Tego było już dla Leyen za dużo. Dosyć, że
wyrzucono ją z własnego domu, musiała podróżować przez kilka dni z wredną
jędzą, udając przy tym jak jest jej dobrze, to teraz jakaś niewyrośnięta ździra
będzie bronić dostępu do łóżka, które dostała z przydziału. Może nie należało
do najlepszych, ale była zmęczona i chciała się położyć, w spokoju. Miała
serdecznie dość odgrywania grzecznej dziewczynki.
- Jak chcesz możesz się wyprowadzić. Drzwi są
tam! - warknęła podchodząc do niej jednocześnie wskazując zamaszystym ruchem
drzwi. Skończyło się udawanie. Nie pozwoli się dłużej znieważać, a skoro sama
się prosi o nauczkę, to ją dostanie.
- Ty pierwsza przez nie wylecisz! - Bergit nie
pozostała dłużna, zrobiła nawet krok dalej. Chwyciła Leyen za włosy, ciągnąc
zupełnie zaskoczoną dziewczynę w stronę drzwi.
- Zostaw mnie! - krzyknęła Leyen odwracając się
mimo bólu. Odwdzięczyła się tym samym łapiąc loki przeciwniczki. Drugą ręką
usiłowała uwolnić własne włosy, jednak szamocząc się zdołała jedynie zadrapać
policzek Bergit. Sądząc po krzykach dziewczyny posunięcie było jak najbardziej skuteczne,
choć nie zyskała przez to żadnej przewagi. Chwilę później poczuła jak Bergit
pcha ją z całej siły na ścianę. Leyen uderzyła plecami w z głuchym łupnięciem,
czując jak z płuc z bolesnym sapnięciem uchodzi powietrze. Przyparta do ściany miała
ograniczone ruchy, jednak nogi nadal miała wolne. Uniosła kolano do góry
wkładając w to całą siłę. Głośne stęknięcie potwierdziło, że celnie trafiła.
Uchwyt Bergit na chwilę zelżał, a Leyen wykorzystała ten moment by ją
odepchnąć, jednak nie zamierzała na tym poprzestać. O, nie! Szmata musiała
wiedzieć, kto tu rządzi. Podeszła do skulonej dziewczyny wymierzając jej
solidne kopnięcie, a potem następne i jeszcze jedno. Schyliła się nad nią
łapiąc za włosy. Trzymała mocno, ciągnąc Bergit do drzwi, które akurat w tym
momencie się otworzyły.
- Dość! - głośny krzyk każdego by usadził w
miejscu. Leyen jedynie na moment się odwróciła, ale nie puściła przeciwniczki. -
Powiedziałam dość tego! Leyen puść ją. Natychmiast!
- Miałam nadzieję, że się dogadacie, ale nie w
taki sposób. Leyen. Pójdziesz ze mną. Nie zamierzam tolerować tutaj czegoś
takiego! Już! Puść ją natychmiast! - Dare dodała ostro wymawiając groźnie każde
słowo, gdy Leyen nawet się nie ruszyła.
Tego nie można było nie usłuchać. Z pogardą
wypisaną na twarzy, Leyen puściła Bergit. Po tych słowach Leyen nie miała
innego wyboru jak posłuchać i wyjść z pokoju. Odwróciła się do Bergit rzucając
pożegnalne spojrzenie, mówiące że jeszcze się z nią policzy za to, po czym
wyszła za panią Dare.
Zatrzymały się dopiero na samym końcu
korytarza. Nowa ciemiężycielka otworzyła ciężkie drzwi, za którymi był następny
korytarz. Nie zaszły jednak daleko. Pani Dare otworzyła mniejsze drzwi
znajdujące się zaraz na początku.
- Dzisiaj tutaj spędzisz noc. Nie możemy
tolerować takiego zachowania. Nie dostaniesz również posiłku.
- To ona zaczęła, ja tylko…
- Nie tłumacz się. To bez znaczenia kto zaczął.
Wejdź do środka. Nie zmuszaj mnie, bym cię tam wprowadziła siłą.
Leyen weszła, jaki inny miała wybór? Jedno
jednak sobie obiecała. Policzy się jeszcze z Bergit i z tą Dare. Obie pożałują,
że tak ją potraktowały. Długo jeszcze patrzyła na zamknięte drzwi. Nie było tu
światła, ale nie bała się ciemności. Skoro ma być sama, to będzie. Pozbędzie
się każdego, kto wejdzie jej w drogę.
„A ja ci pomogę” - cichy głos zabrzmiał tuż
obok.
Drgnęła wystraszona, wiedziała jednak, że
nikogo w pokoju prócz niej nie było. Czyżby tak szybko dostała urojeń? Jeśli
tak, to tym bardziej nie zamierzała dać satysfakcji nowej maagi. Będzie
siedzieć cicho, nie da się wystraszyć tak łatwo.
„Nie, nie jestem urojeniem. Jestem tu. Nie
musisz się mnie bać” - znów ledwie słyszalny szept.
- Kim jesteś? - spytała cicho rozglądając się
wokół, choć i tak niczego w ciemności nie dostrzegła. Skoro głos nie był
omamem, to jednak musiał ktoś tu być. A może ktoś specjalnie starał się ją
wprowadzić w szaleństwo? Może właśnie o to chodziło maagi?
„Ciszej, bo nas usłyszą. A wtedy nie będę mogła
ci pomóc. Ze mną rozpoczniesz nowe życie”.
- Kim jesteś? - Leyen powtórzyła pytanie,
jednak odpowiedziała jej jedynie cisza. Zawołała jeszcze kilka razy cicho, ale
nikt nie odpowiedział. W każdym razie, obłęd czy nie, nie zamierzała dać po
sobie niczego poznać. Poza tym nie była przecież straszliwym dzieckiem i
potrzeba było znacznie więcej, by doprowadzić ją do utraty zmysłów.
- Leyen, mam nadzieję, że przemyślałaś wszystko
dokładnie przez tę noc. - Głos Pani Dare brzmiał nieprzyjemnie, ale dziewczyna
nie przejęła się tym.
- Tak, pani Dare - odpowiedziała spokojnie i
jak najzupełniej szczerze. Miała wiele rzeczy do przemyślenia i sporo czasu.
Mimo, że głos się już nie odezwał, to jednak wyczuwała go, obcą świadomość
gdzieś na krańcach własnej. Próbowała podczas tej nocy niejednokrotnie nawiązać
jakikolwiek kontakt, jednak bezskutecznie. Całe to zdarzenie zmusiło ją do
zastanowienia się nad sobą. Doszła do wniosku, że wiele musi się nauczyć, a na
to potrzeba czasu. Poza tym czuła, że coś uległo zmianie, w niej samej. Na
początku podejrzewała, że głos dobiegał zza ściany, ale sprawdziła każdą, na
tyle ile mogła dosięgnąć i nie znalazła żadnego otworu. Poza tym zauważyła, że
czuje się inaczej, choć nie do końca potrafiła to sprecyzować, jakby pełniej?
Nie spieszyła się z tym, miała sporo czasu by to zbadać.
- To dobrze. Wrócisz teraz do pokoju i nie
będziesz sprawiać więcej problemów. Rozumiemy się?
- Tak, pani Dare. - Formułka działała cuda.
Wystarczyło wypowiedzieć pokornie te kilka słów, a kobieta od razu przyjmowała
wszystko na wiarę. Leyen nie mogła uwierzyć, że była tak łatwowierna, ale to
dobrze, będzie miała z nimi mniej problemów.
Szła za nią, stąpając powoli, niczym zbolałe po
karze dziecko. Bynajmniej jednak tak się nie czuła. Obserwowała wszystko na
nowo, dzisiaj miała szeroko otwarte oczy. Widziała ile rzeczy jej umknęło. Nic
nie było takie jakie się wydawało dzień wcześniej, ale mogła to być wina złego
oświetlenia. Z drugiej strony dzisiaj wcale nie było jaśniej.
„I nie jest. Patrz. Pokażę ci.”
Cichy szept znów zabrzmiał tuż obok,
niewidzialny. Nie odezwała się, jedynie nieco zwolniła kroku, ale o mały włos,
by się zdradziła. Na szczęście panie Dare się nie odwróciła, więc niczego nie
zauważyła. To była tajemnica, mały sekret, którym nie zamierzała się z nikim
dzielić. Posłuchała głosu i patrzyła. Gołe ściany korytarza pokrywała łuszcząca
się miejscami pożółkła farba. Gdzieniegdzie pod sufitem czarny grzyb rozrastał
się bezkarnie, no i ten wszędobylski zapach stęchlizny, którego wcześniej nie
zauważyła. W końcu stanęły przed jej pokojem. W nowym świetle drzwi nie
wyglądały tak dobrze, jednak drewno wydawało się być dość solidne. Weszły do
środka. Leyen starała się nie okazywać zaskoczenia, jednak robiła to nieudolnie.
- Leyen rozumiem, że jesteś zaskoczona - Dare
widząc zmianę na twarzy dziewczyny musiała zareagować. Nie chciała powtórnie
dopuścić do sytuacji, jaka zaszła poprzedniego dnia. - Będziesz mieszkać z
Bergit. Wczorajszy incydent niczego nie zmienił.
Leyen spojrzała na kobietę, która kompletnie
jej nie zrozumiała, choć może to i lepiej.
Zdecydowanie lepiej.
- Dobrze, pani Dare. - wypowiedziała ponownie
formułkę, nadal rozglądając się zszokowana po wnętrzu pokoju.
- Zatem zostawiam was same. I proszę was,
bądźcie grzeczne.
Leyen zupełnie ją zignorowała, skupiając się na
tym co widziała. Wiedziała, że jest to ten sam pokój, do którego trafiła
wczoraj, jednak widziała zupełnie co innego. Pomieszczenie było niewielkie,
mieściły się tu jedynie łóżka i dwa stoliki, żadnych ozdób. Pokój był
zdecydowanie mniejszy od tego, w którym mieszkała w domu. Farba na ścianach nie
była pierwszej młodości, ale przynajmniej nie odłaziła od ścian. Spojrzała na
Bergit, która stała z założonymi rękoma i gniewnym spojrzeniem próbowała ją
zabić. Bujne blond loki, które wczoraj miała zamieniły się w mysie, niedbale
myte strąki. Jak w ogóle mogła się jej bać, czy walczyć z nią. Tego nie
rozumiała, choć zdawała sobie sprawę, że była zaślepiona, pogrążona w iluzjach?
- Zajmuję to łóżko. - Twardy ton głosu
zaskoczył nawet ją, mówiła tak pewnie jak nigdy dotąd. Widziała, że dziewczyna
chce coś powiedzieć, jednak przemilczała słowa, przystając na propozycję.
„Lepiej teraz? Mówiłam, że pomogę.”
- Tak - odpowiedziała na głos. Opamiętała się
widząc zdumione spojrzenie Bergit. Odwróciła głowę, zupełnie ignorując
dziewczynę. Była nikim, nie mogła zagrozić jej w żaden sposób.
„Jak jeszcze możesz mi pomóc?” - spytała tym
razem w myślach, sprawdzając czy owa istota ją usłyszy. Powoli zaczęła doceniać
nowy dar i to, co dzięki niemu zyskała. Pewność siebie, a także inne spojrzenie
na otaczający ją świat i na samą siebie. Zaczynała dostrzegać jak ubogie było
jej życie wcześniej i głównie sama za to odpowiadała. I zapragnęła ich znacznie
więcej.
„Możemy ci pomóc na wiele sposobów”.
„My?” - podchwyciła szybko, nim głos zdążył się
wycofać.
„Ja mogę pomóc”.
„Powiedziałaś my!” - warknęła twardo w myślach.
Nie zamierzała ustąpić, nie teraz. Odpowiedziała jej cisza, przynajmniej tym
razem. Skoro istniało więcej głosów, wysłucha ich wszystkich. W odpowiednim
czasie oczywiście.
- Dziewczynki, chodźcie na zajęcia. - Dźwięk
otwieranych drzwi i irytujący ton głosu pani Dare wyrwały Leyen z myślowych
rozmów.
- Tak, pani Dare. - Odpowiedziały razem
zgodnie, wychodząc zaraz za maagi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz