Plany... te zrealizowane i niezrealizowane.
Planowałam pisać tutaj minimum raz na tydzień - minęło pół roku. Powrót do rutyny? Nadal w trakcie, próba chyba milionowa. A czas leci stale, nieustannie. I czuję, że mi go brakuje, że mogłabym zrobić więcej, nauczyć się więcej, lepiej się zorganizować, bardziej się postarać. I jestem zmęczona tym wszystkim. No ale jest jak jest. Mam plan dnia i staram się go realizować, chociaż minimum. Najważniejsze to nauka angielskiego, codzienna, chociaż trochę i czytanie o gojeniu ran. Cele, które chcę osiągnąć, nie zmieniły się. Zajmą po prostu trochę czasu, nie ma drogi na skróty.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz