyen przez kilka ostatnich dni zwiedzała ośrodek. Odwiedziła niemal każde dostępne miejsce, spotkała każdego mieszkańca tego zadupia. Inaczej nazwać tego miejsca nie mogła. Prócz kilku budynków niczego tu nie było. Niewielki mur, który otaczał pobliskie tereny nie mógł uchronić nikogo przed czymkolwiek, co chciałoby zagrozić temu miejscu. W sumie nie dziwiła się, dlaczego nikt nikomu tu nie groził. Wszystkich zabijała nuda, choć tego nie dostrzegali, w przeciwieństwie do niej. Maagi ciągle organizowały jakieś zajęcia dla podopiecznych, ale nie było w nich nic interesującego.
Odkąd zyskała nowy dar widzenia, straciła ochotę na cokolwiek, poza tym i tak nie zamierzała długo tu zabawić. Zostało jedno miejsce, które chciała odwiedzić, nim na dobre opuści to miejsce. Tunel. Nadal nie mogła zapomnieć tych głosów, kiedy przez niego przejeżdżali. Czuła, że coś do niej wołają, wzywają ją. Musiała odwiedzić to miejsce jeszcze raz, a sposób zawsze się jakiś znajdzie.
- Co za tunel?
- Co? - spytała zaskoczona, gdy szorstki głosik wybił ją z rozmyślań.
- Powiedziałaś tunel.
- Nic nie mówiłam.
Właścicielem nieprzyjemnego głosu była kilkuletnia dziewczynka, znacznie od niej młodsza. Nie dziwiła się, że rodzice ją tu oddali, była równie brzydka jak głos, którym raniła słuch każdego, do kogo się odezwała. Brzmiał jak papier ścierny. Zauważyła, że nikt za dziewczynką nie przepadał, sama też starała się jej unikać. Zignorowała ją i odeszła w stronę murku, na którym lubiła siedzieć. Jedyne co lubiła w tym ośrodku, to wspaniały widok gór. Były ciemne i mroczne, potężne i niezmienne. Trwały ciągle takie same i chyba to ją najbardziej w nich pociągało. Oczywiście prócz tego, że chciała odkryć wszystkie tajemnice jakie skrywały, bo na pewno jakieś były. Wyczuwała to nawet stąd. Tyle ciemnych miejsc, niezbadanych wejść, jaskiń, tuneli… a może istniał inny tunel z podobnymi głosami, albo inne wejście. Musiała się jeszcze raz dobrze rozejrzeć i zbadać cały teren, zwłaszcza ten przylegający bezpośrednio do góry.
- Co za tunel?
- Odczep się! - warknęła, gdy dziewczynka przystanęła ponownie tuż obok. - Idź sobie stąd. Pobaw się z innymi.
- Nie chcę. Ty jesteś Leyen? Ta nowa? - dziewczynka zupełnie nie zrażona zadawała kolejne pytania.
- Tak. Jestem Leyen, a ty zaraz stąd znikniesz!
- Jestem Mae. Pobawimy się?
- Nie. Odejdź stąd! Nie rozumiesz co się do ciebie mówi? - Leyen nie była w nastroju do niańczenia dzieci. Odetchnęła z ulgą, gdy dziewczynka wzruszyła ramionami i odeszła. - W końcu.
Spojrzała na drogę, która prowadziła do tunelu. Brama zawsze była zamknięta i stale ktoś jej pilnował. Musiał istnieć sposób, by ominąć te zabezpieczenia, wystarczyło go tylko znaleźć. Myślała już o tym, by przejść przez murek, ale odrzuciła tę możliwość. W niektórych miejscach nie można było postawić swobodnie stopy, nie wspominając już o tym, aby mogła utrzymać się nad przepaścią trzymając się niezbyt solidnego murku. W każdej chwili mógł ukruszyć się jakiś kawałek, mogłaby wtedy podziwiać dno wąwozu z bliska. Miała solidne podstawy, by bać się, że runie w przepaść, która była niemal tuż za nim. Dopiero zaczynała nowe życie i nie zamierzała go tak szybko skończyć. Wychyliła się na próbę, by sprawdzić czy cokolwiek dostrzeże w dole.
- Leyen, chciałabym ci kogoś przedstawić. Mogłabyś wrócić ze mną do środka?
Leyen zupełnie zaskoczyły słowa pani Dare zwłaszcza, że nie zauważyła wcześniej żeby szła w tym kierunku. Serce waliło jak oszalałe i bynajmniej nie z powodu samej maagi. Gdyby ta postanowiła odezwać się tuż przy niej, a nie wołać z daleka, to mogła nie utrzymać nerwów na wodzy… a droga w dół była daleka.
- Dobrze - powiedziała, zastanawiając się o kogo chodzi. Czyżby matka chciała się z nią zobaczyć? Tylko po co?
„Nie idź za nią.” - cichy szept sprawił, że zgubiła jeden krok. Szybko złapała równowagę. Na szczęście maagi nic nie zauważyła. Nie słyszała głosów od tamtej nocy, kiedy pani Dare zamknęła ją w izolatce, mimo iż nie raz wołała.
„Niby dlaczego mam za nią nie iść?” - spytała, pilnując się, by pytanie zadać w myślach.
„Będziesz mieć problemy.”
„Jeśli nie pójdę, to na pewno będę je mieć.” - Uciszyła głos. Nie mówił jej nic interesującego, ani godnego uwagi. Poza tym przynajmniej się dowie o co chodzi, dopiero potem zacznie się martwić ewentualnymi problemami.

- Leyen, to jest pan Kertow.
Leyen skłoniła się grzecznie, gdy maagi ją przedstawiała. Był jedynym mężczyzną, prócz milczącego woźnicy, którego widziała. Co dziwniejsze wyglądał tak jak go widziała, bez żadnego zakłamania. Starszy, przysadzisty typ, ale nie otyły. Gdzieniegdzie włosy zaczynały mu już siwieć, co łagodziło nieco szpakowaty wygląd. Wydawał się być miły.
- Witaj Leyen - mężczyzna odezwał się głębokim, nieco szorstkim głosem. - Mam dla ciebie propozycję. W wiosce poniżej prowadzę gospodę, akurat teraz jedna z dziewczyn zachorowała i potrzebujemy kogoś do obsługi klientów. Pani Dare powiedziała, że jesteś tu jedną z najstarszych dziewczyn. Wspomniała też, że w razie kłopotów będziesz mogła sobie poradzić sama.
Leyen była zupełnie zaskoczona. Nie tego się spodziewała. W sumie nie wiedziała czego ma się spodziewać, ale na pewno nie była tym propozycja pracy.
„Nie przyjmuj jej” - cichy głos znów zabrzmiał gdzieś obok.
„Dlaczego?” - spytała nieco podejrzliwie, cały czas lekko się uśmiechając do mężczyzny, aby zyskać nieco na czasie. Nie musiała udawać zaskoczonej, spojrzała pytająco na siedzącą obok maagi, która przytaknęła jedynie głową dając znak, aby się zgodziła.
„To nie jest dobra propozycja.”
„Dlaczego?” - spytała ponownie, jednak odpowiedziała jej już tylko cisza.
- Jestem zaskoczona tą ofertą, nie spodziewałam się tego. Czy muszę zaczynać od razu? Chciałabym się najpierw przemyśleć to… - urwała delikatnie spuszczając wzrok na dół. Nie mogła otwarcie odmówić, czuła, że takie wyjście z sytuacji źle by się skończyło. - Jestem tu od niedawna i jeszcze nie przyzwyczaiłam się do tego miejsca, a te góry nieco mnie przerażają i w ogóle…
- Nie, oczywiście że nie. Dam ci kilka dni na zastanowienie. Powiedzmy… hmm… przyjadę po ciebie za trzy dni. Pani Dare w tym czasie wszystko przygotuje. Dobrze?
- Dobrze. Czy to wszystko?
- Tak Leyen, możesz odejść.
- Dziękuję. - Skinęła ponownie głową, po chwili wychodząc.
- Nie wspominałaś, że jest taka spokojna i ułożona - odezwał się Kertow - może sobie nie poradzić.
- Poradzi sobie, widziałam jak potrafi się bronić.
