W końcu coś ruszyło w moim zastoju. Dwie bety dziś poszły, przynajmniej z tym się wyrobiłam.
Ogólnie czas mija szybko, a nie możność zaplanowania czegokolwiek... jest delikatnie mówiąc irytująca. Mąż nadal na walizkach, czeka na kolejny termin. W domu tylko jeden laptop i każdy chce się do niego dobrać, zwłaszcza synek. Ciężko cokolwiek pisać w ratach.
Skończył mi się w końcu maratonik w pracy, nareszcie, bo już patrzeć nie mogłam na oddział.
W sumie nawet nie mam o czym tu pisać. Nic się nie dzieje, jakby kurde ktoś pauzę włączył. Dzień jak każdy inny, niczym się nie różni od dnia poprzedniego. Zwykła szara codzienność. I tyle.
Dobre nic nie jest złe. :D Gorzej z dostępem do laptopa. Cieszę się, że moje juz przeszlo przez korektę.
OdpowiedzUsuńWeszłam tutaj i utknęłam, wiesz? Szablon robi wrażenie. Pierwsze, co mi przyszło do głowy, to "Kurd*, gdzie ja jestem?" z takim pozytywnym szokiem. :))
Pozdrawiam!
Zozali-san, gdy będziesz wystawiać ocenę mojego opowiadania, proszę, abyś skupiła się tylko i wyłącznie na tekście, dobrze? ^^ Bo w zasadzie najbardziej mnie interesuje. Z góry bardzo dziękuję i pozdrawiam gorąco ;)
OdpowiedzUsuńJa zawsze skupiam się na tekście, reszta mnie zdecydowanie mniej obchodzi :)
UsuńCześć.
OdpowiedzUsuńChciałabym poinformować o tym,że przeniosłam swojego bloga.Pozdrawiam,
http://pamietnik-inalcanzable.blogspot.com/