Przeczytane: Musivum
Na samym wstępie wypadałoby przeprosić, że tak długo
musiałaś czekać, aż się pofatyguję, ruszę dupsko do czytania i ogólnie aż mi
się zechce zmusić do czegokolwiek. Więc przepraszam.
Do Musivum podchodziłam bodajże trzy razy. Raz
niemal skończyłam, po czym szlag trafił lapka, tak mi się zdaje. Po nauczce
zapisywałam na pendrivie, którego też mi trafiło. Jakoś sprzęt mnie nie lubi. W
każdym razie, tym razem nic mi nie trafiło, mnie o dziwo też nie. Tak sobie
myślałam, że w sumie nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Tym razem
czytałam na spokojnie i w sumie na nowo odkrywałam Twoje teksty. I przyznam
się, choć może nie powinnam, że za pierwszym razem chyba mniej miałabym uwag.
Być może dlatego, że wtedy jeszcze siedziałam w "ocenialniach".
Zwykle też nie czytam ocen innych, póki sama nie przeczytam tekstu, by się nie
sugerować. W tym wypadku nie raz robiłam odstępstwa od tej reguły. I doszłam do
jednego wniosku: jako, że wszyscy zachwalali pod niebiosa, nie znaleźli nic do
wypomnienia... przerobiłaś teksty specjalnie, bym miała na co ponarzekać. Nie
może być inaczej po prostu. Sprawdzałam kilka razy... Poza tym utwierdziło mnie
też to, co poczytałam w dodatkach, że jednak należysz do tych pedantów, co pilnują
wszystkiego, zwłaszcza porządku w tekstach.