niedziela, 23 października 2016

Koniec niebytu?

Cóż, czy to koniec niebytu tego do końca nie wiem jeszcze. Specjalizacja zdana i co najważniejsze - zaliczona - czyli krótko w dwóch słowach: Brawo ja :).
Na ten rok zostało jeszcze do zrobienia zaległe prawo jazdy, ale to gdzieś w międzyczasie. Najważniejsze, że nie jestem już ograniczona ciężkim katowskim toporem zbliżającego się egzaminu :). Nie żebym jakoś specjalnie drżała na samą myśl o tym, no ale... egzamin ważny, nawet bardzo i mimo wszystko jednak jakiś tam stres był. Teraz już z głowy. Na nowo muszę się ogarnąć, bo tyle rzeczy odkładałam na później, że nie wiem od czego mam zacząć, a planów ło matko i córko... 
Tych mam sporo, niebawem święta, a ja na pewno będę w sentymentalnym nastroju. Już zresztą jestem. Nie wiem czy pisałam, ale wciąż kocham swoją nową pracę. Dziewczyny są kochane, za plecami, nawet nie wiem kiedy, kupiły mi prezent z okazji zdania specjalizacji. Tego zdecydowanie się nie spodziewałam. Także zrobiłam się nieco sentymentalna, a co za tym idzie nieco mnie nosi, by cosik zrobić twórczego. Na pewno coś wymyślę przed świętami, jeszcze dwa miesiące mam, więc czas jest. 
No i w końcu trzeba dotrzymać podkładane na później obietnice. A niestety, jest tego troszkę. Nawet tutaj, na blogu. Wszystko w swoim czasie. No właśnie, jeśli o czas chodzi... tego jakoś zawsze mało. 
Tymczasem polecam na posłuchanie to, co od egzaminu nie chce mnie opuścić :) Celtic Woman - Tír na nÓg

sobota, 8 października 2016

Mały niebyt?

Wieki mnie tu nie było. Jakoś tak czas leci piorunem, a u mnie nieco się dzieje. Ogólnie rzeczy dobre i do końca nie ogarniam wszystkiego. Hmm... w sumie to ja się ogarnąć nie mogę od początku roku. A tu koniec roku tuż tuż, matko kochana... No właśnie. Termin egzaminu ze specjalizacji zbliża się sporymi krokami, bo to raptem gdzieś za tydzień będzie. Powinnam panikować, stresować i co tam się jeszcze da. No i najważniejsze siedzieć z nosem w testach... no ale... nie bardzo mam kiedy :). Poza tym, że też nie bardzo mi się chce. Ale odkąd zmieniłam pracę, stałam się optymistką, więc nie ma bata, bym nie zdała. No po prostu nie ma takiej opcji i tyle. Ehh... a później... później mam jeszcze tyle planów. Może w końcu zabiorę się do tego wszystkiego, co odkładałam. Teraz nie muszę się bać o pracę, która na marginesie mi się podoba. Teraz jedyne co mi zostaje, to iść do przodu, no... może czasami nieco poskakać nawet, z radości oczywiście :).
Będzie dobrze, już jest. Teraz po kolei muszę realizować wszystko, na co tylko będę miała ochotę :)