Nie mamo czym pisać, naprawdę. Od początku roku niewiele się wydarzyło, dzień wygląda jak każdy inny. Albo jestem w pracy, albo siedzę w domu i marnuję czas. Okres zimowy jest do... niczego. Non stop w domu ktoś przeziębiony, w pracy nie lepiej. Styczeń pod tym względem, ze swoim świńskim grypskiem nie ułatwiał sprawy. W pracy nagle wyszło tak, że pięć dziewczyn na chorobowe poszło, a dyżury obstawić trzeba było. Jest jak jest... specjalnie lepiej nie będzie.
Poza tym... nic się nie dzieje.
Miałam pisać o Romanie, ale stwierdziłam, że byłoby to swego rodzaju pożegnaniem, a nie bardzo chce się z nim żegnać. Więc nic nie pisałam.
Nadal życie blogowe jest po części w odstawce, choć powoli i do niego wracam. Może w końcu wrócę do własnego pisania... może.
Póki co czekam, aż przestanę być taka wypalona... bo naprawdę, w głowie mam pustkę. Kompletną.
Ale wszystko w swoim czasie, chęci wrócą i aktywność również.
Mam nadzieję,że wrócisz do blogowego,aktywnego życia.Wiele razy zastanawiałam się co u Ciebie słychać.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam