wtorek, 29 maja 2012

Ocena bloga Spalone słowa



 Ocena bloga Spalone słowa              


No to czas zacząć pisać ocenę. Tekstu w sumie dużo nie ma, więc czytanie poszło szybko. Na pocieszenie powiem, że wygląd bloga jest bardzo urzekający, tak jak i sam tytuł historii. Bardzo mi się podoba, schludnie i porządnie, bez bałaganu. Jednak z treścią jest ciut gorzej, nie tragicznie, ale wiele rzeczy trzeba dopracować. Ciężko wypowiedzieć mi się na temat jakiejkolwiek fabuły, bądź jej zarysu, gdyż nie wiele się dzieje. Mamy trójkę uwięzionych wampirów i dwóch łowców. Jak do tej pory historia opiera się na opowieściach więźniów o swoim ludzkim życiu. Nie wiem jaki masz w głowie większy zamysł tej opowieści, jak na razie ja tego nie widzę, ale zdaję sobie sprawę, że to dopiero początek. Mimo to nie zainteresowałaś mnie, ani troszkę. Ogólnie mam wrażenie, że jest dużo lania wody, masa zbędnych informacji nic nie mówiących czytelnikowi, a wręcz przeciwnie, wprowadzają tylko zamęt. No ale nie ma tego złego, czego nie dałoby się naprawić. Ze wszystkiego da się zrobić dobrą opowieść.
Przeanalizowałam dwa pierwsze rozdziały, licząc prolog. Błędy powtarzają się te same, poza tym Tobie też muszę coś zostawić do poprawiania. Jeśli będziesz chciała pomogę w poprawie pozostałych rozdziałów, ale to już poza oceną.
Podkreślone wyrazy - mam do nich uwagę jakąś.
Pogrubienie - powtórzenie.
Skreślenie - zbędny wyraz do wywalenia.
W nawiasie - propozycja.

Zacznę po kolei. Prolog.

„Nie rozumiem – mruknęła podirytowana blondynka, która mrużyła teraz nieznacznie swoje oczy, przyglądając się dwójce mężczyzn.” -> dialog zaczynasz od pauzy, zawsze. Poirytowana, lepiej brzmi.

„Owi panowie przetrzymywali ją i dwójkę jej (wraz z braćmi) braci w tej całej klinice już od dłuższego czasu. Dłonie przygwożdżone ciężkimi, żelaznymi łańcuchami, które wypalały jej skórę, były nieruchome od dłuższego czasu. Niebieskimi oczyma rozglądała się po jasnym, wręcz oślepiająco białym pomieszczeniu, zerkając raz po raz na swoich (milczących) przyjaciół, którzy milczeli, posykując co jakiś czas na ludzkich łowców. -> skreśleń nie muszę tłumaczyć, powtórzenie też już widzisz. Jeśli chodzi o łańcuchy, żelazo chyba nie ma wpływu na wampiry? Prędzej srebro, jak już, tak jak i na wilkołaki. Po drugie w dalszej części zmieniasz łańcuchy na srebrne, a potem znów na żelazne.

„ - Panowie... – zaczęła z lekkim uśmieszkiem majaczącym się na jej pełnych, kształtnych ustach, które kosztowały już niejednego. - Zacznijmy od nowa. Złapaliście nas, gratulacje, ale czego od nas dokładnie chcecie, zanim, jak to pięknie ujęliście: pozbawicie nas drugiego życia, które jest zwyczajnym oszustwem i zbrodnią, za którą trzeba zapłacić – wyrecytowała formułkę, którą słyszała w tym miejscu już ze sto razy. - Och, zapomniałam o tym, że mordy dokonywane przez nas są niewybaczalnym czynem i powinniśmy zawisnąć ze sto razy. Mały problemik, panowie, tkwi w tym, że poprzez zadzierzgnięcie czy powieszenie nie zabijecie ani jednego wampira – zauważyła z niezbyt sympatycznym uśmiechem, sugerującym jedynie, że z pozoru niewinna blondyneczka jest drapieżnikiem, chwilowo obezwładnionym.” ->  po pierwsze uśmiech nie majaczy. Drugie podkreślenie: zwrot brzmi dziwnie i niejednoznacznie, od razu nasuwa się pytanie: czego próbowały usta? A nie kogo.

„ - Chcemy poznać waszą historię – odparł czarnoskóry mężczyzna, a jego lśniąca, łysa głowa odbijała ostre światło jarzeniówek przyczepionych pod sufit. Ubrany w granatowy kombinezon z przyczepioną do pasa bronią różnego rodzaju zdawał się być niepokonany. Ale Diana dokładnie wiedziała, że gdyby został z nią sam na sam, a ona mogłaby kiwnąć palcem, krzyczałby ze strachu i błagał o litość. Wampirzyca była kobietą wyuzdaną, wiecznie młodą i potrafiła z tego korzystać. Tymczasem, mężczyzna siedział na obrotowym fotelu, z przekrzywioną głową obserwując swoich więźniów. Wzrok blondynki padł na rudowłosego, osłabionego wampira, który syczał bez przerwy, tym samym działając kobiecie na nerwy, które (i tak) były napięte i bez jego pomocy.” -> pod sufitem, lub do sufitu. Jaką broń miał przyczepioną, ile? Unikaj takich ogólników.

„- Historię, powiadasz? - tym razem odezwał się trzeci wampir, wyglądający najdostojniej z całej trójki. Jego głos był głęboki, a kiedy zabrzmiał niespodziewanie dwójka śmiertelników podskoczyła gwałtownie, nerwowo się uśmiechając. Czarnowłosy mężczyzna, którego blada skóra wydawała się najdelikatniejszą rzeczą na świecie, wyprostował się na twardym siedzisku, w ogóle nie zwracając uwagi na dyskomfort jaki mu towarzyszył. Lucius był najstarszym z trójki schwytanych krwiopijców. Tajemniczy jegomość, który dowodził swoimi przyjaciółmi, zawsze wybawiał ich z opresji i zawsze przejmował inicjatywę. Zawsze on mówił, chociaż czasami pozwalał wygadać się do woli Dianie, potem brutalnie uciszając. Z Faustem nie miał problemów. Rudowłosy wampir był niezwykle milczący, jedynie pomrukiwania były jakąkolwiek oznaką życia z jego strony.” ->  Piszesz długie zdania i bywa, że zawierasz w nich zbyt wiele informacji, co dezorientuje. Nieco krótsze zdanie nie są złe. Unikaj również niepotrzebnych zaimków.

„- Nasza historia jest skomplikowana – zauważył Lucius, swoje prawie czarne oczy wlepiając w Afroamerykanina, który pozostał chwilowo niewzruszony. - Sięga ona wieków, kiedy imperium rzymskie rządziło większą częścią Europy. Chcesz tego wysłuchać, człowieku? Proszę bardzo, ale pamiętaj o tym, że nie będę ci streszczał naszego życia. Poznasz jego większą część, najpierw każde z nas zacznie od swojego pochodzenia, potem dotrzemy do punktu, gdzie wszyscy się spotkaliśmy i stworzyliśmy rodzinę. Tak, wbrew wszystkiemu mamy jakieś uczucia i chcemy czuć się przynależni. Mówię dużo, jak raczyłeś zauważyć, ale boisz się to powiedzieć. Dlatego musicie, wy obaj, okazać się cierpliwi. Nie, na Boga, nie straszę was. Ja po prostu... - urwał, przekrzywiając głowę lekko w bok, a czarne kosmyki zasłoniły połowę jego twarzy. - Ja po prostu jestem miły – uśmiechnął się przebiegle, a podobne wyrazy pojawiły się na obliczach pozostałej dwójki krwiopijców.” -> Nie rozumiem jednego, dlaczego wampir z własnej woli, niezbyt przymuszany, chce opowiedzieć wszystko o sobie. Przecież im więcej będą wiedzieć łowcy, tym gorzej dla wampirów. Poza tym chyba z założenia wampiry są silniejsze i raczej zwykłe kajdany (nawet srebrne) nie powinny ich powstrzymać. Pasowałoby coś więcej napisać, dlaczego nie mogą się sami uwolnić.

„- Zaczynajmy – rzekł Murzyn, sięgając po kubek z coca-colą i zanurzył w chłodnej cieczy usta, wygodniej rozsiadając się w swoim krześle. Oboje – on i Bastian łamali teraz zasady. Nie powinni nawet otwierać ust przy wampirach, a oni wdali się w dyskusje, wymuszając coś na Nieśmiertelnych.
- Urodziłem się...” -> skreślone wywal.

Jak widzisz poskreślałam niektóre słowa, choć znacznie więcej rzeczy nadaje się do wywalenia. Rozwlekanie tekstu nie ma sensu. Zwłaszcza, gdy nic się nie dzieje. Żadnej akcji, nic. Łowcy sobie siedzą, wampiry w sumie też, i opowiadają historię życia. Rozumiem, że ma być to wstęp do dalszej części pozwalający poznać nieco głównych bohaterów, jednak pamiętaj, że to pierwsze rozdziały mają zainteresować czytelnika. Spróbuj troszkę urozmaicić prolog, daj jakąś akcję, może odrobina przymusu ze strony łowców? Jakieś próby uwolnienia się z więzów? Nie muszą to być obszerne opisy, kilka zdań w odpowiednim miejscu nada zupełnie inny wyraz całości.

Rozdział 1

Urodziłem się dawno temu. Może aż nazbyt dawno, aby pojęły to wasze ludzkie rozumy. Jesteście niczym, zdajecie sobie z tego sprawę? Nie chcę urażać tutaj waszej próżnej dumy, aczkolwiek nie dajecie mi wyboru. Złapaliście nas, uprzednio zabijając naszego towarzysza. Teraz zmuszacie mnie do opowiadania swojego życiorysu. Bądź co bądź, ale chyba wydaje wam się, że macie nad nami jakąś władzę, prawda? Dobrze, niech tak będzie. Miejcie to sztuczne, podświadome wrażenie. Chciałbym jednak zaznaczyć, że nie będę łaskawy. Nie będzie przerw na obiad czy kolację, nie będzie chwili, w której moglibyście odejść, aby załatwić swoje ludzkie, fizjologiczne potrzeby. Chcieliście słuchać, to słuchajcie.-> znów zaczynasz dialog bez pauzy. Dziwnie dla mnie brzmi, gdy więzień straszy strażników tym, że zagada ich na śmierć. Jak już pisałam wcześniej nie widać żadnego zmuszania wampirów do opowiadania czegokolwiek. Ten fragment nadaje się do wywalenia. Przed nim mam wrażenie, że Lucius pewny tego, że nie zostanie długo więźniem, pogardza mężczyznami i dla zabawy postanawia im co nieco opowiedzieć. A skreślony fragment psuje to wrażenie. Poza tym życiorys się raczej pisze.

„Urwał. W końcu. Bastian i jego czarnoskóry towarzysz odetchnęli. Może dlatego, że ton głosu, jakim posługiwał się czarnowłosy wampir, wprawiał ich mięśnie w silne napięcie. Nie mogli nawet ruszyć głową i wziąć głębokiego wdechu, kiedy obserwowali dwa czarne węgliki nieruchomo spoczywające w oczodołach krwiopijcy.” -> węgiel z założenia jest czarny.

„Czy on, do cholery, kiedykolwiek mruga?, taka myśl przemknęła przez głowę Bastiana, który nie mógł oderwać oczu od największego wroga ludzkości, od najgorszego drapieżnika. Wzdrygnął się, nieco nerwowym ruchem przeczesując swoje mysie włosy. Bastian O’Connor nie wyglądał, jak typowy ochroniarz. Nie był „napakowany”, a znikome ilości mięśni, które posiadał, służyły ku temu, aby wprawiać jego ciało w ruch. Nie zgolił też głowy, rzadkie włosy zaczesując naprzód, aby feralną grzywką ukryć zakola, tworzące się na jego głowie. Mimo młodego wieku, nie wyglądał na okaz zdrowia. Sińce pod oczyma, zapadnięte policzki. Ale przyjęli go, w końcu wykazywał się niespotykaną dotąd bystrością umysłu. Był przebiegły i szybko myślał, równie szybko działając. Był inteligentny, przynajmniej w porównaniu do swojego towarzysza, który najpierw robił, potem myślał... Nie, nie. Najpierw wyzywał, potem robił, potem dobijał, a potem myślał. Nie, David nie okazywał wyrzutów sumienia. „ -> Taka myśl – normalnie zacznij zdanie z dużej litery. Przesadziłaś z tym potem. Co za dużo, to niezdrowo.

„ Bastian potrząsnął głową, wzdrygając się lekko, kiedy krwiopijca(,) w końcu mrugnął.
- Prze... – chrząknął, aby nadać swojemu głosu głębszego, silniejszego brzmienia. Jego szare tęczówki ukryły się pod napuchniętymi, zmęczonymi powiekami. – Przejdź do rzeczy.
- Właśnie – dodał David, nadal nie wzruszony. Całkiem nieźle pozował na nieustraszonego.
Lucius skinął głową, spoglądając na swoje nadgarstki.” -> bez przecinka. Głosowi. I mała uwaga. Jak piszesz w edytorze tekstu sprawdzaj ilość spacji, bo walają się jak popadnie mnożąc nagminnie. Nie rób nimi akapitów.

„- Jak już mówiłem, urodziłem się dawno temu. To może okazać się śmieszne, ale nie pamiętam roku, w którym przyszedłem na świat. Nikt nie pamiętał, nikt nie chciał pamiętać. Tym bardziej osoby, na których powinno mi zależeć. Którym powinno zależeć na mnie. Było to przed przyjściem na świat waszego sławnego Mesjasza. Z pochodzenia jestem Rzymianinem. Śledziłem uważnie losy Imperium, jak raz się wznosi w swej chwale, jak raz upada we wstydzie po osiągniętej porażce. Doradzałem wielu władcom. Specjalnie omijam etap dzieciństwa. Nie obrazicie się, jeśli o nim nie opowiem?
- Mów wszystko – warknął czarnoskóry, opierając się o ścianę i zamarł, kiedy Lucius posłał mu mordercze spojrzenie czarnych oczu. Wampir skinął głową.” -> przy podkreśleniu – przesadziłaś nieco, zdania brzmią identycznie.

„- Przy porodzie zabiłem swoją matkę, zwykłą plebejkę. Chociaż w tamtych czasach nie było jeszcze tego rozgraniczenia. Stosowano inne nazwy - napomknął znudzony. - Urodziłem się w rodzinie ubogiej. Byłem synem pierworodnym, miałem przynieść dumę rodzinie i wstąpić do wojska naszego władcy. Nie przyniosłem dumy, uznali mnie za przeklętego, wierząc w te suche zabobony, jakbym był dzieckiem piekieł. Przecież żadne normalne dziecko nie zabija swojej rodzicielki – westchnął cicho. W pewnej zadumie przymknął powieki. – Ojciec mnie nienawidził. Z całego serca. Jeśli tak silna nienawiść jest możliwa, to tylko w tym przypadku. Z czasem, kiedy mój opiekun zdawał się mnie w ogóle nie zauważać, traktować jak martwy przedmiot, zacząłem nienawidzić siebie samego. Początkowo robiłem wszystko, aby mu zaimponować, aby zapomniał o śmierci ukochanej kobiety. Na marne. Uczucie, którym ten dureń darzył moją rodzicielkę było na tyle silne i na tyle tragiczne, że w dzień moich piętnastych urodzin, w piętnastą rocznicę jej śmierci, popełnił samobójstwo.” -> jak widzisz sporo powtórzeń, za dużo nawet jeśli niektóre z nich były celowe. Podkreślone zdanie – skoro napisałaś, że matka umarła przy narodzinach, więc piętnaste urodziny będą piętnastą rocznicą. Nie ma sensu tego tak potwierdzać.

„Ludzie gadali. W końcu, już od dawna nie byliśmy uważani za normalnych, a to wszystko moja wina. Może oceniali mnie trochę bezpodstawnie – pewnie tak teraz myślicie, ale w tamtych czasach wierzyli w klątwy. Uznali, że nad moją rodziną zawisło fatum, kiedy zabiłem Ją przy porodzie, a kiedy zabił się On, utwierdzili swoje przekonania. Moje dzieciństwo nie było dzieciństwem, byłem przekonywany wiele razy o tym, że po prostu nie istnieję. Jestem niczym powietrze – niewidoczne, a mimo wszystko to niezbędne. Owszem, byłem potrzebny swojemu ojcu. Nie, okres kiedy byłem dzieckiem nie był strasznie burzliwy. Raczej spokojny i nijaki, chyba tak to można określić. Mniejsza o to, w dzieciństwie oprócz uśmiercenia mojej matki i samobójstwa mojego ojca, nie spotkało mnie nic ciekawego. Przyjęło się, że miałem wtedy piętnaście lat. Mogłem równie dobrze mieć czternaście lub szesnaście. Mój ojciec nie był pewien, ludzie też. Nie przykładali do tego większej wagi. Dlatego uznajmy po prostu, że miałem te piętnaście lat, że była to piętnasta rocznica i właśnie wtedy straciłem ojca. Nie poczułem nic. Nie czułem żalu czy smutku. Dopiero po paru dniach poczułem szaleńczą radość. Byłem wolny!” -> cały ten akapit to masło maślane masła maślanego poprzedniego akapitu. Przeczytaj to na spokojnie, zobacz ile jest powtórzeń. Piętnaste urodziny i piętnastą rocznicę podkreśliłaś już zbyt wiele razy. Wiem po sobie, że ciężko wyłapać powtórzenia, literówki itp. błędy, bo mimo wszystko ma się w głowie obraz sceny i mózgownica nieco przekłamuje. Dlatego ważne jest aby tekst odleżał trochę, a później znów go poprawiać i ponownie odłożyć na jakiś czas. Łatwiej wtedy dostrzec takie błędy.

