wtorek, 17 kwietnia 2012

2. Pierwsza lekcja


Dzień był straszny. Nic nie było takie, jak oczekiwała. Miała być przeprowadzka, a nie było. Dostała od razu umeblowany pokój, który przedzielony był jedynie do połowy cienką ścianką. Miała mieszkać w jednym pokoju z guwernantką! Szczyt wszystkiego. Została odarta ze wszystkiego, z godności, prywatności. Zastanawiała się, co jeszcze jej zabiorą. Bezczelna! Teraz mogła krzyczeć jedynie w myślach. Szlag by trafił wszystkich! Zwłaszcza tę guwernantkę!
- Leyen, skup się proszę. - Chłodny, znienawidzony głos ponownie przywrócił ją do rzeczywistości.
- Tak, maagi - odpowiedziała grzecznie wyuczoną formułkę. Musiała szybko się jej nauczyć, mimo że nie chciała. Dłonie wciąż ją paliły po wcześniejszym upomnieniu. Ale przyjdzie czas gdy odda z nawiązką tej suce.
- Przepisz jeszcze raz wszystko.
- Tak, maagi. - Przepisze, a potem cię uduszę! - ostatnie zdanie dodała już w myślach uśmiechając się przy tym sztywno do guwernantki. Stała nad nią i czekała. Była jak skała, nieczuła na upływ czasu. Czekała aż do momentu, gdy osiągnęła zamierzony cel. Jeśli była tak wytrwała czekało ją pasmo długich cierpień, jakie przeżywała podczas tych nauk. No chyba, że… usunie ją w miarę szybko. Wymagałoby to ataku wprost i to dość skutecznego. Miałaby na pewno przez to kłopoty, ale może tym samym zostawiliby ją w spokoju. Szansa na to istniała.
- Na dzisiaj koniec lekcji. Możesz iść zjeść kolację, a potem położyć się spać. Jutro rano kolejne zajęcia.
- Tak, maagi.
Nareszcie! W końcu będzie miała czas spokojnie pomyśleć. Skinęła głową nauczycielce, gdy ta wychodziła. Szelest czarnej sukni ciągnął się za nią jak jakiś duch. Tej sukni też się pozbędzie, choćby i na niej. Siadła do zimnej już kolacji, ale po chwili odsunęła talerz od siebie. Posiłek nie nadawał się do spożycia, nie była aż tak głodna. Spojrzała na drzwi, które przed chwilą się zamknęły. Skoro mamy mieszkać razem, musimy się lepiej poznać - pomyślała wstając. Szybko podeszła do części pokoju przeznaczonej dla guwernantki. Nie rozpakowała się jeszcze do końca. Niewielka walizeczka stała tuż obok łóżka. Nie była zbyt ciężka. W środku było zaledwie kilka rzeczy na zmianę, w tym bielizna i przybory toaletowe. Żadnych dokumentów, czy czegokolwiek co mówiłoby coś więcej o nowym wrogu. Wrzuciła szybko wszystko z powrotem do walizki. Spojrzała na szafkę przy łóżku. Była pusta. Szafa? Wisiały w niej jedynie dwie czarne suknie i delikatny płaszczyk, również czarny. Nic poza tym. Odwróciła się nagle, szybkim ruchem zamykając drzwiczki szafy. Kroki na korytarzu były coraz głośniejsze. Dobrze, że guwernantka miała twarde obcasy. Słychać ją było z daleka. Odetchnęła spokojniej, wróciła do stolika. Drzwi otworzyły się w momencie, gdy podnosiła pieczywo do ust, udając jak bardzo smakuje jej kolacja.
- Skończyłaś już kolację?
- Tak, maagi. Dziękuję, maagi. - Odpowiedziała odsuwając od siebie talerz. Wstała od stołu. Czas się przygotować do słodkich snów. Spojrzała kątem oka na kobietę. Stała i czekała. Leyen nie miała więc innego wyjścia jak pójść do łazienki by się przebrać na nocny spoczynek. Szybko umyła się. Otworzyła szafkę, by wyjąć nocna halkę. Szok jakiego doznała omal nie zwalił jej z nóg. Wszystkie jej rzeczy zniknęły. Zastąpiły ją proste, białe halki i równie proste sukienki. Czarne. Chwyciła je wypadając z łazienki.
- Co to ma znaczyć?! Gdzie są moje rzeczy?! - krzyczała wściekle. Tego było już za dużo. Nienawidziła swoich poprzednich ubrań, ale nie aż tak, by teraz ubierać się niemal identycznie jak guwernantka.
- Leyen. Nie wypada byś biegała po pokoju nago.
- Nic mnie to nie obchodzi! Oddaj mi moje rzeczy suko!
- Nie wyrażaj się wulgarnie - maagi bynajmniej nie była tym zdegustowana, stała nieruchomo, jak zwykle czekając na to co ma nastąpić. Ze stoickim spokojem.
- Będę się wyrażać jak tylko mi się spodoba! Oddaj mi moje rzeczy!
- Od dziś to są twoje rzeczy. Podczas nauki będziesz się ubierać skromnie i schludnie. Próżność tylko rozprasza podczas nauki…
- Mam, gdzieś te twoje nauki! Oddaj mi rzeczy!
- Leyen, nie powinnaś…
- Wynoś się stąd najlepiej! Nienawidzę cię!
- Uspokój się, inaczej spotka cię kara…
- Wynoś się razem z tymi rzeczami! - Leyen wściekle rzuciła w nauczycielkę nowymi ubraniami. Ta jednak nie przejęła się, jak zwykle. - Zostaw mnie! - krzyknęła po chwili, gdy maagi mocno chwyciła ją za ramię.
- Ostrzegałam cię.
Chłodny, stoicki ton głosu budził niepokój, który tym razem przebił się przez wściekłość dziewczyny. Spróbowała się wyrwać, lecz uścisk był mocny. Nim się zorientowała gdzie ją ciągnie, została zamknięta w tej samej szafie, w której grzebała kilkanaście minut temu. Nie wiedziała nawet, że ma zamek, dopóki nie usłyszała zgrzytania klucza.
- Zostaniesz tam, póki się nie uspokoisz i nie przeprosisz.
- Wypuść mnie! Słyszysz?! - Leyen tłukła pięściami w drzwi szafy, jednak nic nie wskórała. Szafa zrobiona była z solidnego drewna. Nigdy nikt jej tak nie upokorzył jak maagi w tej chwili. Nikt.

Nie wiedziała ile czasu minęło, w ciemności ciężko odmierza się czas. Wściekłość w końcu ustąpiła miejsca spokojnemu myśleniu jak wybrnąć z tej sytuacji i jak pozbyć się wroga. Już dawno przestała się tłuc. Maagi pewnie śpi, i dobrze. Nie będzie przynajmniej przeszkadzać. Musi się jej jakoś pozbyć, ale potrzebuje na to czasu. Jeśli chce, będzie grzeczna i pokorniutka, przynajmniej na zewnątrz. Może to ją uspokoi i uśpi czujność. A wtedy… wtedy zaatakuje. Uśmiechnęła się do siebie. Tak, niech myśli, że się jej udało, że ją złamała. Odetchnęła głębiej chcąc ukryć podekscytowanie.
- Maagi? - zawołała. Po chwili drzwi otworzyły się. - Wybacz proszę moje zachowanie. To się już nie powtórzy.
- Dobrze. Możesz się ubrać i położyć się spać.
- Dziękuję maagi - odwróciła się, kierując kroki w stronę łóżka, na którym leżała halka. Na twarzy gościł uśmiech tryumfu. Już wkrótce się pozbędzie tej jędzy…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz