Ostatnio bardzo mało piszę na tym blogu i w sumie nie mam pojęcia czym jest to spowodowane. Mimo, że coś tam w głowie się plącze, coś by skrobnął... to jednak gdy siadam do klawiatury, palce milczą. Nic, null, zero. Nie mam weny, by wymyślać jakieś tematy, do opowiadań nie chce mi się siąść, a o problemach nie będę się tu rozpisywać. Nawet nie wiem, o czym chciałabym podyskutować, czuję się jakbym była pusta w środku, gdzie tylko echo szaleje do woli. Nic mi nie przychodzi do głowy... znaczy się wtedy, gdy przysiądę przed monitor. Po pracy jestem zmęczona, zwłaszcza że synek przegoni mnie jeszcze przez plac zabaw. Nie chce mi się nic, dosłownie nic. Poza tym cisza jaka w domu panuje po wyjeździe męża... nieco mnie już świerzbi. Na początku było fajnie, spokój, cisza, nikt upierdliwie mi nie marudzi... ehh... człowiek przyzwyczaja się do każdej głupoty. Najlepsze jednak, że powiększy mi się rodzina. Niestety nie bezpośrednio, ale też się cieszę. Okazało się, że moja siostra jest w ciąży, a też się starali. No cóż, ja się będę musiała postarać, jak mi mężu wróci, póki co mam małą przerwę od myślenia o tym.
Powinnam zająć się kolejką w zakładkach, ale tak mi się dzisiaj nie chce... już mi się tylko ziewać chce.