Byłem wolny i ruszyłem w świat. Pojęcie świata ograniczało się wtedy do Imperium Rzymskiego. Był to dwudziesty rok przed naszą erą, więc można stwierdzić, dzięki temu, że na świat przyszedłem w okolicach trzydziestego piątego. Władzę sprawował Oktawian August. Już od siedmiu lat, wprowadzając rządy pryncypatu. Przybyłem do Rzymu, ale wiodłem tam bardzo nędzne życie, potem udałem się do jednej z prowincji, wszystko to działo się nie krócej, niż dwa lata. Wtedy też zaciągnąłem się do auxilii, byłem wyśmienitym łucznikiem, nie bałem się zabijać. W ten sposób dostałem się do samych legionów, gdzie szybko awansowałem, wzmacniając swoją pozycję społeczną. Nie liczyło się dla mnie nic, poza służbą w wojsku. Byłem ślepy, właściwie to tylko zaślepiony marzeniami, gdzieś podświadomie chciałem spełniać zachcianki swojego ojca. Chciał, żebym był żołnierzem. Zostałem nim. Piąty rok przed naszą erą. Miałem te... Dajmy na to trzydzieści lat. Byłem dorosłym, w pełni ukształtowanym, przystojnym mężczyzną, który posiadł nie jedną kobietę, chociaż z żadną się nie związałem. Nie chciałem przeżywać tego, co mój ojciec, chociaż, być może miałem nawet z dzieci. Nie wiem. Nigdy mnie to nie interesowało. Do pewnego czasu, ale o tym później. Miałem trzydzieści lat i z całą resztą dowódców Legionów, obchodziliśmy święto Bachusa. Niby przejęte z Grecji, niby coś... Mimo to bawiliśmy się dobrze. Mogliśmy legalnie się spić, legalnie wykorzystać piękne kobiety. Byłem pijany, obraz zamazywał się przed moimi oczyma. Nie wiem, noc, o której mówię jest jedynie mglistym wspomnieniem, a powinna być czymś bardziej wyjątkowym, albowiem wtedy przyszedłem na świat po raz drugi. W lepszej, silniejszej formie. Można by rzec, że początkowo uważałem siebie samego za ideał. Miałem siebie za niepokonanego, a pewność siebie, która w gruncie była fałszywa, pozwalała mi w to wierzyć. Jak wszyscy doskonale wiemy, wiara czyni cuda. A cuda nie zawsze są dobre.” -> Podkreślenie pierwsze – zdecyduj się jak chcesz pisać Imperium Rzymskie, z małej, czy z wielkiej litery. Obie formy teoretycznie są dozwolone, ale wypadałoby się trzymać jednej formy. Podkreślenie drugie – uciekło ci jakieś słówko chyba. Podkreślenie trzecie – niby co? Wywal to zdanie. Podkreślenie czwarte – a nielegalnie co mogli robić? Wywal słowa legalnie, głupowato to brzmi.

„Tej nocy poznałem swojego mistrza, mentora, który stał mi się bliższy, niż biologiczny ojciec. Ba! Stał się moim ojcem, tak go traktowałem. Otoczył mnie opieką i można powiedzieć, że specyficzną miłością. Ponoć wampiry nie mogą czuć. Nie wierzę w to. Jeśli nie wyzbędą się do końca swojego człowieczeństwa, mogą czuć. Jeśli chcą. Zdaje się, że odczuwają wszystko mocniej, parokrotnie silniej. Nie pamiętam, jak stałem się wampirem. Chociaż znam cały ten proces, nie opowiem wam o tym. Nie opowiem o swoich przypuszczeniach. Nie wiem, czy mój Ojciec znalazł mnie bliskiego śmierci po jakiejś bójce, czy zalanego w trupa, czy spokojnie leżałem w namiocie. Nie wiem – urwał, najchętniej przeczesałby teraz pasemko, czarnych, długich włosów. Nie pozwalały mu na to przykute do krzesła dłonie, parzone cały czas przez ciężkie, srebrne kajdany. – Poznaliście moją „ludzką” historię. Jest całkiem normalna. Wielu spotykał taki los. Niewielu jednak dostawało taką szansę, jak ja – zakończył. Na chwilę. Wiedział, że opowieści zaraz podejmie się któryś z jego pobratymców albo to on, dokończy swoją.”-> zdecyduj się jakie kajdany mieli, żelazne czy srebrne.

Ten rozdział jest naprawdę masłem maślanym. Musisz koniecznie przeanalizować go jeszcze raz. Wywal co niepotrzebne, zlikwiduj powtórzenia, zaimki, a utwór nabierze wyrazistości i będzie w nim to co trzeba, bez niepotrzebnego potoku słów.

Koniec analiz. Resztę pod tym kątem poprawisz sama, w ramach ćwiczeń. Ogólnie, jak pisałam już wcześniej, ciężko cokolwiek powiedzieć o fabule. Nie dzieje się w sumie nic. Nie do końca też potrafię sobie wyobrazić miejsce, gdzie są więzieni. Jakaś klinka to nieco za mało. Poza tym teoretycznie wampiry są przymuszane do opowiedzenia swoich historii, ale w tekście tego nie widać. Każdy siedzi sobie gdzie chce, a jedyne co powstrzymuje wampiry przed uwolnieniem się są żelazne/srebrne kajdany. Tu nie potrafiłaś do końca się chyba zdecydować. Mam wrażenie, że wampiry grają, bawią się w teatrzyk przed ludźmi, ot, by zająć sobie czas, zanim ktoś ich nie uwolni. Nie rozumiem natomiast, dlaczego ludzie się tak wzruszają tymi historiami. Opowieści te, wybacz, ale są nudne, momentami jak masło maślane. Jeśli chodzi o bohaterów. Ludzi nie widzę. Czarny tępak, który nie myśli, ale wzrusza się historią Diany, brakowało tylko jego łez. Bastian… niby bystry, a jakoś tego nie widać. Lucius jest chyba najbardziej wyraźny z nich wszystkich. Diana chyba nie może się zdecydować kim ma być, a jej opowieść… przegięłaś, zdecydowanie. Żydówka, molestowana przez ojca, który zrobił z niej dziwkę. Potem ona sama zrobiła z siebie dziwkę, jakby było jej mało. Mam wrażenie, że sama zmyśliła tę historię, tak dla zabawy, dla żartu. Podobał mi się natomiast pomysł z Janem Twardowskim, wplątaniem go w romans z królową wampirzycą i za to plus.
Musisz zastanowić się czym/kim jest w tej opowieści wampir. Jest zły, czy dobry, czy ma być to misz-masz. Jeśli będzie mix… może wyjść kiepsko, bo takich jest niestety pod dostatkiem. Mnie osobiście brakuje tych złych wampirów, którzy nie cofną się przed niczym by osiągnąć własny cel. Musisz też postawić wyraźną granicę: wampir to wampir, a nie człowiek. Jeśli łowcy ścigają ich i zabijają, niech robią to konsekwentnie, to samo odnosi się do wampirów. Jeśli wyjdzie tak, że te opowieści są w gruncie rzeczy fałszem mającym na celu wprowadzenie w błąd łowców, naigrywanie się z ich łatwowierności, a wampiry będą mieć potem z tego uciechę, będzie to plus. W innym przypadku będzie to niestrawne, biedne, cierpiące wampiry, żyjące od wieków, zmuszone do pożywiania się krwią. Czy chcesz aby czytelnik ich żałował? Nie jest konieczne od razu kochać głównych bohaterów. Można ich nienawidzić i właśnie przez to opowieść może być świetna.
Na marginesie, co bym nie zapomniała. Dlaczego Diane płakała krwią? Być może jestem jeszcze pod silnym wpływem serii Nekroskop, tam dla wampira krew to życie, nie marnowałby jej dla zbędnych łez. No chyba, że miałoby to być na pokaz…
Błędy wymieniałam po drodze, dużo powtórzeń, zaimków, spacje jako akapity, nie zaczynanie dialogu od pauzy. Zauważyłam też, że nadużywasz słów czarnowłosy, rudowłosy, czarnoskóry itp. Na dłuższą metę nadmiar takich słów może świadczyć o ubogim słownictwie.
Jak już pisałam wcześniej, wywal co niepotrzebne z każdego rozdziału. Dodaj jakąś akcję, choćby nieco przymusu ze strony łowców, a całość nabierze wyrazu. Jeśli dobrze się do tego zabierzesz, historia może mieć potencjał, wszystko zależy do tego, w którą stronę się to potoczy. Jeśli pisanie przychodzi Ci z łatwością, a tak chyba jest, nie będziesz mieć problemów z poprawą tego wszystkiego. Później będziesz zwracać już uwagę na błędy i zdecydowanie mniej ich robić. 
Mam nadzieję, że ocena była w czymś pomocna i, że nie zdołowała Cię. To tylko zwrócenie uwagi, później będzie znacznie lepiej.
Trzymam kciuki i nie poddawaj się. I zapraszam do dyskusji.


Mały edit dla lepszej widoczności.

13 komentarzy:

  1. Dobry wieczór! ;) Dziękuję za ocenę, niezwykle wyczerpującą. Wytknięte przez ciebie błędy, te wszystkie powtórzenia i zbędne słowa, poprawię, kiedy tylko znajdę więcej czasu, prawdopodobnie po sesji.
    A teraz tak, nie rozumiem dlaczego uważasz historię Diany za przesadzoną, a nawet jeśli, to czemu ma coś do tego jej pochodzenie. Właściwie te trzy rozdziały w zamyśle miały być prologiem, który pozwoli nam poznać trójkę głównych bohaterów i to, jaki wpływ na nich miało ich życie. Przyznam, że nie są wartkie i rwące, ale następne wniosą o wiele więcej akcji i w końcu skupię się na głównym motywie opowiadania, czyli wojnie między ludźmi i wampirami.
    Diana płakała krwią, ponieważ zauważyłam, że tak płaczą wampiry w serialu "Czysta krew". Z resztą, czym innym miałaby płakać, skoro względnie jest martwa, a posiada w żyłach swoją krew umarlaka, a w żołądku krew ofiar? Przynajmniej ja to tak odbieram.
    Co do kajdan - tak, nie potrafię się zdecydować i muszę w końcu doczytać pewne rzeczy, aby skupić się na jednej wersji.
    Ja wiem kim jest wampir, przynajmniej wiem kim jest dla mnie i to staram się przekazać czytelnikowi. Jest on istotą złą, ale tylko dlatego, że zmuszona jest do zabijania, aby przetrwać, jednak kto powiedział, że wampir nie może mieć uczuć i nie może się wahać? Nie może kochać i współczuć? Skoro nienawidzi, niech też zdobędzie się na inne uczucia. Przymus ze strony łowców chyba nie jest potrzebny, bo ogólnie moje wampiry z nimi na razie współpracują i taki jest zamysł - uśpić czujność wroga.
    Wyjaśniłam chyba to, co chciałam, co świadczy o tym, że jednak mamy odmienne punkty widzenia, jednakże nie zmienia to faktu, że za ocenę niezwykle ci dziękuję, bo okazała się ona pomocna i na pewno, większość uwag, które w niej zamieściłaś wezmę w przyszłości pod uwagę.
    Takiej krytyki chce się słuchać!
    Pozdrawiam,

