piątek, 25 lipca 2014

Gdybanie

Lubię gdybać, pozwalać myślom płynąć swobodnie, zwłaszcza jak chodzę do pracy, mam wtedy chwilę dla siebie, gdzie nikt mi nie przeszkadza i mogę przestac skupiać się na życiu codziennym, a po prostu popłynąć, gdzie mnie zaniesie. Co by było gdyby... to pytanie zwykle prowadzi do wielu ciekawych wątków, przynajmniej dla mnie, które szybko rozrastają się do historii, urwanych fragmentów filmów mojej wyobraźni. Ostatnio stwierdziłam, że muszę sobie gdzieć pozapisywać te urywki, chociażby w kilku zdaniach, by nie zapomnieć. Lubię wariacje na temat, np. kolorów i nie tylko. 

środa, 16 lipca 2014

Urlop - małe podsumowanie

Urlop był i minął, przeleciał sobie niczym wiatr. Najgorzej nie było, zawsze mogło być lepiej. 
Z plusów:

  • opalenizna (nareszcie nie jestem biała, super)
  • basenik (nie ma to jak udawanie, że umie się pływać, na żabie, dosłownie)
  • przeczytane półtora książki, przy założeniu, że nie będę czytać (siostra nie ma pokaźnej biblioteki, a te dwie książki i tak nie jej)
  • małe, drobne rzeczy, które sprawiały, że codzienność nie była najgorsza,
Z minusów:
  • z rodziną jak wiadomo najlepiej na zdjeciach
  • uczulenie na słońce, nie ma to jak swędząca wysypka
  • nie tyknęłam niczego z zaległości na blogu, ani tym bardzie własnego pisania, nie żebym była jakoś zdziwiona specjalnie
  • robienie za niańke na dwa etaty
  • inne rzeczy, o których głośno pisać nie należy
Ogólnie nie było najgorzej, chociaż naprawdę bez marudzenia siostry byłoby zdecydowanie lepiej. Dobrze, że pogoda dopisała, pomoczyłam się w basenie, tak jak być powinno na urlopie, reszta nie ważna. Wszystko się nadrobi w odpowiednim momencie. Gorzej, że do pracy czas wracać ;/

czwartek, 3 lipca 2014

Urlop

W końcu, nareszcie, długo oczekiwane dwa tygodnie urlopu. Trwa w sumie już trzy dni i mam dość, ale to dopiero początek. Mam nadzieję, że uda się choć trochę złapać czasu na nic nie robienie, choć marnie to widzę. No cóż, będzie jak będzie. Może przynajmniej jakoś odpocznę, psychicznie, ale marnie też i to widzę, bym posiedziała nad tym, co bym chciała. Co jak co, na wyjazd biora Musivum i swoje pierdoły, może coś się uda.
Co poza tym. Bo ja wiem... organizacja czasu leży jeszcze bardziej niż leżała. Plany padły zaraz po tym, jak mąż powiedział, że ma ponad trzy miesiące przymusowego wolnego. Naprawdę, nie ma nic gorszego niż mąż na dłuższym urlopie. W każdym razie do wyjazdu przygotowana, mieszkanie ogarnięte. ZOstało zalatwić tylko opiekę na kotami i tyle. Można jechać.
Mam nadzieję, że będzie dobrze. I odpocznę sobie, przynajmniej troszkę.