Urlop był i minął, przeleciał sobie niczym wiatr. Najgorzej nie było, zawsze mogło być lepiej.
Z plusów:
- opalenizna (nareszcie nie jestem biała, super)
- basenik (nie ma to jak udawanie, że umie się pływać, na żabie, dosłownie)
- przeczytane półtora książki, przy założeniu, że nie będę czytać (siostra nie ma pokaźnej biblioteki, a te dwie książki i tak nie jej)
- małe, drobne rzeczy, które sprawiały, że codzienność nie była najgorsza,
Z minusów:
- z rodziną jak wiadomo najlepiej na zdjeciach
- uczulenie na słońce, nie ma to jak swędząca wysypka
- nie tyknęłam niczego z zaległości na blogu, ani tym bardzie własnego pisania, nie żebym była jakoś zdziwiona specjalnie
- robienie za niańke na dwa etaty
- inne rzeczy, o których głośno pisać nie należy
Ogólnie nie było najgorzej, chociaż naprawdę bez marudzenia siostry byłoby zdecydowanie lepiej. Dobrze, że pogoda dopisała, pomoczyłam się w basenie, tak jak być powinno na urlopie, reszta nie ważna. Wszystko się nadrobi w odpowiednim momencie. Gorzej, że do pracy czas wracać ;/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz