poniedziałek, 5 stycznia 2015

Lepiej późno niż...

Jak to mówią, lepiej późno niż wcale. A ja się jak zwykle zbieram w sobie... długo. Planowałam wcześniej dać małe podsumowanie, a raczej małe przemyślenia odnośnie minionego roku. Wyszło jak wyszło, czyli piszę dopiero dzisiaj. 
Poprzedni rok przeleciał szybko, choć bywały momenty, że czas się dłużył. Był to przede wszystkim rok przeczekania... bo wiele rzeczy i spraw odłożyłam na później. Jedne z konieczności, inne z wyboru a inne... no cóż, z niechcenia robienia. Wierzę, że na wszystko jest odpowiedni czas i miejsce, i czasami po prostu trzeba przeczekać gorsze chwile, a nie dalej brnąć w zaparte pogarszając jedynie sytuację. Był to też rok małych kroczków... powoli a do celu. I uczył cierpliwości. Do rodziny, do pracy - choć tu akurat bez większego efektu niestety. Również do własnych planów odnośnie moich "snów na jawie". 
Wiem jednak, że warto czekać na odpowiedni moment, uchwycić go i wykorzystać jak trzeba. A potem... potem już do przodu realizując cel. 
Nowy Rok  się zaczął, pora ruszyć do przodu i przestać się opier...dzielać. Dość czekania :).

Ale optymistka ze mnie dzisiaj. Jutro mogę być już realistką, a po jutrze jedynie pesymmistką, z cieniem nadziei na lepszy czas. 

Właśnie zobaczyłam ile już lat prowadzę bloga, łącznie ze starym blogiem, to 4 lata będzie. Aż się zdziwiłam...