wtorek, 17 kwietnia 2012

6. Nowy dar

Tego było już dla Leyen za dużo. Dosyć, że wyrzucono ją z własnego domu, musiała podróżować przez kilka dni z wredną jędzą, udając przy tym jak jest jej dobrze, to teraz jakaś niewyrośnięta ździra będzie bronić dostępu do łóżka, które dostała z przydziału. Może nie należało do najlepszych, ale była zmęczona i chciała się położyć, w spokoju. Miała serdecznie dość odgrywania grzecznej dziewczynki.
- Jak chcesz możesz się wyprowadzić. Drzwi są tam! - warknęła podchodząc do niej jednocześnie wskazując zamaszystym ruchem drzwi. Skończyło się udawanie. Nie pozwoli się dłużej znieważać, a skoro sama się prosi o nauczkę, to ją dostanie.
- Ty pierwsza przez nie wylecisz! - Bergit nie pozostała dłużna, zrobiła nawet krok dalej. Chwyciła Leyen za włosy, ciągnąc zupełnie zaskoczoną dziewczynę w stronę drzwi.
- Zostaw mnie! - krzyknęła Leyen odwracając się mimo bólu. Odwdzięczyła się tym samym łapiąc loki przeciwniczki. Drugą ręką usiłowała uwolnić własne włosy, jednak szamocząc się zdołała jedynie zadrapać policzek Bergit. Sądząc po krzykach dziewczyny posunięcie było jak najbardziej skuteczne, choć nie zyskała przez to żadnej przewagi. Chwilę później poczuła jak Bergit pcha ją z całej siły na ścianę. Leyen uderzyła plecami w z głuchym łupnięciem, czując jak z płuc z bolesnym sapnięciem uchodzi powietrze. Przyparta do ściany miała ograniczone ruchy, jednak nogi nadal miała wolne. Uniosła kolano do góry wkładając w to całą siłę. Głośne stęknięcie potwierdziło, że celnie trafiła. Uchwyt Bergit na chwilę zelżał, a Leyen wykorzystała ten moment by ją odepchnąć, jednak nie zamierzała na tym poprzestać. O, nie! Szmata musiała wiedzieć, kto tu rządzi. Podeszła do skulonej dziewczyny wymierzając jej solidne kopnięcie, a potem następne i jeszcze jedno. Schyliła się nad nią łapiąc za włosy. Trzymała mocno, ciągnąc Bergit do drzwi, które akurat w tym momencie się otworzyły.
- Dość! - głośny krzyk każdego by usadził w miejscu. Leyen jedynie na moment się odwróciła, ale nie puściła przeciwniczki. - Powiedziałam dość tego! Leyen puść ją. Natychmiast!
- Miałam nadzieję, że się dogadacie, ale nie w taki sposób. Leyen. Pójdziesz ze mną. Nie zamierzam tolerować tutaj czegoś takiego! Już! Puść ją natychmiast! - Dare dodała ostro wymawiając groźnie każde słowo, gdy Leyen nawet się nie ruszyła.
Tego nie można było nie usłuchać. Z pogardą wypisaną na twarzy, Leyen puściła Bergit. Po tych słowach Leyen nie miała innego wyboru jak posłuchać i wyjść z pokoju. Odwróciła się do Bergit rzucając pożegnalne spojrzenie, mówiące że jeszcze się z nią policzy za to, po czym wyszła za panią Dare.
Zatrzymały się dopiero na samym końcu korytarza. Nowa ciemiężycielka otworzyła ciężkie drzwi, za którymi był następny korytarz. Nie zaszły jednak daleko. Pani Dare otworzyła mniejsze drzwi znajdujące się zaraz na początku.
- Dzisiaj tutaj spędzisz noc. Nie możemy tolerować takiego zachowania. Nie dostaniesz również posiłku.
- To ona zaczęła, ja tylko…
- Nie tłumacz się. To bez znaczenia kto zaczął. Wejdź do środka. Nie zmuszaj mnie, bym cię tam wprowadziła siłą.
Leyen weszła, jaki inny miała wybór? Jedno jednak sobie obiecała. Policzy się jeszcze z Bergit i z tą Dare. Obie pożałują, że tak ją potraktowały. Długo jeszcze patrzyła na zamknięte drzwi. Nie było tu światła, ale nie bała się ciemności. Skoro ma być sama, to będzie. Pozbędzie się każdego, kto wejdzie jej w drogę.
„A ja ci pomogę” - cichy głos zabrzmiał tuż obok.
Drgnęła wystraszona, wiedziała jednak, że nikogo w pokoju prócz niej nie było. Czyżby tak szybko dostała urojeń? Jeśli tak, to tym bardziej nie zamierzała dać satysfakcji nowej maagi. Będzie siedzieć cicho, nie da się wystraszyć tak łatwo.
„Nie, nie jestem urojeniem. Jestem tu. Nie musisz się mnie bać” - znów ledwie słyszalny szept.
- Kim jesteś? - spytała cicho rozglądając się wokół, choć i tak niczego w ciemności nie dostrzegła. Skoro głos nie był omamem, to jednak musiał ktoś tu być. A może ktoś specjalnie starał się ją wprowadzić w szaleństwo? Może właśnie o to chodziło maagi?
„Ciszej, bo nas usłyszą. A wtedy nie będę mogła ci pomóc. Ze mną rozpoczniesz nowe życie”.
- Kim jesteś? - Leyen powtórzyła pytanie, jednak odpowiedziała jej jedynie cisza. Zawołała jeszcze kilka razy cicho, ale nikt nie odpowiedział. W każdym razie, obłęd czy nie, nie zamierzała dać po sobie niczego poznać. Poza tym nie była przecież straszliwym dzieckiem i potrzeba było znacznie więcej, by doprowadzić ją do utraty zmysłów.

- Leyen, mam nadzieję, że przemyślałaś wszystko dokładnie przez tę noc. - Głos Pani Dare brzmiał nieprzyjemnie, ale dziewczyna nie przejęła się tym.
- Tak, pani Dare - odpowiedziała spokojnie i jak najzupełniej szczerze. Miała wiele rzeczy do przemyślenia i sporo czasu. Mimo, że głos się już nie odezwał, to jednak wyczuwała go, obcą świadomość gdzieś na krańcach własnej. Próbowała podczas tej nocy niejednokrotnie nawiązać jakikolwiek kontakt, jednak bezskutecznie. Całe to zdarzenie zmusiło ją do zastanowienia się nad sobą. Doszła do wniosku, że wiele musi się nauczyć, a na to potrzeba czasu. Poza tym czuła, że coś uległo zmianie, w niej samej. Na początku podejrzewała, że głos dobiegał zza ściany, ale sprawdziła każdą, na tyle ile mogła dosięgnąć i nie znalazła żadnego otworu. Poza tym zauważyła, że czuje się inaczej, choć nie do końca potrafiła to sprecyzować, jakby pełniej? Nie spieszyła się z tym, miała sporo czasu by to zbadać.
- To dobrze. Wrócisz teraz do pokoju i nie będziesz sprawiać więcej problemów. Rozumiemy się?
- Tak, pani Dare. - Formułka działała cuda. Wystarczyło wypowiedzieć pokornie te kilka słów, a kobieta od razu przyjmowała wszystko na wiarę. Leyen nie mogła uwierzyć, że była tak łatwowierna, ale to dobrze, będzie miała z nimi mniej problemów.
Szła za nią, stąpając powoli, niczym zbolałe po karze dziecko. Bynajmniej jednak tak się nie czuła. Obserwowała wszystko na nowo, dzisiaj miała szeroko otwarte oczy. Widziała ile rzeczy jej umknęło. Nic nie było takie jakie się wydawało dzień wcześniej, ale mogła to być wina złego oświetlenia. Z drugiej strony dzisiaj wcale nie było jaśniej.
„I nie jest. Patrz. Pokażę ci.”
Cichy szept znów zabrzmiał tuż obok, niewidzialny. Nie odezwała się, jedynie nieco zwolniła kroku, ale o mały włos, by się zdradziła. Na szczęście panie Dare się nie odwróciła, więc niczego nie zauważyła. To była tajemnica, mały sekret, którym nie zamierzała się z nikim dzielić. Posłuchała głosu i patrzyła. Gołe ściany korytarza pokrywała łuszcząca się miejscami pożółkła farba. Gdzieniegdzie pod sufitem czarny grzyb rozrastał się bezkarnie, no i ten wszędobylski zapach stęchlizny, którego wcześniej nie zauważyła. W końcu stanęły przed jej pokojem. W nowym świetle drzwi nie wyglądały tak dobrze, jednak drewno wydawało się być dość solidne. Weszły do środka. Leyen starała się nie okazywać zaskoczenia, jednak robiła to nieudolnie.
- Leyen rozumiem, że jesteś zaskoczona - Dare widząc zmianę na twarzy dziewczyny musiała zareagować. Nie chciała powtórnie dopuścić do sytuacji, jaka zaszła poprzedniego dnia. - Będziesz mieszkać z Bergit. Wczorajszy incydent niczego nie zmienił.
Leyen spojrzała na kobietę, która kompletnie jej nie zrozumiała, choć może to i lepiej.
Zdecydowanie lepiej.
- Dobrze, pani Dare. - wypowiedziała ponownie formułkę, nadal rozglądając się zszokowana po wnętrzu pokoju.
- Zatem zostawiam was same. I proszę was, bądźcie grzeczne.
Leyen zupełnie ją zignorowała, skupiając się na tym co widziała. Wiedziała, że jest to ten sam pokój, do którego trafiła wczoraj, jednak widziała zupełnie co innego. Pomieszczenie było niewielkie, mieściły się tu jedynie łóżka i dwa stoliki, żadnych ozdób. Pokój był zdecydowanie mniejszy od tego, w którym mieszkała w domu. Farba na ścianach nie była pierwszej młodości, ale przynajmniej nie odłaziła od ścian. Spojrzała na Bergit, która stała z założonymi rękoma i gniewnym spojrzeniem próbowała ją zabić. Bujne blond loki, które wczoraj miała zamieniły się w mysie, niedbale myte strąki. Jak w ogóle mogła się jej bać, czy walczyć z nią. Tego nie rozumiała, choć zdawała sobie sprawę, że była zaślepiona, pogrążona w iluzjach?
- Zajmuję to łóżko. - Twardy ton głosu zaskoczył nawet ją, mówiła tak pewnie jak nigdy dotąd. Widziała, że dziewczyna chce coś powiedzieć, jednak przemilczała słowa, przystając na propozycję.
„Lepiej teraz? Mówiłam, że pomogę.”
- Tak - odpowiedziała na głos. Opamiętała się widząc zdumione spojrzenie Bergit. Odwróciła głowę, zupełnie ignorując dziewczynę. Była nikim, nie mogła zagrozić jej w żaden sposób.
„Jak jeszcze możesz mi pomóc?” - spytała tym razem w myślach, sprawdzając czy owa istota ją usłyszy. Powoli zaczęła doceniać nowy dar i to, co dzięki niemu zyskała. Pewność siebie, a także inne spojrzenie na otaczający ją świat i na samą siebie. Zaczynała dostrzegać jak ubogie było jej życie wcześniej i głównie sama za to odpowiadała. I zapragnęła ich znacznie więcej.
„Możemy ci pomóc na wiele sposobów”.
„My?” - podchwyciła szybko, nim głos zdążył się wycofać.
„Ja mogę pomóc”.
„Powiedziałaś my!” - warknęła twardo w myślach. Nie zamierzała ustąpić, nie teraz. Odpowiedziała jej cisza, przynajmniej tym razem. Skoro istniało więcej głosów, wysłucha ich wszystkich. W odpowiednim czasie oczywiście.
- Dziewczynki, chodźcie na zajęcia. - Dźwięk otwieranych drzwi i irytujący ton głosu pani Dare wyrwały Leyen z myślowych rozmów.
- Tak, pani Dare. - Odpowiedziały razem zgodnie, wychodząc zaraz za maagi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz