Zgubiłam drogę
w gęstej chaosu mgle
gdzieś tam zbłądziłam
któż uratuje mnie?
Zgubiłam drogę
znów poszłam źle
Boże, Ty ocal mnie!
I stoję biedna
jak kołek sama,
i wciąż zapłakana
Otwórz oczy! -
słyszę skądś szept.
Wiatr zmian się zbliża
Korzystaj wnet
Więc dna sięgnęłam
by odbić się
z wiatrem polecieć
i uciec chaosu mgle.
gdzieś tam zbłądziłam
któż uratuje mnie?
Zgubiłam drogę
znów poszłam źle
Boże, Ty ocal mnie!
I stoję biedna
jak kołek sama,
i wciąż zapłakana
Otwórz oczy! -
słyszę skądś szept.
Wiatr zmian się zbliża
Korzystaj wnet
Więc dna sięgnęłam
by odbić się
z wiatrem polecieć
i uciec chaosu mgle.
Czyli jak w temacie. Wiatr zmian u mnie wieje, z dość burzliwym początkiem. Można powiedzieć, że sięgnęłam dnia, pękłam - bo nerwy mi puściły, a potem się odbiłam i znalazłam motywację do działania. A wniosek jeden przy tym - głupi to ma szczęście. No inaczej powiedzieć się nie da, naprawdę.
Zbierało mi się od dawna, no i w końcu nie wytrzymałam, tama puściła. Ileż można odpuszczać, zmilczać, ustępować, bo jakoś to będzie, jakoś trzeba pracować. To jakoś chyba wyszło mi bokiem. A pękałam już od jakiegoś czasu, sama to widziałam i w sumie nie trzeba było wiele, by tamy puściły.
Zrobiła się z tego mała afera, z której po prawdzie nic nie wyniknie. Albo już ja jestem tak sceptycznie nastawiona. No po prostu nie wierzę, że schemat "przedszkolny" może sie sprawdzić - czyli lecenie z każdym niedociągnięciem, nie zrobieniem czegoś, do szefa. Jak się ludziom nie chce, to i to nie pomoże. A skargi tylko zaognią sytuację. Ja się przynajmniej nie czuję zbyt dobrze w wojnie podjazdowej. No cóż, w każdym razie, po tym wszystkim, powiedziałam na głos to, co od dłuższego czasu chciałam - że nie wrócę do pracy na tym oddziale. Wzięłam kilka dni zwolnienia lekarskiego na odsapnięcie i uspokojenie nerwów. A od dzisiaj szukam nowej pracy. I co najdziwniejsze, chyba ją znalazłam. Chyba, bo jeszcze nie ma decyzji, czekam teraz na telefon, czy dostanę tę pracę czy nie. Po rozmowie jestem raczej dobrej myśli, ale zobaczymy. Mam nadzieję, że zanim wrócę na dyżur, będę wiedziała na czym stoję. W każdym razie jest mi lżej na duszy i w sumie, po mimo tych wszystkich nerwów, wiem że dobrze się stało. Inaczej znów bym się męczyła dalej i liczyła dni do końca umowy. A tak trafiła mi się dobra oferta pracy, lepsza, spokojniejsza, lepiej płatna. Zobaczymy co będzie, mam nadzieję, że wszystko się ułoży jak trzeba. W końcu po burzy wychodzi słońce :)
No i jak zwykle gdy mam dołka, badziewne wierszowanie wyszło. Trudno.
A wiatr wiał i zwiał. Znów plany trzeba zmieniać. Zbyt pięknie by było ;/
A wiatr wiał i zwiał. Znów plany trzeba zmieniać. Zbyt pięknie by było ;/
Trzymam kciuki za tę nową pracę. Rzeczywiście, w którymś momencie robi się po prostu za wiele i - o ile tylko jest taka możliwość - zmiana pracy (albo towarzystwa) to jedyne sensowne rozwiązanie. Więc mam nadzieję, że decyzja będzie pozytywna :)
OdpowiedzUsuńTeż mam taką nadzieję. Bywa, że zmiany trafiają na odpowiedni moment i trzeba korzystać z tego. Oby tak było też w tym wypadku, aczkolwiek ja bardzo nie lubię takich sytuacji i trochę mnie to stresuje. Jednak mimo to na samą myśl, że mogę zacząć od nowa w nowej pracy, lżej mi zdecydowanie na duszy :)
UsuńBędzie dobrze. Nawet kciuków nie trzeba trzymać ;-) Mówią, że nowa praca jest zawsze lepsza od złej starej ;-)
OdpowiedzUsuńA wierszowanie wcale nie wyszło takie złe :-)