- Oby, wiesz dobrze, że moi klienci są wymagający… - pozostawił nie dopowiedziany fakt, że Dare bierze spore zyski z dziewczyn, które u niego pracowały. Przyznać musiał, że do tej pory wybierała dobrze, nigdy nie zastanawiał się skąd pochodzą ani o to nie pytał. Ważne, że nie były stąd. Nikt też na głos nie powiedział, czym tak naprawdę zajmują się owe dziewczyny. - Wrócę za kilka dni. Przygotuj wszystko.
- Oczywiście, jak zwykle.
Dare od dawna prowadziła ośrodek Maredu, który tak naprawdę nie istniał, albo raczej istniał kiedyś, ale go rozwiązano. Miała jednak umowę z kilkoma agentkami, które znała jeszcze za czasów własnej pracy w agencji. Były to dziewczyny, które kiedyś sama wychowała, a które obecnie zajmowały się naznaczonymi dziećmi. To właśnie one dostarczały jej te osoby, w których drzemał największy potencjał. Tego też właśnie oczekiwali klienci Kertowa - odrobiny wyzwania, polowania na zwierzynę, nim dostaną to, czego chcą. Naznaczeni nadawali się do tego idealnie. Dare pamiętała czasy, gdy bycie naznaczonym nie znaczyło nic, mało kto się wyróżniał i traktowano ich zupełnie normalnie. Byli zwykłymi ludźmi, których los obdarował znamieniem i wyjątkowymi zdolnościami, o ile je odkryli w sobie co nie zdarzało się jednak często. Potem zdarzył się wypadek, jedna naznaczona dziewczynka nie potrafiła zapanować nad swoim darem. Zginęło wiele osób. Nikt wtedy nie zwrócił uwagi, że biedaczka pozbawiona była jakiejkolwiek opieki i nie uczono jej kontroli nad sobą. Od tamtej pory zaczęto izolować osoby posiadające znamiona, nawet jeśli nie wykazywały żadnych zdolności. Powstały ośrodki, w których zamykano je pod pretekstem sprawowania nad nimi kontroli. Zazwyczaj nic takiego miejsca nie miało, po prostu były to miejsca, dzięki którym rodziny mogły delikatnie i bez wstydu pozbyć się naznaczonych. Mało kiedy ktoś się interesował nimi dłużej. Była to wielka strata, gdyż w tych dzieciach tkwił ogromny potencjał. Po tej stronie gór sprawy miały się jednak nieco inaczej, zwłaszcza gdy chodziło o naznaczone dziewczynki. Były pożądanym towarem. Im bardziej niebezpieczne dary posiadały, tym cenniejsze były. Dare czasami ich żałowała, jednak był to tylko interes, nic więcej. Wyrzuty sumienia znikały zaraz po tym, gdy dostawała swoje udziały, poza tym rzadko gościły w ośrodku na tyle długo, by mogła się do nich przyzwyczaić.

Zostało dwa dni do opuszczenia ośrodka. Leyen długo myślała o propozycji, jaką otrzymała. Wiedziała już, że przyjmie ofertę, jakakolwiek by ona nie była, byle tylko wyrwać się stąd. Musiała tylko załatwić jedną rzecz, odwiedzić tunel i dowiedzieć się więcej o głosach. Przez ostatnie dni obserwowała bramę i zmieniających się strażników. Nie było ich wielu, więc nie powinna mieć problemów. Wymyślała przeróżne historyjki, którymi miała przekonać pilnującego bramę, ale nie mogła się zdecydować, którą wybrać. Szła spokojnie, starała się wyglądać na zaciekawioną dziewczynę, chcącą dowiedzieć się jedynie czegoś na temat tunelu.
Zaskoczona zatrzymała się tuż przy bramie. W niewielkiej stróżówce zamiast strażnika siedziała Mae.
„Uciekaj!”
Zignorowała głos w głowie, choć miała ogromną ochotę go posłuchać. Niestety była to jedyna okazja, by wykonać swój plan, następnej może nie być.
- Co tu robisz? - spytała podchodząc do dziewczynki. - Nie powinno cię tu być, za mała jesteś na to.
- Dzisiaj jest moja kolej na pilnowanie bramy. - Mae wzruszyła ramionami, stwierdzając po prostu fakt. - Wybierasz się gdzieś? Może chcesz zwiedzić tunel? Mówiłaś, że chcesz się tam wybrać, mogę cię zaprowadzić - mówiła szybko, szorstkim, nieprzyjemnym głosem, który zupełnie nie pasował do dziewczynki. Wydawał się być raczej męski.
Leyen przez dłuższą chwilę walczyła ze sobą. Nie chciała nigdzie chodzić z Mae, ale z drugiej strony miała możliwość wejść do tunelu. Poza tym nie dawał jej spokoju fakt, że mała pilnowała bramy, w dodatku sama. Może była córką jednego ze strażników i ten na chwilę zostawił ją samą. Jeśli tak, musiała wykorzystać tę szansę.
- Dobrze, zaprowadź mnie. Ale zostanie to między nami, tak? - Leyen wolała się upewnić, że dziewczynka nie doniesie o tym zaraz pani Dare. Miałaby wtedy nie lada kłopoty.
- Oczywiście, że nie. Chodź za mną. Pokażę ci moje tajemne wejście. Nikt nas wtedy nie zauważy.
Nim Mae skończyła mówić, już biegła w podskokach w stronę tunelu, choć nie bezpośrednio do wejścia. Leyen poczuła dreszczyk ekscytacji, ale za dziewczynką poszła zdecydowanie spokojniejszym krokiem. Nie chciała na siebie zwracać uwagi.
Kilka metrów za bramą skręciły nieco w prawo, kierując się ku litej skale, przynajmniej początkowo tak to wyglądało. W miarę zbliżania się, Leyen dostrzegła ledwo widoczne pęknięcie w ścianie, które z każdym ich krokiem powiększało się.
„Nie idź tam!”
W jej głowie, jak grom zabrzmiał głos, który tym razem również szybko uciszyła. Przejeżdżała już przecież przez tunel i nie się jej nie stało.
„Dlaczego?” - spytała w myślach.
„To niebezpieczne miejsce. Odejdź stąd!”
- Idziesz?
Leyen nie zauważyła nawet, że przystanęła. Ruszyła, szybko doganiając Mae.
- To jest wejście do tunelu?
- Tak, moje sekretne - Mae wydawała się bardzo zadowolona z tego, że może się na coś przydać.
Weszły przez szczelinę, która teraz nie wydawała się taka mała. Przez chwilę szły wąskim korytarzem. Leyen czuła każdym zmysłem nawał skał nad sobą, a uczucie przerażenia stale narastało. Wiedziała jednak, że to pierwotny strach przed utknięciem tutaj, mimo to nadal się bała. Nie widziała natomiast niczego takiego u Mae, może dziewczyna bywała tu wystarczająco często aby się nie bać, albo była równie głupia jak wyglądała. Leyen nie była do końca pewna, którą opcje wybrać. Wzruszyła jedynie ramionami, skupiając się na drodze. Zrobiło się ciasno, a wąskie dotąd przejście zwęziło się jeszcze bardziej. Czuła napór skał z każdej strony. Widziała, że dziewczyna przed nią nie miała takich problemów, ale też była znacznie od niej mniejsza. Odetchnęła głębiej, chcąc uspokoić szalejące serce i skołatane nerwy. Nie wiele to pomogło, niestety. Na szczęście po kilkunastu krokach przejście zdecydowanie się poszerzyło i wkrótce stanęły w ciemnym tunelu. Niewiele widziała, choć wydawało się jej, że dociera tu nieco więcej światła niż do szczeliny. Stała chwilę nasłuchując. Już miała się odezwać i spytać, czy na pewno dotarły na miejsce, gdy usłyszała głosy. Niektóre były ciche inne nieco głośniejsze. Słyszała, że coś mówią, krzyczą, ale nie mogła zrozumieć co. Zagłuszał je histeryczny śmiech, w którym jednak słychać było pełne satysfakcji zadowolenie. Leyen odwróciła się. Nie tego się spodziewała ujrzeć.
Po chwili usłyszała kolejny krzyk. Tym razem swój własny.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz