czwartek, 19 września 2024

Obawy

Bywają dni, całkiem sporo w sumie, że mam obawy... 

Boję się, że nie zdążę ze wszystkim co sobie zaplanowałam, że braknie mi czasu.

Obawiam się, że nie zdążę z nauką angielskiego na czas - a przecież nic mnie nie goni.

Obawiam się, że nie nauczę się wystarczająco wiele odnośnie ran na czas - a przecież wiem, że nauka będzie trwać tak długo, jak będę pielęgniarką i będę chciała  się tym zajmować. 

Obawiam się, że nie zdążę zrobić wystarczająco dużo towaru na jarmark - nie ma żadnych limitów, czy norm. Ile mam tyle mogę wystawić, nikt tu nikogo nie goni, nie ma konkurencji w tym temacie. 

Obawiam się, że nie znajdę takiej pracy jak chcę, jeśli nie będę dobra w dwóch pierwszych punktach - tu też nikt mnie nie goni, a praca się znajdzie, jeśli nie taka jaką chcę, to będzie jedynie przystankiem do celu. 

Obawy są cały czas i trzymają się mnie. To walka z nimi każdego dnia, by się nie dać i nie poddać. Najtrudniejsza walka jest zawsze z samym sobą. Mogę się poddać, a potem słuchać krytyki (tej własnej) długie lata, lub się nie poddać, ale tu łatwo nie będzie. Przeciwnik jest dość zażarty... 

Mimo tych wszystkich obaw są dni, w których wiem, że to ma sens, że to właściwa droga. Zwłaszcza, gdy widzę efekty tej walki, tej pracy nad sobą. I na szczęście mam kogoś kto mnie wspiera i motywuje. 

Nie obawiam się natomiast o dom, rodzinę, syna... wiem, że tu nie mam podstaw do obaw. Tu jest wszystko git, nie ważne  jak będzie, tu będzie dobrze :).

czwartek, 12 września 2024

Czas i prezent od AS

 Wszystko tak naprawdę określa czas i wszystko się zmienia w zależności od czasu. Tylko w perspektywie czasu możemy określić siebie, doświadczenia, plany, marzenia... Czas płynie nieustannie i pozornie nie mamy na to wpływu. Na czas nie, ale na własne życie już tak, jeśli tylko nie skupiamy się na wielkich rzeczach, zapominając o tych drobnych. W każdej chwili decydujemy co z tego co jest jeszcze przyszłością, stanie się teraźniejszością a za chwilę przeszłością i wspomnieniem. Drobne rzeczy mają znaczenie. 

Dzisiaj natchnął mnie tak FB (to nie zawsze samo zło).  Otwieram apkę, a tam pierwszy post z tekstem:

"Nigdy nie rezygnuj z marzenia, tylko dlatego, że zrealizowanie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." Earl Nightingale.

To taka ekstra motywacja dla mnie. Wiem, że to zasługa mojego Anioła Stróża, czy Ducha Opiekuńczego, nazwa akurat jest bez znaczenia. Ktoś może powiedzieć, że google czy fb podsłuchują, pewnie mają rację. Ale ja widzę różnicę, między podsłuchiwaniem rozmów, wpisów itp, a podrzuceniem na pierwszy plan akurat tego jednego konkretnego zdania z całego morza jakie można znaleźć w sieci. Poza tym to nie pierwszy raz dostaję takie wsparcie i nauczyłam się to doceniać. Mój AS jest równie odpowiedzialny co ja, a może nawet i bardziej. Motywuje mnie i wspiera. I daje znaki, te drobne, niepozorne. A czasami jest to jak pacnięcie w głowę. Dosłownie. Zawsze czułam tę obecność, ale dopiero jak wyjechałam do Norwegii, pozwoliłam sobie przestać być tak "zaganiania" i bardziej zwracać na to uwagę. Często dostaję "pocieszajki", gdy mam ciut gorszy humor, albo zbyt dużo rozmyślam i się za bardzo przejmuję. 

Przez ostatnie trzy lata widziałam więcej tęcz, niż przez całe życie. Tęcza na niebie niesie dla mnie duży, pozytywny przekaz. Spoko, ja rozumiem, taki klimat, fiord, pada często itp. Idealne warunki pogodowe. Ale czasami, kiedy pada bardzo, szaro i biało za oknem, bo chmury są tak nisko, a tu bam... mały kawałek tęczy pojawia się akurat w momencie, gdy spoglądam przez okno. Mały kawałek, mam na myśli naprawdę kawałeczek tęczy, która pojawia się tylko na chwilę, mniej niż minutę. Ale jaką robotę to robi dla mnie. Prezent pierwsza klasa. No i jak się tu smucić? Nie da się. 

Może kiedyś rozpiszę się bardziej na temat mojego AS. To już post na inny dzień.

A wracając do tematu. Dlaczego uważam, że ten cytat był specjalnie dla mnie? Dużo myślę ostatnio właśnie o realizowaniu się, i o tym ile czasu to zajmie. Poza tym nazwisko autora kojarzy mi się oczywiście z Florence Nightingale, pielęgniarką która miała ogromny wpływ na pielęgniarstwo. I która nie poddała się w realizacji swoich marzeń i planów pomimo przeszkód, a tych zapewne miała od groma. Ja też dam radę :).


Zozali

środa, 11 września 2024

Im więcej... tym mniej...

 Ciągle mam poczucie, że jeszcze tyle jest do zrobienia, nauczenia się... Obawiam się tylko, czy wystarczy mi na to zapału i czy zdążę ogarnąć swoje cele w wyznaczonym czasie, chociaż ten jest tylko umowny.

Im więcej się uczę, czy to języka, czy o ranach, dociera do mnie jak tak naprawdę mało wiem. Już przerabiałam raz ten etap ucząc się języka norweskiego. Moja lektorka powiedziała mi wtedy, że właśnie  ucząc się więcej i więcej, dowiadujemy się jak mało wiemy. Ważne, by chcieć się dowiedzieć więcej i nie poprzestać na laurach. Na szczęście (dla mnie oczywiście) jestem nadal zmotywowana do działania, do nauki. Staram się ograniczać zapędy (odrobinę), by się nie wypalić za szybko i nie odpuścić. Wiem, że dam radę, ale wiem też ile pracy będzie mnie to kosztować. A to dopiero początek drogi, którą sobie wyznaczyłam. Dziś jestem optymistką, pomimo deszczowej pogody za oknem.


Zozali

niedziela, 8 września 2024

Od nowa?

 Od nowa? Być może, kto wie... 

W każdym razie nadal mam sentyment do tego bloga i mimo, że już wieki nic tu nie pisałam, od czasu do czasu zaglądam. Ostatnio moja lektorka zapytała mnie, co mnie ogranicza w powrocie do tego, co lubiłam i kochałam robić kiedyś, a co porzuciłam ze względu na brak czasu, generalizując oczywiście. Obecnie jedynym co mnie ogranicza jestem ja sama. I obawa, że znów zbyt wiele rzeczy spróbuję ogarniać na raz, bez powodzenia. Czas pędzi nieubłaganie, czasami niezauważenie, przecieka przez palce (właśnie te stukające zwykle w ekran telefonu). Ostatnio staram się być bardziej zorganizowana i staram się planować lepiej mój dzień. Niedługo znów czekają mnie zmiany. Zdaję sobie sprawę, że to jeszcze kilka miesięcy, ale mimo wszystko jest wiele rzeczy, które muszę zacząć planować już teraz. 

Od ostatniego czasu kiedy tu pisałam, zmieniło się wiele. Zmieniłam pracę, środowisko, nawet kraj zamieszkania. Ja również się zmieniłam, dojrzałam. Skończył się czas, kiedy wszystko było ważniejsze i pilniejsze ode mnie. Teraz mogę na nowo inwestować w siebie i się rozwijać. I to mi się podoba. Wizja niezależności, która mnie pociąga bardzo. I motywuje do działania. Wiem, że osiągnę cel, nawet jeśli zajmie to nieco więcej czasu niż powinno. Do tej pory trzymałam się tego, że dam radę. Trzymałam się decyzji, które uznawałam za słuszne. I dobrze mi to idzie. Nauczyłam się obcego języka, wyjechałam z kraju aby pracować za granicą. Zdałam obcy język na poziomie B2, a teraz uczę się kolejnego.  W planach mam zrobienie specjalizacji i znalezienie takiej pracy jakiej chcę, gdzie będę niezależna w tym co robię. Nabrałam też pewności siebie, a przynajmniej mam jej więcej niż wcześniej. Jednak jest to nieustanna praca nad sobą, która nie ma końca. Teraz pilnuję, by już jej nie zaniedbywać. 

A w międzyczasie... w międzyczasie pomiędzy realizowaniem tych dużych planów, realizuję te mniejsze. Niebawem jarmark jesienny przed świętami i staram się przygotować do niego jak to możliwe. Oczywiście bez spiny, hobby to hobby. Wiem, że mogłabym na tym zarabiać (od czasu do czasu coś wpada oczywiście), ale nie jest to moim głównym celem. To relaks, przyjemność z tworzenia czegoś nowego i możliwość oderwania się na chwilę od codzienności. 

Odnośnie bloga... myślę, że póki co będzie nadal rodzajem dziennika codzienności. Czy wrócę do pisania? Tego nie wiem, zastanowię się. Nie wszystko na raz. 


Zozali