Ocena bloga Spalone słowa
No to czas zacząć pisać ocenę. Tekstu w sumie dużo
nie ma, więc czytanie poszło szybko. Na pocieszenie powiem, że wygląd bloga
jest bardzo urzekający, tak jak i sam tytuł historii. Bardzo mi się podoba, schludnie i porządnie, bez bałaganu. Jednak z treścią jest
ciut gorzej, nie tragicznie, ale wiele rzeczy trzeba dopracować. Ciężko
wypowiedzieć mi się na temat jakiejkolwiek fabuły, bądź jej zarysu, gdyż nie
wiele się dzieje. Mamy trójkę uwięzionych wampirów i dwóch łowców. Jak do tej
pory historia opiera się na opowieściach więźniów o swoim ludzkim życiu. Nie
wiem jaki masz w głowie większy zamysł tej opowieści, jak na razie ja tego nie
widzę, ale zdaję sobie sprawę, że to dopiero początek. Mimo to nie
zainteresowałaś mnie, ani troszkę. Ogólnie mam wrażenie, że jest dużo lania
wody, masa zbędnych informacji nic nie mówiących czytelnikowi, a wręcz
przeciwnie, wprowadzają tylko zamęt. No ale nie ma tego złego, czego nie dałoby
się naprawić. Ze wszystkiego da się zrobić dobrą opowieść.
Przeanalizowałam dwa pierwsze rozdziały, licząc
prolog. Błędy powtarzają się te same, poza tym Tobie też muszę coś zostawić do
poprawiania. Jeśli będziesz chciała pomogę w poprawie pozostałych rozdziałów,
ale to już poza oceną.
Podkreślone wyrazy - mam do nich uwagę jakąś.
Pogrubienie - powtórzenie.
Skreślenie - zbędny wyraz do wywalenia.
W nawiasie - propozycja.
Zacznę po kolei. Prolog.
„Nie rozumiem – mruknęła podirytowana
blondynka, która mrużyła teraz nieznacznie swoje oczy,
przyglądając się dwójce mężczyzn.” -> dialog zaczynasz od pauzy,
zawsze. Poirytowana, lepiej brzmi.
„ - Panowie...
– zaczęła z lekkim uśmieszkiem majaczącym się na jej pełnych,
kształtnych ustach, które
kosztowały już niejednego. - Zacznijmy od nowa. Złapaliście nas,
gratulacje, ale czego od nas dokładnie chcecie, zanim, jak to pięknie
ujęliście: pozbawicie nas drugiego życia, które
jest zwyczajnym oszustwem i zbrodnią, za którą
trzeba zapłacić – wyrecytowała formułkę, którą
słyszała w tym miejscu już ze sto razy. - Och, zapomniałam o tym, że mordy dokonywane przez nas są
niewybaczalnym czynem i powinniśmy zawisnąć ze sto razy. Mały problemik,
panowie, tkwi w tym, że poprzez
zadzierzgnięcie czy powieszenie nie zabijecie ani jednego wampira – zauważyła z
niezbyt sympatycznym uśmiechem, sugerującym jedynie, że z pozoru niewinna blondyneczka jest drapieżnikiem, chwilowo
obezwładnionym.” -> po pierwsze
uśmiech nie majaczy. Drugie podkreślenie: zwrot brzmi dziwnie i
niejednoznacznie, od razu nasuwa się pytanie: czego próbowały usta? A nie kogo.
„ - Chcemy
poznać waszą historię – odparł czarnoskóry mężczyzna, a jego lśniąca, łysa
głowa odbijała ostre światło jarzeniówek przyczepionych
pod sufit. Ubrany w granatowy kombinezon z przyczepioną do pasa bronią różnego rodzaju zdawał się być niepokonany. Ale Diana dokładnie
wiedziała, że gdyby został z nią sam na sam, a ona mogłaby kiwnąć palcem,
krzyczałby ze strachu i błagał o litość. Wampirzyca była kobietą wyuzdaną, wiecznie młodą i potrafiła z tego korzystać.
Tymczasem, mężczyzna siedział na obrotowym fotelu, z przekrzywioną głową
obserwując swoich więźniów. Wzrok blondynki padł na rudowłosego,
osłabionego wampira, który syczał bez przerwy, tym samym działając kobiecie na
nerwy, które (i tak) były napięte i bez jego pomocy.” -> pod sufitem, lub do sufitu. Jaką
broń miał przyczepioną, ile? Unikaj takich ogólników.
„- Historię,
powiadasz? - tym razem odezwał się trzeci wampir, wyglądający najdostojniej z
całej trójki. Jego głos był głęboki,
a kiedy zabrzmiał niespodziewanie dwójka śmiertelników podskoczyła gwałtownie,
nerwowo się uśmiechając. Czarnowłosy mężczyzna, którego blada skóra wydawała
się najdelikatniejszą rzeczą na świecie, wyprostował się na twardym siedzisku, w
ogóle nie zwracając uwagi na dyskomfort jaki mu towarzyszył. Lucius był najstarszym z trójki schwytanych
krwiopijców. Tajemniczy jegomość, który dowodził swoimi przyjaciółmi, zawsze wybawiał ich z opresji i zawsze przejmował inicjatywę. Zawsze on
mówił, chociaż czasami pozwalał wygadać się do woli Dianie, potem brutalnie
ją uciszając. Z Faustem nie miał problemów. Rudowłosy wampir był niezwykle milczący, jedynie
pomrukiwania były jakąkolwiek oznaką
życia z jego strony.” -> Piszesz długie zdania i bywa, że zawierasz w
nich zbyt wiele informacji, co dezorientuje. Nieco krótsze zdanie nie są złe. Unikaj
również niepotrzebnych zaimków.
„- Nasza
historia jest skomplikowana – zauważył Lucius, swoje prawie czarne oczy
wlepiając w Afroamerykanina, który pozostał chwilowo niewzruszony. - Sięga ona
wieków, kiedy imperium rzymskie rządziło większą częścią Europy. Chcesz tego
wysłuchać, człowieku? Proszę bardzo, ale pamiętaj o tym, że nie będę ci
streszczał naszego życia. Poznasz jego większą część, najpierw każde z
nas zacznie od swojego pochodzenia, potem dotrzemy do punktu, gdzie wszyscy się
spotkaliśmy i stworzyliśmy rodzinę. Tak, wbrew wszystkiemu mamy jakieś uczucia
i chcemy czuć się przynależni. Mówię dużo, jak raczyłeś zauważyć, ale boisz się
to powiedzieć. Dlatego musicie, wy obaj, okazać się cierpliwi. Nie, na
Boga, nie straszę was. Ja po prostu... - urwał, przekrzywiając głowę lekko w
bok, a czarne kosmyki zasłoniły połowę jego twarzy. - Ja po prostu jestem miły
– uśmiechnął się przebiegle, a podobne wyrazy pojawiły się na obliczach
pozostałej dwójki krwiopijców.” -> Nie rozumiem jednego, dlaczego wampir z
własnej woli, niezbyt przymuszany, chce opowiedzieć wszystko o sobie. Przecież
im więcej będą wiedzieć łowcy, tym gorzej dla wampirów. Poza tym chyba z
założenia wampiry są silniejsze i raczej zwykłe kajdany (nawet srebrne) nie
powinny ich powstrzymać. Pasowałoby coś więcej napisać, dlaczego nie mogą się
sami uwolnić.
„- Zaczynajmy
– rzekł Murzyn, sięgając po kubek z coca-colą i zanurzył w chłodnej cieczy
usta, wygodniej rozsiadając się w swoim krześle. Oboje – on i Bastian
łamali teraz zasady. Nie powinni nawet otwierać ust przy wampirach, a oni
wdali się w dyskusje, wymuszając coś na Nieśmiertelnych.
- Urodziłem
się...” -> skreślone wywal.
Jak widzisz
poskreślałam niektóre słowa, choć znacznie więcej rzeczy nadaje się do
wywalenia. Rozwlekanie tekstu nie ma sensu. Zwłaszcza, gdy nic się nie dzieje.
Żadnej akcji, nic. Łowcy sobie siedzą, wampiry w sumie też, i opowiadają
historię życia. Rozumiem, że ma być to wstęp do dalszej części pozwalający
poznać nieco głównych bohaterów, jednak pamiętaj, że to pierwsze rozdziały mają
zainteresować czytelnika. Spróbuj troszkę urozmaicić prolog, daj jakąś akcję,
może odrobina przymusu ze strony łowców? Jakieś próby uwolnienia się z więzów?
Nie muszą to być obszerne opisy, kilka zdań w odpowiednim miejscu nada zupełnie
inny wyraz całości.
Rozdział 1
„Urodziłem się dawno temu. Może aż nazbyt
dawno, aby pojęły to wasze ludzkie rozumy. Jesteście niczym, zdajecie sobie z
tego sprawę? Nie chcę urażać tutaj waszej próżnej dumy, aczkolwiek nie dajecie
mi wyboru. Złapaliście nas, uprzednio zabijając naszego towarzysza. Teraz
zmuszacie mnie do opowiadania swojego życiorysu. Bądź co bądź, ale chyba
wydaje wam się, że macie nad nami jakąś władzę, prawda? Dobrze, niech tak
będzie. Miejcie to sztuczne, podświadome wrażenie. Chciałbym jednak
zaznaczyć, że nie będę łaskawy. Nie będzie przerw na obiad czy kolację, nie
będzie chwili, w której moglibyście odejść, aby załatwić swoje ludzkie,
fizjologiczne potrzeby. Chcieliście słuchać, to słuchajcie.” -> znów zaczynasz dialog bez pauzy.
Dziwnie dla mnie brzmi, gdy więzień straszy strażników tym, że zagada ich na
śmierć. Jak już pisałam wcześniej nie widać żadnego zmuszania wampirów do
opowiadania czegokolwiek. Ten fragment nadaje się do wywalenia. Przed nim mam
wrażenie, że Lucius pewny tego, że nie zostanie długo więźniem, pogardza
mężczyznami i dla zabawy postanawia im co nieco opowiedzieć. A skreślony
fragment psuje to wrażenie. Poza tym życiorys się raczej pisze.
„Urwał. W końcu. Bastian i jego czarnoskóry towarzysz odetchnęli. Może
dlatego, że ton głosu, jakim posługiwał się czarnowłosy wampir, wprawiał ich mięśnie w silne napięcie. Nie
mogli nawet ruszyć głową i wziąć głębokiego wdechu, kiedy obserwowali dwa czarne węgliki nieruchomo spoczywające w oczodołach krwiopijcy.” -> węgiel z założenia jest czarny.
„Czy on, do cholery, kiedykolwiek mruga?, taka
myśl przemknęła przez głowę Bastiana, który nie mógł oderwać oczu od
największego wroga ludzkości, od najgorszego drapieżnika. Wzdrygnął się, nieco
nerwowym ruchem przeczesując swoje mysie włosy. Bastian O’Connor nie wyglądał, jak typowy ochroniarz.
Nie był „napakowany”, a znikome
ilości mięśni, które posiadał, służyły ku temu, aby wprawiać jego
ciało w ruch. Nie zgolił też głowy, rzadkie włosy zaczesując naprzód, aby feralną
grzywką ukryć zakola, tworzące się na jego głowie. Mimo młodego wieku, nie wyglądał na okaz zdrowia. Sińce pod
oczyma, zapadnięte policzki. Ale przyjęli go, w końcu wykazywał się
niespotykaną dotąd bystrością umysłu. Był
przebiegły i szybko myślał, równie szybko działając. Był inteligentny, przynajmniej w porównaniu do swojego
towarzysza, który najpierw robił, potem
myślał... Nie, nie. Najpierw wyzywał, potem
robił, potem dobijał, a potem myślał. Nie, David nie okazywał
wyrzutów sumienia. „ -> Taka myśl
– normalnie zacznij zdanie z dużej litery. Przesadziłaś z tym potem. Co za
dużo, to niezdrowo.
„ Bastian potrząsnął głową, wzdrygając się lekko, kiedy krwiopijca(,) w końcu mrugnął.
- Prze... – chrząknął, aby nadać swojemu głosu głębszego,
silniejszego brzmienia. Jego szare tęczówki ukryły się pod
napuchniętymi, zmęczonymi powiekami. – Przejdź do rzeczy.
- Właśnie – dodał David, nadal nie wzruszony. Całkiem nieźle pozował na
nieustraszonego.
Lucius skinął głową, spoglądając na swoje nadgarstki.” -> bez
przecinka. Głosowi. I mała uwaga. Jak piszesz w edytorze tekstu sprawdzaj ilość
spacji, bo walają się jak popadnie mnożąc nagminnie. Nie rób nimi akapitów.
„- Jak już mówiłem, urodziłem się dawno temu. To
może okazać się śmieszne, ale nie pamiętam roku, w którym przyszedłem na świat. Nikt nie pamiętał, nikt nie chciał
pamiętać. Tym bardziej osoby, na których
powinno mi zależeć. Którym powinno
zależeć na mnie. Było to przed przyjściem na świat waszego sławnego
Mesjasza. Z pochodzenia jestem Rzymianinem. Śledziłem uważnie losy Imperium, jak raz się wznosi w swej
chwale, jak raz upada we wstydzie po
osiągniętej porażce. Doradzałem wielu władcom. Specjalnie omijam etap
dzieciństwa. Nie obrazicie się, jeśli o nim nie opowiem?
- Mów wszystko – warknął czarnoskóry, opierając się o ścianę i zamarł, kiedy Lucius posłał
mu mordercze spojrzenie czarnych
oczu. Wampir skinął głową.” -> przy
podkreśleniu – przesadziłaś nieco, zdania brzmią identycznie.
„- Przy porodzie zabiłem swoją matkę, zwykłą
plebejkę. Chociaż w tamtych czasach nie było
jeszcze tego rozgraniczenia. Stosowano inne nazwy - napomknął znudzony. -
Urodziłem się w rodzinie ubogiej. Byłem synem pierworodnym, miałem
przynieść dumę rodzinie i wstąpić do wojska naszego władcy. Nie przyniosłem dumy, uznali mnie za
przeklętego, wierząc w te suche zabobony, jakbym był dzieckiem piekieł. Przecież żadne normalne dziecko nie zabija
swojej rodzicielki – westchnął cicho. W pewnej zadumie przymknął powieki. –
Ojciec mnie nienawidził. Z całego
serca. Jeśli tak silna nienawiść
jest możliwa, to tylko w tym przypadku. Z czasem, kiedy mój opiekun zdawał się mnie w ogóle nie zauważać, traktować jak
martwy przedmiot, zacząłem nienawidzić
siebie samego. Początkowo robiłem wszystko, aby mu zaimponować, aby zapomniał o
śmierci ukochanej kobiety. Na marne. Uczucie, którym ten dureń darzył moją rodzicielkę było na tyle silne i na tyle tragiczne, że w dzień moich piętnastych urodzin, w piętnastą
rocznicę jej śmierci, popełnił samobójstwo.” -> jak widzisz sporo
powtórzeń, za dużo nawet jeśli niektóre z nich były celowe. Podkreślone zdanie
– skoro napisałaś, że matka umarła przy narodzinach, więc piętnaste urodziny
będą piętnastą rocznicą. Nie ma sensu tego tak potwierdzać.
„Ludzie gadali. W końcu, już od dawna nie byliśmy uważani za normalnych, a to
wszystko moja wina. Może oceniali
mnie trochę bezpodstawnie – pewnie tak teraz myślicie, ale w tamtych czasach
wierzyli w klątwy. Uznali, że nad moją
rodziną zawisło fatum, kiedy zabiłem
Ją przy porodzie, a kiedy zabił się
On, utwierdzili swoje przekonania. Moje dzieciństwo nie było
dzieciństwem, byłem przekonywany wiele razy o tym, że po
prostu nie istnieję. Jestem niczym powietrze – niewidoczne, a mimo wszystko to
niezbędne. Owszem, byłem potrzebny swojemu ojcu. Nie, okres kiedy byłem dzieckiem nie był
strasznie burzliwy. Raczej spokojny i nijaki, chyba tak to można określić.
Mniejsza o to, w dzieciństwie oprócz uśmiercenia mojej matki i samobójstwa mojego ojca, nie spotkało mnie nic ciekawego. Przyjęło się,
że miałem wtedy piętnaście lat. Mogłem równie dobrze mieć czternaście
lub szesnaście. Mój ojciec nie był pewien, ludzie też. Nie przykładali
do tego większej wagi. Dlatego uznajmy po prostu, że miałem te piętnaście
lat, że była to piętnasta
rocznica i właśnie wtedy straciłem ojca. Nie poczułem nic. Nie czułem
żalu czy smutku. Dopiero po paru dniach poczułem
szaleńczą radość. Byłem wolny!” -> cały ten akapit to masło maślane masła
maślanego poprzedniego akapitu. Przeczytaj to na spokojnie, zobacz ile jest
powtórzeń. Piętnaste urodziny i piętnastą rocznicę podkreśliłaś już zbyt wiele
razy. Wiem po sobie, że ciężko wyłapać powtórzenia, literówki itp. błędy, bo
mimo wszystko ma się w głowie obraz sceny i mózgownica nieco przekłamuje.
Dlatego ważne jest aby tekst odleżał trochę, a później znów go poprawiać i
ponownie odłożyć na jakiś czas. Łatwiej wtedy dostrzec takie błędy.
„Byłem
wolny i ruszyłem w świat. Pojęcie świata ograniczało się wtedy do Imperium
Rzymskiego. Był to dwudziesty
rok przed naszą erą, więc można stwierdzić, dzięki temu, że na świat
przyszedłem w okolicach trzydziestego piątego. Władzę sprawował Oktawian
August. Już od siedmiu lat, wprowadzając rządy pryncypatu. Przybyłem do Rzymu,
ale wiodłem tam bardzo nędzne życie, potem udałem się do jednej z prowincji,
wszystko to działo się nie krócej, niż dwa lata. Wtedy też zaciągnąłem się do
auxilii, byłem wyśmienitym
łucznikiem, nie bałem się zabijać. W ten sposób dostałem się do samych
legionów, gdzie szybko awansowałem, wzmacniając swoją pozycję społeczną. Nie liczyło się dla mnie nic, poza służbą
w wojsku. Byłem ślepy, właściwie to
tylko zaślepiony marzeniami, gdzieś podświadomie chciałem spełniać zachcianki swojego ojca. Chciał, żebym był żołnierzem. Zostałem nim. Piąty rok
przed naszą erą. Miałem te... Dajmy na to trzydzieści lat. Byłem dorosłym, w pełni ukształtowanym, przystojnym mężczyzną,
który posiadł nie jedną kobietę, chociaż z żadną się nie związałem. Nie
chciałem przeżywać tego, co mój ojciec, chociaż, być może miałem nawet z
dzieci. Nie wiem. Nigdy mnie to nie interesowało. Do pewnego czasu, ale o
tym później. Miałem trzydzieści lat i z całą resztą dowódców Legionów,
obchodziliśmy święto Bachusa. Niby przejęte z Grecji, niby coś... Mimo
to bawiliśmy się dobrze. Mogliśmy legalnie się spić, legalnie wykorzystać
piękne kobiety. Byłem pijany,
obraz zamazywał się przed moimi oczyma. Nie wiem, noc, o której mówię jest
jedynie mglistym wspomnieniem, a powinna być
czymś bardziej wyjątkowym, albowiem wtedy przyszedłem na świat po raz drugi. W
lepszej, silniejszej formie. Można by rzec, że początkowo uważałem siebie samego za ideał. Miałem siebie za niepokonanego, a pewność siebie, która w gruncie była fałszywa,
pozwalała mi w to wierzyć. Jak wszyscy doskonale wiemy, wiara czyni cuda. A
cuda nie zawsze są dobre.” -> Podkreślenie
pierwsze – zdecyduj się jak chcesz pisać Imperium Rzymskie, z małej, czy z
wielkiej litery. Obie formy teoretycznie są dozwolone, ale wypadałoby się
trzymać jednej formy. Podkreślenie drugie – uciekło ci jakieś słówko chyba. Podkreślenie
trzecie – niby co? Wywal to zdanie. Podkreślenie czwarte – a nielegalnie co
mogli robić? Wywal słowa legalnie, głupowato to brzmi.
„Tej nocy poznałem swojego mistrza, mentora, który stał mi się bliższy, niż
biologiczny ojciec. Ba! Stał się moim ojcem, tak go traktowałem. Otoczył mnie opieką i można
powiedzieć, że specyficzną miłością. Ponoć wampiry nie mogą czuć. Nie
wierzę w to. Jeśli nie wyzbędą się do końca swojego człowieczeństwa, mogą czuć. Jeśli chcą. Zdaje się, że
odczuwają wszystko mocniej, parokrotnie silniej. Nie pamiętam, jak stałem się
wampirem. Chociaż znam cały ten proces, nie opowiem wam o tym. Nie opowiem o swoich przypuszczeniach. Nie wiem, czy
mój Ojciec znalazł mnie bliskiego
śmierci po jakiejś bójce, czy zalanego w trupa, czy spokojnie leżałem w
namiocie. Nie wiem – urwał, najchętniej przeczesałby teraz pasemko, czarnych,
długich włosów. Nie pozwalały mu na to przykute do krzesła dłonie, parzone cały
czas przez ciężkie, srebrne kajdany. – Poznaliście moją „ludzką” historię. Jest całkiem normalna. Wielu spotykał taki
los. Niewielu jednak dostawało taką szansę, jak ja – zakończył. Na chwilę.
Wiedział, że opowieści zaraz podejmie się któryś z jego pobratymców albo to on,
dokończy swoją.”-> zdecyduj się
jakie kajdany mieli, żelazne czy srebrne.
Ten rozdział jest naprawdę masłem maślanym. Musisz
koniecznie przeanalizować go jeszcze raz. Wywal co niepotrzebne, zlikwiduj
powtórzenia, zaimki, a utwór nabierze wyrazistości i będzie w nim to co trzeba,
bez niepotrzebnego potoku słów.
Koniec analiz. Resztę pod tym kątem poprawisz sama,
w ramach ćwiczeń. Ogólnie, jak pisałam już wcześniej, ciężko cokolwiek
powiedzieć o fabule. Nie dzieje się w sumie nic. Nie do końca też potrafię
sobie wyobrazić miejsce, gdzie są więzieni. Jakaś klinka to nieco za mało. Poza
tym teoretycznie wampiry są przymuszane do opowiedzenia swoich historii, ale w
tekście tego nie widać. Każdy siedzi sobie gdzie chce, a jedyne co powstrzymuje
wampiry przed uwolnieniem się są żelazne/srebrne kajdany. Tu nie potrafiłaś do
końca się chyba zdecydować. Mam wrażenie, że wampiry grają, bawią się w
teatrzyk przed ludźmi, ot, by zająć sobie czas, zanim ktoś ich nie uwolni. Nie
rozumiem natomiast, dlaczego ludzie się tak wzruszają tymi historiami.
Opowieści te, wybacz, ale są nudne, momentami jak masło maślane. Jeśli chodzi o
bohaterów. Ludzi nie widzę. Czarny tępak, który nie myśli, ale wzrusza się
historią Diany, brakowało tylko jego łez. Bastian… niby bystry, a jakoś tego
nie widać. Lucius jest chyba najbardziej wyraźny z nich wszystkich. Diana chyba
nie może się zdecydować kim ma być, a jej opowieść… przegięłaś, zdecydowanie. Żydówka,
molestowana przez ojca, który zrobił z niej dziwkę. Potem ona sama zrobiła z
siebie dziwkę, jakby było jej mało. Mam wrażenie, że sama zmyśliła tę historię,
tak dla zabawy, dla żartu. Podobał mi się natomiast pomysł z Janem Twardowskim,
wplątaniem go w romans z królową wampirzycą i za to plus.
Musisz zastanowić się czym/kim jest w tej opowieści
wampir. Jest zły, czy dobry, czy ma być to misz-masz. Jeśli będzie mix… może
wyjść kiepsko, bo takich jest niestety pod dostatkiem. Mnie osobiście brakuje
tych złych wampirów, którzy nie cofną się przed niczym by osiągnąć własny cel. Musisz
też postawić wyraźną granicę: wampir to wampir, a nie człowiek. Jeśli łowcy
ścigają ich i zabijają, niech robią to konsekwentnie, to samo odnosi się do
wampirów. Jeśli wyjdzie tak, że te opowieści są w gruncie rzeczy fałszem
mającym na celu wprowadzenie w błąd łowców, naigrywanie się z ich
łatwowierności, a wampiry będą mieć potem z tego uciechę, będzie to plus. W
innym przypadku będzie to niestrawne, biedne, cierpiące wampiry, żyjące od
wieków, zmuszone do pożywiania się krwią. Czy chcesz aby czytelnik ich żałował?
Nie jest konieczne od razu kochać głównych bohaterów. Można ich nienawidzić i właśnie
przez to opowieść może być świetna.
Na marginesie, co bym nie zapomniała. Dlaczego
Diane płakała krwią? Być może jestem jeszcze pod silnym wpływem serii
Nekroskop, tam dla wampira krew to życie, nie marnowałby jej dla zbędnych łez. No
chyba, że miałoby to być na pokaz…
Błędy wymieniałam po drodze, dużo powtórzeń,
zaimków, spacje jako akapity, nie zaczynanie dialogu od pauzy. Zauważyłam też,
że nadużywasz słów czarnowłosy, rudowłosy, czarnoskóry itp. Na dłuższą metę
nadmiar takich słów może świadczyć o ubogim słownictwie.
Jak już pisałam wcześniej, wywal co niepotrzebne z
każdego rozdziału. Dodaj jakąś akcję, choćby nieco przymusu ze strony łowców, a
całość nabierze wyrazu. Jeśli dobrze się do tego zabierzesz, historia może mieć
potencjał, wszystko zależy do tego, w którą stronę się to potoczy. Jeśli pisanie przychodzi Ci z łatwością, a tak chyba jest, nie będziesz mieć problemów z poprawą tego wszystkiego. Później będziesz zwracać już uwagę na błędy i zdecydowanie mniej ich robić.
Mam nadzieję, że ocena była w czymś pomocna i, że nie zdołowała Cię. To tylko zwrócenie uwagi, później będzie znacznie lepiej.
Trzymam kciuki i nie poddawaj się. I zapraszam do dyskusji.
Mały edit dla lepszej widoczności.
Dobry wieczór! ;) Dziękuję za ocenę, niezwykle wyczerpującą. Wytknięte przez ciebie błędy, te wszystkie powtórzenia i zbędne słowa, poprawię, kiedy tylko znajdę więcej czasu, prawdopodobnie po sesji.
OdpowiedzUsuńA teraz tak, nie rozumiem dlaczego uważasz historię Diany za przesadzoną, a nawet jeśli, to czemu ma coś do tego jej pochodzenie. Właściwie te trzy rozdziały w zamyśle miały być prologiem, który pozwoli nam poznać trójkę głównych bohaterów i to, jaki wpływ na nich miało ich życie. Przyznam, że nie są wartkie i rwące, ale następne wniosą o wiele więcej akcji i w końcu skupię się na głównym motywie opowiadania, czyli wojnie między ludźmi i wampirami.
Diana płakała krwią, ponieważ zauważyłam, że tak płaczą wampiry w serialu "Czysta krew". Z resztą, czym innym miałaby płakać, skoro względnie jest martwa, a posiada w żyłach swoją krew umarlaka, a w żołądku krew ofiar? Przynajmniej ja to tak odbieram.
Co do kajdan - tak, nie potrafię się zdecydować i muszę w końcu doczytać pewne rzeczy, aby skupić się na jednej wersji.
Ja wiem kim jest wampir, przynajmniej wiem kim jest dla mnie i to staram się przekazać czytelnikowi. Jest on istotą złą, ale tylko dlatego, że zmuszona jest do zabijania, aby przetrwać, jednak kto powiedział, że wampir nie może mieć uczuć i nie może się wahać? Nie może kochać i współczuć? Skoro nienawidzi, niech też zdobędzie się na inne uczucia. Przymus ze strony łowców chyba nie jest potrzebny, bo ogólnie moje wampiry z nimi na razie współpracują i taki jest zamysł - uśpić czujność wroga.
Wyjaśniłam chyba to, co chciałam, co świadczy o tym, że jednak mamy odmienne punkty widzenia, jednakże nie zmienia to faktu, że za ocenę niezwykle ci dziękuję, bo okazała się ona pomocna i na pewno, większość uwag, które w niej zamieściłaś wezmę w przyszłości pod uwagę.
Takiej krytyki chce się słuchać!
Pozdrawiam,
Zdaję sobie sprawę, że te trzy rozdziały są początkiem, wstępem. Historia Diany jak dla mnie nie trzyma się kupy. Kobieta gwałcona jeszcze w dzieciństwie przez ojca
OdpowiedzUsuńi przez znajomych za jego zgodą, powinna mieć silną traumę, być wycofana, a nie wyuzdana, jak zaznaczyłaś. Być może odebrałabym to inaczej, gdyby jej opowieść nie była rzucanymi na sucho faktami.
Jeśli chodzi o łzy Diany. Przyznam, że nie oglądałam filmu, ale nie rozumiem związku łez z krwią w żyłach i żołądku. Skoro jest umarlakiem nie powinna płakać. Poza tym jeśli chcesz ich wyróżnić pod tym względem, że nie będą tak do końca źli, jako osoby przymuszone do zabijania i wypijania krwi aby przetrwać, niech płaczą normalnie, choćby na znak walki z własnym przekleństwem, czy choćby z tego powody, aby nie marnować życiodajnej krwi.
Dobrze, że masz ustalony plan/zamiar odnośnie wampirów. Trzymaj się go, abyś się nie pogubiła w przyszłości. O to naprawdę łatwo. Zwykle granica bywa niemal niezauważalna i łatwo ją przekroczyć. Wtedy zrobi się mydlany romans pomiędzy biednym wampirem, a ratującą go dziewczyną.
Co do przymusu - tak właśnie sądziłam, choć widać to jedynie po Luciusu, może troszeczkę po Dianie.
Co do moich uwag. Zredukuj ile się da, to co niepotrzebne usuń. Tekst nabierze ostrości i może bardziej będzie widać to, że wampiry sobie pogrywają z łowców.
W razie pytań czy wątpliwości, służę pomocą.
Może nie wymieniłam wszystkich błędów, ale przynajmniej tyle, ile dałam radę zauważyć.
Pozdrawiam
Kiedy pojawi się więcej rozdziałów, na pewno się z Tobą skonsultuję, bo Twoje uwagi są warte tego, aby ich posłuchać i wcielić ich w życie.
OdpowiedzUsuń*wcielić je
UsuńDziękuję. uważam, że jeśli ktoś lekko pisze, a tak jest w Twoim przypadku, wystarczy zwrócić uwagę na błędy, by w przyszłości osoba je znacznie ograniczyła. Nie mówię, że wyeliminowała, bo takie zawsze zdarzać się będą. Cieszę się, że nie poczułaś się urażona, że tyle błędów wskazałam. Przyznam, że w międzyczasie podejrzałam inne oceny i miałam pewne obawy.
OdpowiedzUsuńNie jestem małym dzieckiem, żeby się obrażać i nie przyjmować uzasadnionej krytyki. Wiem, że popełniam błędy, to jest przecież normalne. I masz rację - reszta ocen była dużo bardziej pozytywna, niż Twoja (przyznam, że z lekka mnie to podbudowało, ale nie wiedziałam co mam poprawić, a po to właśnie chcę, aby ludzie mnie oceniali). Dlatego Twoja ocena, mimo że to "najsłodszych" nie należy, pozwala mi się poprawić.
UsuńDzięki Zaozali! Dziś postaram się poprawić to, jak wrócę z uczelni. Miło mi, że wypisałaś błędy :}. Jak wspomniałam kiedyś pod katalogiem, dla mnie to ważne, by później je analizować i więcej nie popełniać!
OdpowiedzUsuńagnieszka.rosol@gmail.com
A teraz tak czytam, to z niektórymi rzeczami się nie zgadzam. Znieczulica taka jaką opisałam, taka ma być. Może i przerysowana, ale w większości opierałam się na tym co znam i widziałam. Bywają ludzie, szczególnie bogobojne babcie, które najładniejszą kobietę, nazwą dziwką, a później pójdą do kościoła i do komunii. Znam takie osoby.
UsuńJowita - wiedziała do kogo ma zadzwonić, a to się okaże w rozdziale pierwszym. Nieznajomą była dla Anieli, a Aniela niekoniecznie dla niej. Jednak poprawię rozdział, by mniej użyć słowa 'nieznajoma'. Na początku z tym kaszlem, jak teraz czytam, to masz rację i z tą ropą. A dlaczego zwątpienie, to też się okaże. Aniela jest bardzo świadomą kobietą. Reszty nie mam czasu czytać, ale na pewno wezmę Twoje uwagi do serca i dziś przeanalizuje rozdział.
Mam pytanie do Ciebie jeszcze, wiem, że masz dużo czasu, ale czy w wolnej chwili nie chciałabyś mi pobetować?
I przepraszam za literówkę w Twoim nicku. Teraz zauważyłam, za szybko pisałam.
UsuńJeśli tylko będę pomocna, nie ma sprawy. Co do znieczulicy, ok, każda patrzy przez pryzmat własnych doświadczeń, ale na Twoim miejscu ograniczyłabym do wyzwisk, bez szturchania. Myślę, że wystarczą drobne poprawki i rozdział będzie lepszy.
UsuńDzisiaj postaram się to poprawić :}.
UsuńPóki co mam problem z justowaniem, gdyż tekst justowany w wordzie zmienia się na wyrównanie do lewej w edytorze. A jak tam chce wyjustować, to wszystkie akapity się rozjeżdżają i dialogi. Taka "fala" się robi na początku zdań :<
Agnieszka
Hmm... nie wiem, mi nie zmienia jak wklejam. Może tylko któraś partia tekstu nie chce się wyjustować. Dawaj wtedy usuń formatowanie i ustaw justowanie na nowo. Tylko wtedy stracisz ustawienia akapitów.
OdpowiedzUsuńW sumie chyba mi się udało :). Chwile posiedziałam i dałam radę. A ten, wysłałabyś mi swoje uwagi na majla, bo niechcący usunęłam majla z powiadomieniem o komentarzu od Ciebie, a komentarz jako taki usunęłaś.
Usuń