    OdpowiedzUsuń
  2. Zdaję sobie sprawę, że te trzy rozdziały są początkiem, wstępem. Historia Diany jak dla mnie nie trzyma się kupy. Kobieta gwałcona jeszcze w dzieciństwie przez ojca
    i przez znajomych za jego zgodą, powinna mieć silną traumę, być wycofana, a nie wyuzdana, jak zaznaczyłaś. Być może odebrałabym to inaczej, gdyby jej opowieść nie była rzucanymi na sucho faktami.
    Jeśli chodzi o łzy Diany. Przyznam, że nie oglądałam filmu, ale nie rozumiem związku łez z krwią w żyłach i żołądku. Skoro jest umarlakiem nie powinna płakać. Poza tym jeśli chcesz ich wyróżnić pod tym względem, że nie będą tak do końca źli, jako osoby przymuszone do zabijania i wypijania krwi aby przetrwać, niech płaczą normalnie, choćby na znak walki z własnym przekleństwem, czy choćby z tego powody, aby nie marnować życiodajnej krwi.
    Dobrze, że masz ustalony plan/zamiar odnośnie wampirów. Trzymaj się go, abyś się nie pogubiła w przyszłości. O to naprawdę łatwo. Zwykle granica bywa niemal niezauważalna i łatwo ją przekroczyć. Wtedy zrobi się mydlany romans pomiędzy biednym wampirem, a ratującą go dziewczyną.
    Co do przymusu - tak właśnie sądziłam, choć widać to jedynie po Luciusu, może troszeczkę po Dianie.
    Co do moich uwag. Zredukuj ile się da, to co niepotrzebne usuń. Tekst nabierze ostrości i może bardziej będzie widać to, że wampiry sobie pogrywają z łowców.
    W razie pytań czy wątpliwości, służę pomocą.
    Może nie wymieniłam wszystkich błędów, ale przynajmniej tyle, ile dałam radę zauważyć.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Kiedy pojawi się więcej rozdziałów, na pewno się z Tobą skonsultuję, bo Twoje uwagi są warte tego, aby ich posłuchać i wcielić ich w życie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziękuję. uważam, że jeśli ktoś lekko pisze, a tak jest w Twoim przypadku, wystarczy zwrócić uwagę na błędy, by w przyszłości osoba je znacznie ograniczyła. Nie mówię, że wyeliminowała, bo takie zawsze zdarzać się będą. Cieszę się, że nie poczułaś się urażona, że tyle błędów wskazałam. Przyznam, że w międzyczasie podejrzałam inne oceny i miałam pewne obawy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie jestem małym dzieckiem, żeby się obrażać i nie przyjmować uzasadnionej krytyki. Wiem, że popełniam błędy, to jest przecież normalne. I masz rację - reszta ocen była dużo bardziej pozytywna, niż Twoja (przyznam, że z lekka mnie to podbudowało, ale nie wiedziałam co mam poprawić, a po to właśnie chcę, aby ludzie mnie oceniali). Dlatego Twoja ocena, mimo że to "najsłodszych" nie należy, pozwala mi się poprawić.

      Usuń
  5. Dzięki Zaozali! Dziś postaram się poprawić to, jak wrócę z uczelni. Miło mi, że wypisałaś błędy :}. Jak wspomniałam kiedyś pod katalogiem, dla mnie to ważne, by później je analizować i więcej nie popełniać!
    agnieszka.rosol@gmail.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A teraz tak czytam, to z niektórymi rzeczami się nie zgadzam. Znieczulica taka jaką opisałam, taka ma być. Może i przerysowana, ale w większości opierałam się na tym co znam i widziałam. Bywają ludzie, szczególnie bogobojne babcie, które najładniejszą kobietę, nazwą dziwką, a później pójdą do kościoła i do komunii. Znam takie osoby.
      Jowita - wiedziała do kogo ma zadzwonić, a to się okaże w rozdziale pierwszym. Nieznajomą była dla Anieli, a Aniela niekoniecznie dla niej. Jednak poprawię rozdział, by mniej użyć słowa 'nieznajoma'. Na początku z tym kaszlem, jak teraz czytam, to masz rację i z tą ropą. A dlaczego zwątpienie, to też się okaże. Aniela jest bardzo świadomą kobietą. Reszty nie mam czasu czytać, ale na pewno wezmę Twoje uwagi do serca i dziś przeanalizuje rozdział.
      Mam pytanie do Ciebie jeszcze, wiem, że masz dużo czasu, ale czy w wolnej chwili nie chciałabyś mi pobetować?

      Usuń
    2. I przepraszam za literówkę w Twoim nicku. Teraz zauważyłam, za szybko pisałam.

      Usuń
    3. Jeśli tylko będę pomocna, nie ma sprawy. Co do znieczulicy, ok, każda patrzy przez pryzmat własnych doświadczeń, ale na Twoim miejscu ograniczyłabym do wyzwisk, bez szturchania. Myślę, że wystarczą drobne poprawki i rozdział będzie lepszy.

      Usuń
    4. Dzisiaj postaram się to poprawić :}.
      Póki co mam problem z justowaniem, gdyż tekst justowany w wordzie zmienia się na wyrównanie do lewej w edytorze. A jak tam chce wyjustować, to wszystkie akapity się rozjeżdżają i dialogi. Taka "fala" się robi na początku zdań :<

      Agnieszka

      Usuń
  6. Hmm... nie wiem, mi nie zmienia jak wklejam. Może tylko któraś partia tekstu nie chce się wyjustować. Dawaj wtedy usuń formatowanie i ustaw justowanie na nowo. Tylko wtedy stracisz ustawienia akapitów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W sumie chyba mi się udało :). Chwile posiedziałam i dałam radę. A ten, wysłałabyś mi swoje uwagi na majla, bo niechcący usunęłam majla z powiadomieniem o komentarzu od Ciebie, a komentarz jako taki usunęłaś.

      Usuń