Jak w tytule, po raz kolejny wzięłam się za sprzątanie na blogu. Takie małe malutkie, tyci tyci. Skoro i tak nie zajmuję się tym, czym powinnam (czyli uczeniem się i przygotowywaniem do specjalizacji), a zamiast tego siedzę i czas marnuję (nie powiem na co, bo sama nie wiem, gdzie tak leci) między innymi na legendę, na czytanie, na szlajanie się po necie, na bujanie w obłokach, na pisanie z cyklu zaczęte nie skończone.
A co do cyklu - stwierdziłam, że nie ma co ze sobą walczyć. Historie się plączą po głowie, żyć nie dają, a tym bardziej spać. A tak zacznę i mam spokojną głowę. Opowieść zaszufladkowana, zapomnieć nie zapomnę, więc może się ode mnie odczepić. Stwierdziłam, że nie ma bata, bym się zmusiła do jakiejkolwiek systematyczności, a odwlekanie wszystkiego na później też wielkiego sensu nie ma. Poza tym i tak tu praktycznie nikt nie zagląda, więc cisza i spokój, wystarcza więc, że ja spamuję innym.
I chyba znów zmienię wizerunek szablonu. Dziewczę urokliwe spojrzenie ma, ale patrzy na mnie z taką dezaprobatą... cóż z tego, że ma rację. Wielkie rzeczy, Ameryki nie odkryła. Leń jestem i się to raczej nie zmieni.
Wracając do porządków na blogu, mam w planach wywalić też kolejną zbędną zakładkę - Inspiracje. Muszę jednak poczekać, aż jej zawartość wskoczy w Zaczęte, nie skończone.
Inszości zostaną, no bo cóż z tym zrobić, od czasu do czasu poczytuję to, co mam czytać. szybkiego tempa to nie mam niestety.
Ehh... tyle rzeczy jest, które powinnam zrobić, a które odwlekam, że głowa mnie zaczyna boleć od samego myślenia o tym. Stara a głupia... inaczej się powiedzieć nie da.
A tymczasem, mam jeszcze chwilkę czasu nim spać wybędę. Może jeszcze pobujam tu i ówdzie.